Rozdział XII

2.8K 237 24
                                    

Magnus

     Leżał w wannie, zażywając gorącej, odprężającej kąpieli. Wdychał swój ulubiony zapach drzewa sandałowego. Jego celem, było wyluzowanie się i odprężenie, przed jutrzejszym pokazem. Włożył w ten projekt całe swoje serce i duszę, więc chciał, by wszystko się udało. Zazwyczaj relaksująca kąpiel zdawała rezultat, lecz tym razem, nawet ona nie potrafiła ukoić jego zszarganych nerwów.
    Postanowił, że potrzebny mu jest wysiłek. Szybko przebrał się w strój do biegania i już miał wychodzić, gdy usłyszał jak jego sąsiad przekręca klucz w drzwiach.
Magnus szybko poprawił włosy i z szerokim uśmiechem, otworzył drzwi. Tak szybko, jak na jego twarzy pojawił się uśmiech, tak szybko, jego twarz zmartwiała.
 - Alexandrze! - Podniósł głos.
 - Magnus? - Uniósł brwi wysoko, nie wiedząc o co właściwie chodzi i dlaczego Magnus ma taką zszokowaną minę
Azjata podszedł do niego, uniósł dłoń i delikatnie, opuszkami palców, przejechał po jego policzku.
 - Co ci się stało? - Zapytał zmartwionym głosem. Dopiero teraz, Alec zorientował się, że zostały mu pamiątki po walce, w postaci sińca na kości policzkowej i rozciętej wargi.
 - Ach...- Zawahał się. - O to pytasz, to nic takiego. Miałem mały wypadek na placu budowy. - Zarumienił się, gdy Azjata przejechał palcem po jego wardze.
- Trzeba coś z tym zrobić. Pewnie nie masz w swoim mieszkaniu apteczki?
- Nie. - Właściwie to miał, ale nie  mógł zaprosić Magnusa do siebie, gdyż, na pewno zdziwiłby go widok, broni, którą Alec czyścił rano, a która leżała teraz na stole.
 - Tak myślałem. Chodź. - Wskazał na swoje drzwi. - Zaraz coś z tym zrobimy.
 - Magnus... Nie musisz. To nic takiego. Za kilka dni nie będzie po tym śladu. - Stał tam taki zarumieniony, ze spuszczoną głową i właśnie w tym momencie, Magnus zrozumiał, że tak właściwie to ostatnimi czasy, najbardziej rozluźniony był właśnie w towarzystwie Alexandra. Uznał, że byłoby miło, gdyby to właśnie z nim mógł spędzić dzisiejszy wieczór.
 - Nie daj się prosić, Alexandrze. - Spojrzał mu w oczy. - Naprawimy twoją twarz, a przy okazji spędzimy trochę czasu razem.
 - Dobrze. - Uśmiechnął się delikatnie i ruszył za czarującym sąsiadem.

Alexander

     Siedział na skraju  wanny, czekając aż Magnus wyjmie apteczkę. W całej łazience można było wyczuć intensywny zapach drzewa sandałowego, tak charakterystycznego, dla jednej znanej mu osoby.
 - Zaczniemy od sinika. - Zaczął Azjata, pochylając się nad zawstydzonym Alekiem. Łowca nie wiedział, gdzie ma podziać oczy. Czuł delikatny dotyk na twarzy i ten oszałamiający zapach... Dodatkowo, Magnus był na tyle blisko, że jego oddech owiewał go, wywołując przyjemne dreszcze.
 - Mam nadzieję, że to coś da. - Powiedział cicho, po nałożeniu żelu chłodzącego na fioletowo czerwoną plamę na twarzy Aleca. - Teraz usta. Może trochę zapiec.
Magnus dotknął rozcięcia na wardze i wsmarował w to miejsce jakiś medykament. Alec nawet nie zwrócił uwagi na pieczenie. Całą swoją uwagę skoncentrował na skupionej twarzy chłopaka, stojącego przed nim. Z tak bliskiej odległości, mógł dostrzec każdy kawałek jego boskiej twarzy. Tym razem, Magnus nie miał na sobie ani odrobiny makijażu, ani brokatu. Promieniowało od niego ciepło, a Alec był aż zanadto świadomy tego jak blisko się znajdują i tego, jak palce Magnusa delikatnie muskają jego dolną wargę.
 - No proszę. I gotowe. - Uśmiechnął się szeroko, nadal się nie odsuwając. - Więc teraz powiedz mi na co masz ochotę?
 - Hmm... - Alec musiał się skupić, by przestać, choć na chwilę, myśleć o ustach Azjaty, tak blisko tych jego. - Może spacer? Wychodziłeś gdzieś... Nie chcę ci przeszkadzać.
 - Oj daj spokój. - Machnął ręką. - Ty mi nigdy nie przeszkadzasz, cukiereczku.
 - Cukiereczku? - Zapytał, totalnie zarumieniony.
 - Chciałem wypróbować nowego przezwiska. - Znowu obdarzył go uśmiechem. - Pasuje idealnie, zwłaszcza do tych rumieńców.
- Magnus... - Sapnął. - Przestań mnie zawstydzać.
- Nie mogę - Odsunął się i wyprostował, dzięki czemu, Alec na powrót mógł oddychać normalnie. - Więc spacer?
 - Tak. Z miłą chęci.
    Wyszli z budynku w ciszy i skierowali się do parku, w którym Azjata miał zwyczaj biegać.
Wieczór był przyjemy, delikatny wiatr poruszał liśćmi i rozwiewał, nigdy nie ułożone, włosy Aleca.
Dopiero, gdy znajdowali się w mniej zatłoczonej części parku, odezwał się Magnus.
 - Mogę ci zadać pytanie? - Alec nie bardzo był chętny, bo nie chciał znowu kłamać, ale mimo wszystko zgodził się kiwnięciem głowy.
 - Zastanawia mnie, dlaczego cały czas, jesteś sam. W prawdzie nie mieszkasz tu od dawna, ale nigdy nie widziałem cię w towarzystwie kogoś innego. - Alec musiał się chwilę zastanowić nad odpowiedzią, ale w końcu uznał, że w tej sytuacji, może powiedzieć prawdę.
- Właściwie to lubię być sam. Może już zauważyłeś, ale jestem raczej skrytą osobą. Mam rodzinę, rodzeństwo, ale oni są inni. Bardziej rozrywkowi. Nie bardzo się dogadujemy. Mam też jedną prawdziwą przyjaciółkę, Clary. Zupełnie nie wiem, jakim cudem tak dobrze się rozumiemy, bo ona jest szalona. Przypuszczałem, że prędzej dogada się właśnie z Izzy i Jace'm, ale wybrała mnie i okazała się być najlepszą przyjaciółką jaką mógłbym sobie wymarzyć - Uśmiechnął się odrobinkę, na myśl o swojej rudowłosej przyjaciółce.
 - Tak. Zauważyłem, że jesteś skryty, ale powiem ci, że zauważyłem też, że z każdą naszą rozmową, robisz się coraz bardziej otwarty.
 - To przez ciebie. - Parsknął. - Zadajesz dużo pytań.
 - Cieszę się, że na nie odpowiadasz. - Odwzajemnił uśmiech. - A skoro już na nie odpowiadasz, to zdradź mi jeszcze jedną rzez.
- Słucham? Co chciałbyś jeszcze wiedzieć? - Magnus przez chwilę się zastanawiał, ale w końcu znowu się odezwał.
- Powiedz mi, jakim cudem, z tak cudownym ciałem i pięknym wnętrzem, nie masz dziewczyny? Przecież to takie marnotrawstwo! - Słowa Magnusa zszokowały i znowu go zawstydziły. Po pierwsze, nie był przyzwyczajony, by ktoś, w tak otwarty sposób, go komplementował, a po drugie, Alec nie wiedział, jak ma odpowiedzieć na to pytanie. Wiedział, za to, że jego zadaniem jest poderwać Magnusa, a by to zrobić, ten musiał być w stu procentach przekonany o jego orientacji. Jednak największy problem polegał na tym, że Alec nie do końca był pogodzony ze swoją odmiennością i jeszcze nigdy nie mówił tego tak otwarcie. Mimo wszystko, wiedział, że musi się przemóc.
 - Miło mi, że tak twierdzisz. - Posłał mu delikatny uśmiech. - Jakby ci to powiedzieć... Jestem gejem, więc raczej trudno, by mi było mieć dziewczynę. Na drugą część pytania już ci odpowiedziałem. Jestem skryty, więc trudno mi nawiązywać nowe znajomości, nie wspominając już o bliższych relacjach.
 - Wiedziałem. -Magnus uśmiechnął się  z zadowoleniem. - Od naszego pierwszego spotkania, wiedziałem, że mamy coś wspólnego, ale i tak musiałem się upewnić.
 - A ty? - Alec odbił piłeczkę. - Jakim sposobem, ty nie masz nikogo? Jesteś najśmielszą osobą, jaką poznałem. Na pewno nie masz problemu z nawiązywaniem kontaktów.
 - Nie, to prawda. - Zaśmiał się. - Nie mam z tym kłopotów. Problem polega raczej na tym, że wokół mnie zazwyczaj, kręcą się mało ciekawe osoby. Wszyscy patrzą na mnie i widzą szalonego artystę, skorego do flirtowania imprezowicza, a ja chciałbym żeby ktoś zwrócił uwagę na tę drugą z moich stron.
 - Ja nie widzę w tobie imprezowicza. Raczej skupionego projektanta, który wygląda po prostu niesamowicie w kolorowych strojach i ekstrawaganckim makijażu. Widzę też kogoś, kto pachnie drzewem sandałowym, rzuca dwuznacznymi tekstami i świetnie gotuje.
 - Schlebiasz mi Alexandrze. - Mruknął. - Chyba właśnie dlatego tak dobrze się dogadujemy.
 - A czy, teraz ja mogę zadać ci pytanie
 - Oczywiście, cukiereczku.
 - Gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, wydawałeś się być czymś bardzo przygnębiony... Mogę zapytać co cię tak zmartwiło?
 - Nie mówiłem ci, ale jakiś czas temu, w wypadku, zginęła moja mama. Od zawsze byliśmy ze sobą zżyci. Ona mnie wspierała i rozumiała mnie, jak nikt inny... A teraz, tak po prostu, jej nie ma i czasami nie wiem co ma ze sobą zrobić. - Alec zauważył, że po policzku chłopaka zaczęły spływać niekontrolowane łzy. Pierwszy raz widział, by Magnus płakał. Nawet na pogrzebie, wydawał się być niewzruszony. Nie mógł patrzeć na tego silnego chłopaka w takim stanie, i nie mógł sobie wybaczyć, że tak właściwie, to on doprowadził do obecnego stanu Azjaty.
    Chwycił Magnusa za ramię, by ten zatrzymał się i przyciągnął go do siebie. Mocno przytulił i zanim zdążył nad tym pomyśleć, objął go w pasie i zaczął masować jego plecy, by choć odrobinę go uspokoić.
- Magnus. - Szeptał. - Nie płacz. Jestem przy tobie.
Magnus mocniej się wtulił w szerokie ramiona Aleca i powoli się uspokajał.
- Przepraszam, Alexandrze. Nie często się tak zachowuję. Nie chciałem obarczać cię tym wszystkim.
- Nic się nie stało. - Azjata odsunął się odrobinę od Aleca, a ten, w przypływie odwagi, otarł pozostałości łez z twarzy Magnusa. - Zawsze możesz na mnie liczyć - Uśmiechnął się pocieszająco.
- Wiem. Dziękuję. Jesteś aniołem.

When hope and love has been lost // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz