Rozdział 17

36 9 3
                                    

*31 grudnia*

*Sylwester*

Ociężale wstaje z łóżka i się przeciągam. Rozprostowuje nogi i radośnie zbiegam po schodach! Wigilia minęła mi we wspaniałej atmosferze. Przez cały dzień nie potrafiłam przestać się uśmiechać. To były moje najwspanialsze święta dotychczas., które zaczęłam w gronie przyjaciół a skończyłam z najcudowniejszą rodziną. Przyjechała nawet moja babcia z Hiszpanii co było najcudowniejszym świątecznym prezentem, spędzenie z nią czasu. Na pewno te święta zapamiętam na długo. Przespałam też w końcu całą noc i obudziłam się następnego dnia o czternastej jak nowo narodzona. Czuję się świetnie. Ktoś coś kiedyś mówił o cudach świątecznych... Chyba zacznę w  nie wierzyć. 

-Cześć Marto! – witam się z gosposią pocałunkiem w policzek – Jak to cudownie wygląda!

-A coś ty w takim dobrym nastroju ostatnio? 

-Nowy rok, nowy czas, nowy start, nowe postanowienia ...

-Nie wiedziałam, że lubisz sylwester - zauważa i przerzuca omleta na drugą stronę 

-Kocham! Jak jeszcze tata żył zawsze przed północą budził mnie i wyciągał z łóżka. Potem gasił światła w calutkim domu. Sadzał mnie sobie na kolanach obok siedziała uśmiechnięta babcia z jakimś małym drobiazgiem dla mnie. Czekaliśmy wspólnie aż wybije dwudziesta czwarta i obserwowaliśmy pokaz fajerwerek. A z naszego piętra było doskonale go widać. Niesamowite... - rozmarzam się – Czasami mam wrażenie, że to było takie piękne, bo mamy nigdy wtedy nie było, a potem robi mi się strasznie głupio, bo to w końcu to moja mama....

-Nie musi ci być głupio! Prawdziwa mama nie porzuciła by tak wspaniałej osoby! – mówi mój chrzestny z filiżanką kawy w dłoni, wychylając się zza rogu. 

-Cześć wujku! – przytulam go mocno i czochram jego włosy

-Ej! Przed chwilą je ułożyłem!

-Przepraszam próżniaku - mówię i poprawiam jego włosy 

-Anna się pyta czy chcesz z nią jechać do centrum kupić sobie kreację na dzisiejsze przyjęcie Sylwestrowe?

-Jeju, jasne, że chce. Daj mi minutkę i już będę. Musze się ubrać - oznajmiam wesoło i wybiegam z kuchni 

-Ej, ej Stell, a śniadanie? - krzyczy za mną gosposia 

-Zjedz moją porcję Marto nie jestem głodna!

-Obiecuje, że kiedyś Cię powieszę za te twoje żywienie - śmieje się pod nosem 

-Też Cię kocham! – krzyczę ze schodów i wpadam do garderoby. Wciągam na siebie białe spodnie z dziurami na kolanach i jasnoróżowy T-shirt. Poprawiam kucyka na głowię i tuszuje rzęsy. Szukam moich czarnych botków, które mają dopełnić mój strój. Zadowolona z tego jak wyglądam schodzę na dół.

-Dobrze widzieć Cię taką radosną! – uśmiecham się do chrzestnego i ściągam moją czarną, małą torebkę na ramię z haczyka wpychając do niej pęk kluczy i portfel.

-Anna czeka w samochodzie! – przytakuje i wychodzę z domu. Otwieram drzwi od białego mustanga, po czym siadam na miejscu pasażera.

-Dzień dobry! – witam się z Anną szerokim uśmiechem

-Zapinaj pasy i jedziemy! 

-Tak jest pani Kapitan! – salutuje, a narzeczona mojego ojca chrzestnego wybucha śmiechem.

-Kocham Ten utwór! – wzdycham i zwiększam głośność stacji radiowej, która obecnie gra Story Of My Life od One Direction!

-Też ją lubię, ma swój klimacik – oznajmia i zaczyna ze mną śpiewać! Po półgodzinnej drodze szukamy miejsca parkingowego pod centrum handlowym. Pięć minut później znajdujemy się już w galerii. Spędzamy w niej około dwóch i pół godziny. A cały obchód kończymy ciepłą kawą z pianką.

Zakazane uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz