WYBACZ MI TO, DROGA NIEWIASTO

1.9K 150 63
                                    

Chat: KOTEK, PRZEPRASZAM

Ciumciok: Kotek, stajesz się Hitem tygodnia, Nino, Alya i ja ciśniemy taką bekę, że po prostu ooo jezu

Ciumciok: Kocham cię za to, że tak się upiłeś, żeby odwalać coś takiego XDDD

Chat: KIEDY TO NIE JA!

Chat: KSIĘŻNICZKO, UWIERZ MI 

Chat: NIE BYŁEM PIJANY

CHAT: TO MOJE KWAMI

Chat: WALONY PCHLARZ!

Chat: TO PLAGG

Ciumciok: W takim razie pozdrów go 

Ciumciok: Jestem obrażona. Czemu nie powiedziałeś, że moje nogi pachną jak camembert? 

Ciumciok: Nie wierze ci, ty KWAMISZ!

Chat: To było suche, Marynatka

Ciumciok: Jak twój ryj, HAAA! Jak twoje życie, HAAA! 

Ciumciok: Jest jeszcze pora na wycofanie się?

Chat: Zależy z czego

Ciumciok: Z twojego życia? Z tej rozmowy?

Chat: NIE :D 

Ciumciok: Szlag by to trafił!

Ciumciok: Chat?

Ciumciok: Kochasz mnie, jak mnie kochasz, to zrobisz dla mnie wszystko, c'nie?

Chat: Kochanie, nawet nie wiesz jak mocno <3 Co się stało kruszynko?

Ciumciok: Przystopuj, ogierze. 

Ciumciok: Robię ciasteczka, wiesz, piekę, i potrzebuje pomocnika :3 

Chat: Hm... 

Ciumciok: I wiesz, takiego czarnego, z pazurami, i kocimi uszami. Idealnie się nadajesz, wiesz?

Chat: Dobra, zrozumiałem przekaz. Jeżeli dostane połowę tych cudownych wyrobów, to będę nawet za minutę

Ciumciok: O połowie możesz nie liczyć, to dla klientów, idioto. Ale jednego ci dam 

Ciumciok: To jak?

Chat: A, co mi tam! Już lecee!

Ciumciok: Wspaniale! 

Chat już po minucie sterczał pod piekarnią, starając się wyostrzyć węch. 

Marinette z uśmiechem otworzyła mu drzwi i zaklaskała na sam początek.

-Brawo. Faktycznie się zjawiłeś w minutę! No dobra, chodź.- Zaprowadziła go do kuchni, gdzie zapachy były niesamowite. 

-Ożeń się ze mną, chce czuć to już zawsze!

-Ile ja razy ci mam mówić, żebyś nie fantazjował?- Zaśmiała się lekko i przygotowała wszystkie składniki.- Umiesz gotować?

-No ba, że tak... He... Kanapki? Zapiekanki... No wiesz, jeszcze się uczę...- Znów się zaśmiała ciut głośniej niż wcześniej i popatrzyła się na niego rozbawiona.

-No, widzę, że będzie z ciebie niezły szef kuchni. Do dzieła, kucharzu! Pokaż mi swoje umiejętności. 

Ułożyła wszystko na blacie, i nagrzała piekarnik na 180 stopni.

-Co dokładnie będziemy robić?- Spytał kot, patrząc z zafascynowaniem na to, jak Marinette krząta się po kuchni.

-Ciastka francuskie, cóż by innego? Klienci uwielbiają te ciastka. Ty chyba teeż... Kiedyś widziałam jak podkradałeś. 

-ALE... One same tak się na mnie patrzyły! Wołały mnie!

-Tak, kocie, uważaj, bo uwierzę.- Uśmiech nie schodził jej z twarzy.- Bądź tak miły, twaróg, olej, mleko, szczyptę soli i jajko wymieszaj w misce, okej?- Czarny kot popatrzył się na nią zdziwiony, przełknął ślin i zaczął wykonywać polecenie. - No, no, idzie ci całkiem dobrze, po twojej minie myślałam, że TAKIE TRUDNE ZADANIE zepsujesz już z pierwszym składnikiem.

