Rozdział 23

1.9K 76 2
                                    



Vi POV:

Za wszelką cenę staram się nie dać po sobie poznać, jak bardzo jestem zaskoczona. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, a widok Henry'ego to ostatnie, na co mam ochotę. Nie po tym, co zrobił tej biednej dziewczynie. Nie mam pewności, czy przypadkiem nie podejrzewa ucieczki Kath, a przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu będzie katorgą! Obie będziemy musiały przywdziać maski i dobrze udawać. To również okazja, aby sprawdzić, jak Kath czuje się przed tak ważnym krokiem. Czy nie zrezygnowała.

- Jeśli nie chcesz, wcale nie musisz tam jechać, rybko. Nie masz obowiązku pomagać Katherinie, wiesz?

- Mhm, ale to nic wielkiego, naprawdę. Chętnie jej pomogę, w końcu kobiety muszą trzymać się razem.
- Jesteś tego pewna? - Jay patrzy na mnie niepewnie, jakby coś podejrzewał - Nie lubisz jej, Vivi.
- Och tam, od razu nie lubię! Nie przesadzaj, staruszku - mrugam okiem, zeskakuję z krzesełka i cmokam go w usta - Pójdę się ubrać i mogę jechać. Wybierzesz się ze mną, czy masz coś do załatwienia?
- Nie, nie mam. Pojadę z tobą, nie chcę spuszczać cię z oka, skoro wykrzyczałaś, że jesteś moja.
- Jesteś okrutny, wiesz? - wyginam usta w podkówkę i patrzę na niego z miną szczeniaka - Wymusiłeś to!
- Nieprawda! Po prostu odrobinkę cię zmobilizowałem - porusza brwiami, przyciąga mnie do siebie i układa dłonie na moim tyłku, ściskając go mocno - Wiedziałaś, że jesteś moja. Musiałaś to wreszcie powiedzieć.
- Okej, więc teraz ty powiedz, że jesteś mój - zarzucam dłonie na jego szyję i czekam na jego ruch.
- Jestem twój, kwiatuszku - szepcze w moje usta i gryzie dolną wargę - Tylko twój, chyba nie wątpisz?
- Nie i lepiej dla ciebie, żebyś nigdy nie dał mi powodu do zwątpienia. Rozdrażnisz mnie, tygrysie.
- Uciekaj się przebrać, albo ponownie cię przelecę. Uwielbiam, kiedy jesteś wściekła. Podnieca mnie to.
- Nie jestem zaskoczona. Zboczeniec - przewracam oczami, uwalniam się z jego uścisku i biegnę na górę.


Kiedy Justin parkuje pod ekskluzywnym butikiem z sukniami ślubnymi, dopada mnie stres. Muszę założyć maskę, przykleić uśmiech na twarz i udawać, że wszytko jest w porządku. Chociaż nie jest. Mam ochotę rozpierdolić tego gościa na miazgę, pokazać mu, że kobiety nie są słabe, za jakie je uważa. Nie może poniewierać Katheriny, bo ma na to ochotę. Jest potworem, a miejsce potworów jest w zamknięciu lub
pod ziemią. Mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień, w którym zapłaci za wszystkie wyrządzone krzywdy.
- Idziemy? - potrząsam głową, aby pozbyć się tych myśli i otwieram drzwi. Oddycham głęboko, wygładzam bordową spódnicę i chwytam dłoń Justina. Prowadzi nas do uroczego, białego budynku z oknami przyozdobionymi białymi witrażami, otwiera drzwi i przepuszcza mnie pierwszą. Jest pusto, nie ma klientek oprócz stojącej na środku Katheriny. Serce podskakuje mi do gardła na widok pięknej, ogromnej sukni. Zastanawiam się nawet, jakim cudem jej drobne ciało utrzymuje ten ciężar - Wujku - Justin wita się z nim uściskiem dłoni, a Kath cmoka w policzek. Zakryła siniaki podkładem, ale ja wiem, co jest pod nim.
- Vivienne - Henry rozchyla ramiona, przytulam się do niego niechętnie i próbuję zachować pozory - Cieszę się, że przyjechałaś. Katherina nie ma tutaj przyjaciółek, a ktoś musi pomóc jej w wyborze sukni ślubnej. Jesteś piękną kobietą, na pewno masz świetny gust - oblizuje usta, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że na coś się przydam - podaję swoją torebkę Justinowi i przyglądam się przyszłej, mam nadzieję, że niedoszłej pannie młodej - Nie wiem, kto doradził ci tą suknię, ale jest zbyt duża do twojej sylwetki. Poszukam coś innego - ściskam jej dłoń i przechadzam się między wieszakami. Sukien jest bardzo dużo, w różnych kolorach, fasonach, zdobieniach. Gdybym była na miejscu Katheriny nie wybrałabym stąd ani jednej! Co za kicz, aż mdli mnie od tej bieli - Kath, jaki preferujesz kolor?
- Biały, kochanie - Henry odpowiada za nią, aż muszę stłumić w sobie chęć przypierdolenia mu.
- Okej - szukam dalej, ekspedientka krzywi się, jakbym wybiła jej połowę rodziny, ale pewnie właśnie zabrałam jej robotę jak i sowity napiwek. Wiem, jak to działa - Proszę przynieść do przymierzalni te trzy - wskazuję niskiej, pulchnej kobiecie wybrane przeze mnie modele. Przytakuje głową, wracam do blondynki i pomagam jej zejść z podestu - Zaraz wrócimy, panowie. Mój wybór na pewno będzie lepszy - puszczam oczko Henry'emu, aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń i wreszcie znikamy z zasięgu ich wzroku - Jezu, ale ten dupek mnie wkurwia - burczę pod nosem, Kath chichocze cicho i zasuwa szarą kotarę - Zdejmuj to.

Show Me The WayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz