Rozdział ósmy: Niedługo cały świat stanie przez tobą otworem.

31.3K 1.3K 1.5K
                                    

   Wybór uczelni od zawsze wydawał mi się najważniejszą częścią mojego nastoletniego życia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Wybór uczelni od zawsze wydawał mi się najważniejszą częścią mojego nastoletniego życia. Wmawiano mi, że to przecież ona determinować będzie moją przyszłość.
   Odkąd zaczęłam liceum ludzie pytali mnie o to, gdzie zamierzam składać papiery, zanim zapytali mnie o nazwisko. Dostanie się na Harvard, Stanford, Princeton lub inną cenioną od lat uczelnie wiązało się z ogromną ilością przygotowań i graniczącej z chorobą obsesji na punkcie bycia idealnym.
   Bo na takich uczelniach nigdy nie jest się wystarczającym.

   — Scarlett zaczęłaś już pisać esej na Harvard? — głos matki rozległ się po moim pokoju, odrywając mnie od bezsensownego wpatrywania się w ekran.

   Od godziny siedziałam przed otwartym na biurku laptopem. Biała kartka dokumentu tekstowego niemal raziła mnie w oczy.
   Była przerażająco pusta. Nie licząc mojego nazwiska.

   — Mam jeszcze trochę czasu — odparłam, przenosząc wzrok za okno. W szybie odbijał się obraz mojej matki. Stała w dopasowanym szarym żakiecie i ciemnych spodniach w progu mojego pokoju.

   Dochodziła godzina dziewiąta, ale przez chmury na niebie nie przebijały się żadne promienie słońca.

   — Wiesz, jakie to jest ważne, prawda?

   Matka podeszła bliżej rozglądając się po pokoju. Zamknęłam szybko klapę laptopa, nie chcąc, żeby zobaczyła tą rażącą pustkę ma ekranie.

   — Dopiero zaczęłam — zadarłam głowę, patrząc w jej błękitne tęczówki.

   Od zawsze słyszałam, że jestem jej kopią. To właśnie po niej odziedziczyłam blond włosy i błękitne oczy. Może nie miałam jej pełnych usta i hipnotyzującego uśmiech, ale miałam własne atuty.
   Uważałam się za osobę atrakcyjną, mimo że moja twarzy miała liczne przebarwienia i niedoskonałości, a ciało nie było idealnie gładkie i jędrne. Nie przeszkadzały mi moje rozstępy na udach, blizny od dziecięcych upadków, czy wszelkie inne mankamenty. Nie miałam superpłaskiego brzucha, a mój tyłek nie mieścił się w rozmiar trzydzieści sześć, ale absolutnie nie czułam się przez to gorzej.
  Bycie kobietą i tak jest wystarczająco trudne. Nie zamierzałam sama sobie nakładać presji względem wygórowanych oczekiwań innych co do mojego wyglądu.
   Aktualnie nie miałam ochoty w ogóle czuć się seksowna ani ładna.

  — Wiesz dobrze co myślę o odkładaniu rzeczy na później — spojrzała na mnie wymownie.

   — Tak wiem, mamo — skinęłam głową, posyłając jej uśmiech.

   Miałam zaplanowaną całą przyszłość. Studiowanie na Harvardzie z daleka od domu, bo rodzicie uważali, że tylko w taki sposób uda mi się poczuć rozpoczęcie tego nowego etapu w życiu.
  Jednak za każdym razem, gdy myślałam o nim skręcał mi się żołądek. Bałam się, że nie dam rady, że zawiodę rodziców, a co ważniejsze siebie.
 
  Mimo że nigdy tego nie pokazywałam, bałam się, że nie byłam wystarczająco dobra. Ojciec nauczył mnie, że nie powinnam okazywać słabości, bo ludzie mogę to wykorzystać.
  Dlatego od najmłodszych lat potrafiłam ukrywać uczucia przed innymi.

Dark ParadiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz