Rozdział 21

37 7 1
                                    

   -Bo stoi za Tobą z bukietem stokrotek i szczerzy się jak debil ...

 -Bo stoi za Tobą z bukietem stokrotek i szczerzy się jak debil – mówi z głupkowatym uśmiechem mój przyjaciel, momentalnie obracam się zszokowana i spoglądam na stojącego za mną Arona –Tego Stell nas jest piątka, więc liczę, że Aron Cię odwiezie. Cześć! 

-Dylan! 

-Jest nas piątka nie ma miejsca! -krzyczy

-Nie możesz! - mówię zdesperowana

-Ależ mogę! -oznajmia i puszcza mi oczko

-Dylan! - jednak chłopaka już nie ma, wywracam oczami  

-Jesteś zła? - pyta nagle Aron, a ja z trudem łapię powietrze

-A jaka mam być? - odwracam się w jego stronę i posyłam smutny uśmiech 

-Moja – mówi, a ja dławię się powietrzem. Stoję jak osłupiała i wpatruje się w szatyna. Niepewność w jego oczach jest w pewien sposób satysfakcjonująca.  

-Może i bym mogła... - zaczynam z aroganckim uśmiechem, którego się od niego nauczyłam 

-Naprawdę? – pyta z nadzieją, a ja uśmiecham się szeroko

-Naprawdę! – wzdycham, a chłopak mocno mnie obejmuje i kręci dookoła. Wybucham śmiechem

-O tu! – dotykam palcem jego czoła – Tu się puknij! 

-O tu! – wskazuje na swoje usta – Tu mnie pocałuj! – unoszę kąciki ust do góry i najzwyczajniej w świecie złączam nasze usta w pocałunku.

-Myślałem, że Cię straciłem - szepce po chwili, dotykam dłonią jego policzka 

-Ja też – wzdycham. Przez chwilę patrzymy na siebie bez ruchu, a zaraz potem wybuchamy śmiechem – A tak poza tym. To wielkie gratulacje! 

-Posady kapitana? Sam jestem w szoku... - wzdycha

-Zasłużyłeś na nią. Widziałam Cię podczas tamtego meczu – uśmiecha się zmieszany - Jestem strasznie szczęśliwa, że trener też to zauważył

-Chodź zabiorę cię gdzieś - oznajmia i wyciąga dłoń w moją stronę, którą chwytam 

-Gdzie? - pytam  podążając za nim

-Tajemnica – posyła mi arogancki uśmieszek i podaje kask, wywracam oczami 

-Wziąłeś dwa – mówię z podziwem – Skąd wiedziałeś, że wsiądę z tobą na tą maszynę?

-Wiedziałem , że nie dasz rady mi się oprzeć – wal go z pięści w ramię i wybucham śmiechem.

Pół godziny później zatrzymujemy się w alejce leśnej.  Aron zostawia motocykl za drzewami i zasłania mi. 

-Teraz mnie zabijesz tak? – pytam i kładę dłonie na jego przedramionach.

-No oczywiście – mówi ze śmiechem i prowadzi mnie w dół po jakiś kamykach

-Powiesz mi gdzie idziemy? - jęczę 

-Nie – wzdycham – Wtedy nie będzie niespodzianki

-Szczerzysz się jak debil 

-Skąd wiesz skoro nic nie widzisz? - pyta zaskoczony i dokładnie sprawdza czy aby na pewno nic nie widzę, kręcę głową 

-Jestem wiedźmą – wybuchamy śmiechem –A tak naprawdę, ja Cię po prostu znam, Aron.

Zakazane uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz