Wybiegam z domu jak poparzona i pędzę w kierunku najbliższego przystanku autobusowego.
-Błagam nie, błagam – szepce kiedy widzę kontur odjeżdżającego pojazdu, który był moją ostatnią opcją dojazdu do szkoły – Do jasnej choinki! Nie ma to jak spóźnić się pierwszego dnia do nowej szkoły – Sycze sama do siebie nie zdając sobie sprawy, że ktoś może mnie słuchać.
-Ej, ej wyluzuj masz jeszcze mnie! – odwracam głowę i dostrzegam Dylana z szerokim uśmiechem na twarzy. Przytulam go na przywitanie i dziękuję w duchu, że go mam.
Dylan Mendes to wysoki brunetem z niebieskimi oczami. Jest w ostatniej klasie liceum i cieszy się powodzeniem u dziewcząt. Jest przystojny, ale jak dla mnie za szczupły. W obecnym roku ma po raz drugi z rzędu objąć funkcję kapitana szkolnej drużyny piłkarskiej. Jest mega wesołą osobą i nie wywyższa się nad innych , jednak nigdy nie odpuszcza. To taki lew w ciele gołębia. Jest strasznie ważną postacią w moim życiu.
-Ratujesz mi życie, wiesz o tym prawda? – pytam siadając na miejscu pasażera w jego jeepie.
-Oj nie przesadzaj – posyła mi jeden ze swoich piękniejszych uśmiechów
-Nad tym uśmiechem rozczula się ta połowa dziewcząt w szkole? – pytam unosząc brwi
-Nie mów mi, że jesteś zazdrosna Montez?
-Ja? W życiu – śmieję się i klepię go w ramię, kiedy przybiera minę smutnego szczeniaczka – Jesteś okropny
-Ja? W życiu – mówi naśladując mój ton głosu, na co pokazuje mu język – Tak! To było cholernie dojrzałe panno Montez, na pewno swoim językiem zdobędziesz wielką reputację w liceum
-Shut up! – mówię i obracam głowę w stronę okna udając urażoną.
-Ładnie wyglądasz
-Nie próbuj się podlizywać Mendes
-Phii – śmieję się pod nosem i analizuje co dokładnie włożyłam. Mam na sobie zwykłe, czarne rurki i białą koszulę na czy czwarte, której przód wpuściłam w spodnie, a tył zostawiłam wypuszczony. Na stopy wciągnęłam czarne, skórzane botki na lekkim obcasie. Włosy upięłam w wysokiego kucyka. Nie nakładałam makijażu. Chyba, że można nim nazwać potuszowanie rzęs, które w naturze mam długie, więc z odrobiną tuszu wyglądają jak sztuczne. Na usta nałożyłam balsam nawilżający w lekkim odcieniu różu, który nadawał im połysku. I w sumie to tyle.
Niepewnie wysiadam z czerwonego pojazdu przyjaciela i przełykam narastającą gule w gardle.
-Ej wycziluj – mówi Dylan kładąc dłoń na moich plecach i szeroko się uśmiechając – Gdzie ta najodważniejsza dziewczyna, która o trzeciej nad ranem poszła na cmentarz udowodnić, że duchy nie istnieją kiedy miała trzynaście lat? – pyta, a ja wybucham śmiechem, a chłopak po chwili do mnie dołącza – Chodź wprowadzę Cię
-Myślisz, że to dobry pomysł? – pytam – Już widzę spojrzenia tych wszystkich dziewcząt, które próbują zabić mnie wzrokiem – brunet wywraca oczami i przytrzymuje drewniane drzwi, abym mogła wejść do szkoły. Biorę wdech i przekraczam próg, wkraczając do długiego korytarza, w którym znajdują się pojedyncze ławki i szeregi szafek
-Witaj w progach liceum Maxima.... - nie dane mu jest jednak dokończyć
-Hej stary! – mówi wysoki blondyn, zbijając piątkę z moim towarzyszem
-Mike nabrałeś mięśni – zauważa i przenosi spojrzenie na mnie – To Es...
-Po prostu Stell – mówię szybko, Dylan posyła mi pytające spojrzenie, które ignoruje– Mów mi Stell
CZYTASZ
Zakazane uczucia
Teen Fiction-Kurwa, zależy mi na Tobie Estra! -Nie mogę mu tego zrobić rozumiesz? -Zależy Ci na mnie? - milczę -Nie zranię go! -Rozumiem, więc że wybrałaś jego!