Jeszcze do niedawna upierałam się przy stwierdzeniu, że coś takiego, jak los i przeznaczenie nie kierowało moim życiem.
Ostatnim czasem ciąg zdarzeń nieco zakwestionował tę tezę, jednak tamtego dnia, gdy moim planem było znalezienie się w Bostonie zdałam sobie sprawę, że naiwnie wierzyłam, iż miałam wpływ na swoje życie.Do tej pory nie wiem, jak to się stało; jak mogłam być tak głupia i nieuważna, żeby pomylić pieprzony autokar. Co prawda na bilecie, na który spojrzałam był numer siedem, jednak był to bilet z Bostonu do Richmond, a nie do stolicy stanu Massachusetts. Powiedzieć, że spieprzyłam to za mało.
Jednak sam fakt, że wsiadłam do niewłaściwego autokaru nie był jeszcze niczym, co mogłoby potwierdzać ingerencje siły wyższej w moje życie.
Tym, co to zrobiło był napis, który ujrzałam tuż po wyjściu z autokaru i odebrania swojego bagażu od kierowcy.
W pierwszej chwili myślałam, że jeszcze śnie. Przetarłam zaspane oczy i zamrugałam kilkukrotnie, jednak to nie mogło; wielkie litery na tablicy informacyjnej nadal układały się tworząc jakże imponująco długi napis ,,FILADELFIA".To było na tyle niedorzeczne i nierealne, że stałam jak czubek przez kilka minut, wpatrując się w tablice, jakby to miało coś zdziałać.
Nawet nie chciałam myśleć o tym, że jeśli Ethan mówił prawdę i spędzał najbliższe kilka dni właśnie tutaj, to znów znalazłam się w jego pobliżu.
Czym innym było jednak wpadanie na siebie w mieście, gdzie się mieszkało, a czym innym byłoby spotkanie się tutaj; w mieście, które znajdowało się dokładnie sześć godzin od miejsca, w którym miałam teraz być.Nikt normalny nie uwierzyłby, że znalazłam się tu przypadkiem.
Kiedy w końcu udało mi się ogarnąć pierwszą falę szoku zmusiłam swoje szare komórki do myślenia. Nie zamierzałam zostać tutaj ani chwili dłużej. Pieprzyć los, przeznaczenie i wszystko innego co mnie tu sprowdziło.
Musiałam znaleźć się dziś w Bostonie.
Zdeterminowana do działania zacisnęłam dłoń na rączce walizki i ruszyłam w kierunku punktu obsługi, który dostrzegłam zaraz za jednym z podjeżdżających nieopodal autokarów.
Ciągnęłam swój bagaż po kostce brukowej przeklinając pod nosem. Zbyt łatwo ostatnio mi szło w życiu; coś musiało się skomplikować.
Stanęłam za mężczyzną, który właśnie odbierał od kobiety zza okienka bilet.— Dzień dobry, w czym mogę pomóc? — zwróciła się do mnie, gdy ten tylko odszedł od lady.
— Dzień dobry, chciałabym kupić bilet na najbliższy przejazd do Bostonu — zwróciłam się do niej sięgając już do wnętrza torebki po portfel.
Chciałam to załatwiać jak najszybciej.
— Już sprawdzam — skinęła głową, wstukując w klawiaturę komputera.
Oparłam łokieć na ladzie, podpierając na dłoni głowę. Gdybym nie zasnęła niemal tuż po zajęciu miejsca w autokarze zorientowałabym się, że jadę w złym kierunku i nie znalazła się tutaj. Żałosne.
Zapewne jak już dojadę do Bostonu będę miała ubaw z tej sytuacji, jednak teraz nie było mi ani trochę do śmiechu.
Nawet nie chciałam myśleć co powiedziałby na to moja rodzicielka.
CZYTASZ
Dark Paradise
Teen FictionI TOM Dylogii „Paradise" Scarlett O'Hara to wzorowa córka, uczennica i przyjaciółka. A przynajmniej taką właśnie stara się być - idealną. Mogłoby się wydawać, że jedyne, czego chce od życia to sukcesu. I przez długi czas tak właśnie było. Jednak...