Rozdział 15

28 9 2
                                    

MARATON 2/3

-Muszę z Tobą porozmawiać – przytakuje i przełykam ślinę. Nie wierzę, że stoi przede mną....

Nie wierzę, że stoi przede mną sam Dylan.

-Miałaś rację! – patrzę na niego spod byka – Zachowałem się jak ostatni idiota - wzdycha 

-Gorzej – szepce i słyszę jak Dylan cicho się śmieje, przewracam oczami 

-Owszem gorzej - wzdycha i robi krok do przodu - Nigdy nie powinien decydować o tym z kim możesz się spotykać, przyjaźnić i w ogóle...

-Nie powinieneś... - syczę i przysuwam się do kanapy 

-Miałaś też rację co do Arona - wzdycha, na dźwięk tego imienia moje serce wykonuje koziołka - Nie byłem dobrym bratem...

-Nigdy tego nie powiedziałam! - oznajmiam z urazą 

-Nie powiedziałaś tego, owszem - wzdycha - Jednak ja to powiedziałem

-Ale nie ja! Nigdy nie powiedziałabym, że jesteś złym bratem 

-Wiem, ale po naszej rozmowie zacząłem myśleć o naszej relacji, w sensie o mojej i Arona, i w sumie popełniłem cholernie dużo błędów ze strachu, że Aron odbierze mi wszystko na co tak ciężko pracowałem ze względu na to, że on miał ciężej...

-Dylan to nie jest wytłumaczenie - wzdycham i zamykam twarz w dłoniach - Popatrz nikt o tym nie wie oprócz was! Nikt nie wie o tym co się wydarzyło w jego życiu, okey?  Ma to co ty, dlatego że równie ciężko na to pracował, a nawet i ciężej, bo musiał wyjść spoza twojego cienia żeby osiągnąć tyle co i ty - mówię i posyłam mu pełne litości spojrzenie 

-Wiem, teraz to wiem. Powinienem zachować się inaczej w stosunku do niego – wzdycha i wskazuje na kanapę – I w stosunku do Ciebie - mówi szeptem - Mogę usiąść?

-Siadaj – przesuwam się robiąc mu miejsce na kanapie i podciągam nogi pod brodę. 

-Wiesz popełniłem cholernie dużo błędów w tej naszej relacji. Wielokrotnie dawałem mu do zrozumienia, że jestem od niego lepszy, nawet tego nie chcąc. Nigdy nie zaoferowałem mu również jakiejś większej pomocy czy wsparcia – wzdycha i odchyla głowę – Wiesz dlaczego Aron prawie nigdy ze mną nie jeździ? – kręcę przecząco głową – Jakiś rok temu miał jechać na dni otwarte do mojej szkoły. Na tę samą godzinę co ja zaczynałem lekcje. Nie zaproponowałem mu podwózki, a kiedy sam mnie o to zapytał... - przeczesuje włosy dłonią podenerwowany – trzasnąłem drzwiami! Rozumiesz? Zamknąłem mu drzwi przed nosem. Tego dnia nie pojawił się u mnie w liceum. Pojechał do kursanta. Zaczął robić kurs, aby móc legalnie poruszać się motocyklem po ulicach. Pół roku później podjechał pod dom nowym ścigaczem. Zapytałem go wtedy co wyprawia i komu go ukradł! Rozumiesz? Zamiast cieszyć się z tego, że zdał prawko, że sam sobie chciał je zrobić, że kupił sobie motocykl, że ...

-Ej, spokojnie co było już się nie odstanie - mówię delikatnie -  Jedyne co możemy zrobić to wyciągnąć z tego wnioski. Więc weź wdech i kontynuuj – posyłam mu nieśmiały uśmiech

-Wiesz co wtedy się stało? Z domu wybiegła mama i mocno go objęła. Zaczęła mu gratulować. Zapytałem o co robią tyle hałasu. Pamiętam, że Aron wtedy westchnął i zszedł z maszyny po czym z dumą mi oznajmił, że nie będzie już moim kłopotem transportowym, bo zdał właśnie prawo jazdy na motocykl i swoje oszczędności przeznaczył na kupno ścigacza. Zamiast mu pogratulować po prostu wróciłem do domu. Takich sytuacji było dużo Stell. On mnie wielokrotnie potrzebował. Potrzebował rozmowy ze starszym bratem. Potrzebował czasu ze mną, rozmów, głupot... Potrzebował mojego wsparcia. On mnie cholernie potrzebował a ja to schrzaniłem po całej linii... 

Zakazane uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz