Rozdział 44

1.6K 78 4
                                    



Vi POV:

Ściskam w placach kieliszek, a mój entuzjazm szybko opada. Wpatruję się w stojącą przede mną kobietę z niechęcią i zastanawiam się, co ona tutaj u licha robi?! Nie zapraszałam jej, ba! Wcale nie potrzebuję jej pomocy. Jeśli to robota Justina, już może szykować się na niezły opierdol. Nie wiem, dlaczego to zrobił.
- Pani Morgan - pierwszy z transu budzi się Savage. Podchodzi do Dorothy, pomaga zdjąć jej turkusowy płaszczyk i wiesza go na haczyku przy drzwiach - Nie miałem pojęcia, że pani dzisiaj do nas dołączy.
- Ponieważ mój syn zachował to w tajemnicy. To miała być taka mała niespodzianka dla Vivienne.
- Bardzo nieudana - burczę pod nosem, wychylam resztkę szampana, a Savage blednie. Wyjmuję telefon z torebki i wykręcam numer do Justina, nie spuszczając Dorothy z oczu. Odbiera prawie natychmiast - Witaj, kochanie. Następnym razem bądź tak miły i uprzedź mnie o swoich planach względem niespodzianek, dobrze? Wiedz, że właśnie spierdoliłeś mi zakupy. Dziękuję - rozłączam się, nawet nie pozwalając mu na odpowiedź - Wychodzi na to, że odłożymy to na inny dzień. Straciłam zapał. Ktoś podrzuci mnie do domu?
- Vivienne, proszę - Dorothy patrzy na mnie błagalnie, aż chce mi się śmiać. Jeszcze kilka dni temu wyglądała na pewną siebie kobietę, spoliczkowała mnie! - Porozmawiaj ze mną, chcę cię przeprosić.
- Nie musisz. Powiedziałaś to, co myślałaś, a za coś takiego nie powinno się przepraszać. Prawda?
- Więc pozwól mi chociaż wyjaśnić. Naprawdę mnie poniosło, nie miałam prawa cię spoliczkować.

- Owszem. Tak samo, jak nie miałaś prawa wspomnieć o zasadach, które nigdy nie będą mnie dotyczyć.
- Czuję się z tym wszystkim bardzo źle, kochanie. Jesteś wspaniałą dziewczyną, mój syn cię kocha.
- Tak, jak ja kocham jego. Jednak nie myśl, że będę lizać ci tyłek tylko po to, żeby mu się przypodobać. Zapomnij o tym - prycham pod nosem, odwracam się, żeby odłożyć kieliszek na stół, a stojący obok Savage jest zszokowany. Jego oczy są wielkie jak spodki i wygląda tak, jakby miał zaraz zejść na zawał - Hej, oddychaj może co? - podchodzę do niego, klepię po policzku i wreszcie bierze się w garść - Jezu, nie strasz mnie - chichoczę rozbawiona i dolewam mu szampana do kieliszka - Jesteś za młody na zawał, wiesz?
- Jestem - ekspedientka wraca, gestem dłoni zapraszając mnie do przymierzalni. Niech to szlag, a już miałam sobie stąd pójść - Przygotowałam kilka sukien, będzie pani zachwycona - wzdycham ciężko, chwytam Tinny za rękę i opuszczam towarzystwo - Pomóc Pani przy wiązaniach? Jest tego całkiem sporo.
- Nie, dziękuję. Przyjaciółka mi pomoże - kobieta wycofuje się, Tinny zasłania kotarę i nerwowo przeczesuje włosy - Ja pierdolę, nie ma to jak milusie spotkanie z przyszłą teściową z mafii. Bosko!
- Weź, nic nie mów! Myślałam, że Savage zaraz odleci, a Nathan zasłabnie. Jesteś bardzo odważni, Vi.
- Nie wiem, czy to odwaga, Tinny. Po prostu Dorothy ma u mnie ogromnego minusa za pewną sytuację, a
ja nie mam zamiaru tak łatwo odpuścić. Nie dam sobie wejść na głowę. Wystarczy, że Justin to zrobił.
- Rozumiem, ale opanuj się odrobinę, co? Nie chcę, żeby te zakupy zmieniły się w pieprzoną rzeź.
- Wszystko możliwe - puszczam jej oczko, zaciska usta, a po chwili obie wybuchamy śmiechem.


Przymierzam dwadzieścia dwie kreacje, świetnie się przy tym bawiąc. Za każdym razem, kiedy wychodzę z przymierzalni i staję na podwyższeniu kręcę tyłkiem, tańczę do płynącej z głośników muzyki, a chłopcy patrzą na mnie z rozbawieniem. Staram się ignorować Dorothy, która patrzy na mnie z dziwnym rozczuleniem, a w jej oczach dostrzegam łzy. Nie rozumiem jej zachowania, tym bardziej że niedawno zachowała się w stosunku do mnie jak suka. Tak nagle dopadły ją wyrzuty sumienia, czy może to Justin poprosił ją, aby ze mną porozmawiała? Nie zdziwiłabym się, gdyby zrobiła to tylko i wyłącznie dla niego.


Wybieram piękną, białą suknię z koronkową górą i plecami. Jest dopasowana, kobieca. Jestem nią zachwycona! Spodobała się Tinny niemal od razu, Dorothy również wyglądała na zachwyconą, a chłopcy? Chyba nigdy wcześniej nie widziałam takich spojrzeń, a patrzyli na mnie jak na ducha. Dopiero po chwili, kiedy pozbierali szczęki z podłogi, przyznali, że wyglądam obłędnie. Nie śmiałam się z nimi sprzeczać.

Show Me The WayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz