Vi POV:
Ziewam przeciągle, zasłaniam usta dłonią i człapiąc ze schodów wystawiam ręce nad głowę, przeciągając się. Kiedy docieram na dół w kuchni zastaję Dantego, Zayn'a, Bangera oraz Josha. Dyskutują o czymś cicho, zerkają na stół, na którym rozłożone są plany i przesuwają palcem od prawej do lewej. Są skupieni, nawet mnie zauważają więc postawiam przysiąść na schodku, podeprzeć brodę na kolanie i posłuchać ich. Muszę przyznać, że stęskniłam się za nimi. Ostatnio Jay pochłania cały mój czas, nawet sypiam u niego w domu zaniedbując moich kochanych chłopców. Na samą myśl wyrzuty sumienia dają o sobie znać.
- Ten port jest ogromny, Zayn. Spakowanie sześćdziesięciu kilogramów kokainy zajmie nam trochę czasu - och! Mówię o dostawie, a ja nawet nie znam szczegółów. Cholera! Jestem do bani! - Transport do naszego magazynu zajmie mniej więcej dwadzieścia minut. Potrzebujemy naprawdę dużo zaufanych ludzi.
- Nie obawiaj się, wszystko zostanie tajemnicą. Nikt nie piśnie nawet słowa, sporo na tym zarobią.
- Lepiej, żeby tak było. Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, nawet nie chcę myśleć, co się będzie działo.
- Trzeba utrzymać dostawę w tajemnicy tak długo, jak się tylko da. Im mniej ludzi o niej wie, tym lepiej dla nas. Jeśli coś pójdzie nie tak, rozpęta się tam cholerne piekło! Nie możemy do tego dopuścić.
- Mamy kilka dni na zorganizowanie zajebistej organizacji. Zaufanie ludzi jest tutaj priorytetem. Jeśli oni zdradzą, reszta pójdzie sama - Josh wzrusza ramionami, poprawia włosy, a na moich ustach pojawia się uśmiech. Jeszcze trzy tygodnie temu pieprzyliśmy się do utraty tchu, a teraz sprawy między nami wyglądają zupełnie inaczej. Cieszę się, że nadal pozostaliśmy przyjaciółmi - Szczerze mówiąc wolałbym uniknąć rozpierduchy. Wtedy ściągniemy na siebie gliny, a trupów będzie od cholery - wzdycha ciężko, podnoszę tyłek ze schodów i podchodzę do niego, przytulając się do jego umięśnionych pleców - Cześć wróbelku - odwraca się, przyciąga do swojego ciała i całuje w czoło - Jak się czujesz? Jak głowa?
- W porządku, nie ma dramatu. Poradzę sobie z tym - pocieram nosem o jego i cmokam czubek.
- Hej, a co ze mną? - Dante wygina usta w podkówkę, przewracam oczami, odklejam się od Josha i ląduje w jego ramionach. Wręcz miażdży mi kości! - Stęskniłem się za tobą. Ostatnio jesteś gościem w domu.
- Przepraszam! Wiem, że jestem złą dziewczynką. Po prostu Justin nie chce mnie od siebie wypuszczać.
- Miłość kwitnie, co? - Banger porusza brwiami, wypuszcza dym z papierosa i patrzy na mnie chytrze.
- Coś w tym stylu - zawstydzam się, chowam w ramionach Dantego, aby ukryć rumieńce na policzkach.
- Jesteś szczęśliwa, a to jest dla mnie najważniejsze - Dante szepcze cichutko, a moje biedne serce się zaciska. Tak bardzo go kocham! - A teraz rusz tyłek i spójrz na plany. Dostawa zbliża się wielkimi krokami, a ty się obijasz - odsuwa mnie od siebie i kręci głową - Będzie w przyszłym tygodniu. Mało czasu.
- Wspaniale! Co my tu mamy? - zacieram ręce, zerkam na plany i zaznajamiam się ze szczegółami.
Spędzam czas z chłopakami. Ogólnie wylegujemy się na kanapie, śmiejemy i oglądamy filmy. Bardzo mi ich brakowało, naszych rozmów, żartów i wygłupów. Im chyba też, bo nie odstępowali mnie nawet na krok.
Dopiero kilka minut po czternastej dostaję telefon, który prawie ścina mnie z nóg. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że zadzwoni do mnie Katherina! Nawijała szybko, błagała o spotkanie za miastem, a jej głos brzmiał przerażająco! Bała się, chociaż nie wiedziałam czego. Zgodziłam się na spotkanie, inaczej wyrzuty sumienia nie dałyby mi spokoju. Coś się stało i byłam pewna, że to sprawka Henry'ego.
Miejsce, do którego docieram po dobrej godzinie jest okropne! To pustostan w szemranej dzielnicy, z dala od miasta, ludzi, ciekawskich oczu. Niepokoi mnie ten widok, na szczęście zabrałam ze sobą broń.
- Vivi - słyszę szept, przekręcam głowę i wpatruję się w nią zszokowana. Uchylam usta, mój żołądek wywija koziołka i mam wrażenie, że ktoś dał mi w twarz - Chodź tutaj, nikt nas nie zobaczy - biorę się w garść, wchodzę do małego pomieszczenia, a Kath zamyka drzwi, a raczej to, co z nich zostało - Jesteś.
CZYTASZ
Show Me The Way
FanficMożesz być słodkim snem albo pięknym koszmarem. Którymkolwiek z nich jesteś, nie chcę się z ciebie budzić. Opowiadanie zostało wyróżnione w konkursie Wattonators.