Bawili się tak, kiedy w pewnym momencie na blat spadło opakowanie mąki. Kot popatrzył się na to, z tym swoim niegrzecznym uśmiechem, złapał w swe wielkie ręce mąkę i wysypał wiekszą część na Marinette.

-TY MAŁY GNOJU, ZABIJE CIE!- Wykrzyknęła. Ona zaś złapała mleko, i wylała zawartość butelki na swojego towarzysza.- Upss

-Ach tak?! Dobrze!- Rozbił na jej głowie jajko. Żółtko spłynęło po jej włosach trochę po twarzy. 

-FUJ!- Zrobiła to samo, doprawiła mąką i cukrem, klaskając zadowolona.

-Okej. Przegrałem.- Śmiechów nie było końca, zaś ciasteczka nadal nie były zrobione. Obydwaj byli doszczętnie brudni, tak samo jak pomieszczenie w którym się znajdowali.

-Mama mnie zabije!- Wtem usłyszeli zamykanie drzwi, dzwonek, i już wiedzieli. Intruz.

-Przywołałaś ją!- Szepnął oskarżycielsko chłopak.

-Wcale nie! Może... Kryj się gdzieś!- Jednak nim on zrobił jakikolwiek ruch, w drzwiach kuchni pojawiła się dorosła kobieta.

-No, to mamy przechlapane.

-Co tu się... Wyrabia? Marinette? Kto to? Czy to jest Czarny kot!? Co on tu robi!? Akuma!? Mój boże, dziecko, zostałaś zaakumanizowana!? Czemu wszystko jest w mące!? Czemu WY jesteście w mące!?- Każdy stał osłupiały. Jednak po chwili można było usłyszeć śmiech Dupain-Cheng.

-W-wyglądacie tak zabawnie... B-boże!- Coraz to mocniej się śmiała, patrząc na zdziwionych nastolatków.

-M-mamo? Nie chcesz nas zabić, czy coś? Tak jakby, upierdzieliliśmy wszystko, niektóre rzeczy poszły się walić, a tyy... Okej, powinnam się cieszyć.- Popatrzyła się na kota, dopiero zauważając, jak ten biały proszek zwany mąką wygląda na jego czarnym kostiumie i... Tym słodkim fartuszku w pingwinki. I ona również zaczęła się śmiać.

-No co!? To nie jest zabawne! Proszę pani!

Po dwugodzinnej walce, gdzie nikt nie wyszedł z tego czysty. Ale szczęśliwy, to na pewno. Padli na kanapę brudni i zmęczeni, rozbawieni.

-Dobrze, dzieci, wytłumaczcie... Wytłumacz mi Mariś, co on tu robi?

-Mamo, to jest Kot. To chyba wiesz, nie? Po prostu podszywał się pod Aron-iohefwhk-Blondyn zakrył jej usta swoją dłoń, przez co niewyraźnie próbowała złożyć sensowne zdanie.  

-Ja po prostu zaprzyjaźniłem się z pani córką- Niewinny uśmiech zadziałał na dorosłą kobietę czarująco.

-No, tylko, żebym ja się wnuków tak szybko nie doczekała, no, no...

-MAMO!-Marinette wyskoczyła z kanapy, waląc ją poduszką po głowie.- TO KARA.

A Chat pierwszy raz poczuł się jak w prawdziwej rodzinie...

***

TA DAM. TAK. ROZDZIAŁ. NIE WIERZE. UDAŁO SIĘ. ZROBIŁAM TO.

A tak serio, to wreszcie! Napisałam go! Cieszę cię, że w końcu jest :) 

Mam nadzieję, że nie zepsułam jeszcze, ale jak teraz patrze, to akcja za szybko pędzi ;-;

No ale cóż, coś się wymyśli!

Do zobaczenia, Koci zwolennicy!

Miraculum |SMS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz