Rozdział X

3.1K 232 25
                                    

Magnus

     Gdy, tym razem, wracał z pracy, postanowił nie ryzykować i wziął taksówkę. Nie chciał narażać się na kolejny atak. W domu czuł się bezpiecznie, a poza tym, było mu dziś wyjątkowo spieszno, by zobaczyć właściciela cudownych oczu, które prześladowały jego myśli. Liczył na to, że los będzie tak dobry i spotka, w drodze do mieszkania, Alexandra.
      Los okazał się mu sprzyjać, bo gdy tylko wszedł do budynku, dostrzegł Aleca czekającego na windę. Od razu do niego podszedł.
- Witaj sąsiedzie. - Obdarzył go zawadiackim uśmiechem, który wywołał rumieńce na jego twarzy. - Jak tam stare budynki?
- Nadal stoją. - Zażartował.
- Gdyby mną zajmował się tak kompetentny architekt, też bym stał... też bym się starzał, byleby tylko o mnie zadbano. - Próbował wybrnąć. Nie wiedział co go opętało, by tak, ni z gruszki ni z pietruszki, rzucać takimi dwuznacznościami. - Alexander, jednak tylko bardziej poczerwieniał i zmienił temat.
- A jak było u ciebie w pracy? -
 - Cudownie. - Zaćwierkał. - Właśnie skończyłem kolejny projekt i z tego powodu, zapraszam cię dziś do siebie na kolację. - Uśmiechnął się szeroko. - Widziałem, że nie masz jeszcze pełnego dostępu do kuchni, a nie skromnie muszę powiedzieć, że jestem dobrym kucharzem.
- Dziękuję - Spąsowiał już totalnie. - To bardzo miłe z twojej trony. Chętnie wpadnę.
- Ogólnie miły ze mnie człowiek, jednak niezwykle samotny, nie licząc kota. Dziękuję, że dotrzymasz mi towarzystwa.
- O której mam być? - Zapytał, gdy drzwi windy otworzyły się na ostatnim piętrze. 
- O dwudziestej, ale nie przejmuj się, daleko nie masz. - Puścił mu perskie oko na odchodne i zatrzasnął za sobą drzwi.

Alexander

   Oparł się o drzwi i głęboko odetchnął. Po rozmowie z Clary, obiecał sobie, że zacznie w końcu działać. Uznał, że nic mu się takiego nie stanie, gdy zacznie odrobinkę flirtować z Magnusem, tymczasem, odniósł wrażenie, że to Azjata, flirtuje z nim. Najpierw ten ten tekst o... Właściwie sam nie był pewny co złotooki miał na myśli, a później zaproszenie na kolację... Najwyraźniej, jednak Alec wpadł mu w oko, skoro chce spędzać z nim czas. Z drugiej strony, możliwe, że po prostu, Magnus zaprosił go tylko dla zabicia czasu... Może chce spędzić z kimś czas, a Alec akurat był pod ręką. Tak czy inaczej, jego plan opierał się na tym, by zbliżyć się do Magnusa, nie ważne w jaki sposób.
   Wziął prysznic i ubrał się, jak zwykle, w jedne ze swoich czarnych ciuchów. Już na pierwszy rzut oka, różnili się od siebie. Magnus kolorowy jak papuga, a Alec biało czarny, jak... Pingwin.
-Pingwin. - Pomyślał. - Ale za to jaki uroczy pingwin.
   
W pół do dwudziestej, Alec nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca. Już dawno się tak nie stresował podczas misji, a przecież tym razem nie musiał nikogo tropić, zabijać czy z nikim walczyć. Wystarczyło pójść na kolację do przystojnego mężczyzny. Czy to aż tak wiele? Dla Aleca wydawało się to być, ponad jego siły. Mimo to, postanowił, że pójdzie,a on nigdy nie łamał obietnic. Nawet tych, które obiecał sam sobie.
Nie patrząc na zegarek i nie oglądając się za siebie, Alec zatrzasnął za sobą drzwi i ruszył w stronę tych naprzeciwko. Zapukał w nie kilka razy, a gdy nikt nie odpowiedział, po prostu wszedł do środka. Tłumaczył swój nietakt tym, że gdyby Magnusowi coś się stało, to on stałby teraz pod jego drzwiami, uprzejmie czekając na pozwolenie, by wejść.
Skierował się prosto do kuchni, z której dobiegały go cudowne zapach przypraw.
- Magnus? - Zapytał, rozglądając się po kuchni połączonej z jadalnią i salonem, ale nie usłyszał odpowiedzi, więc skierował się w stronę korytarza, gdzie powinny znajdować się sypialnie.
Stanął jak wryty, gdy już tam dotarł. Kompletnie zapomniał, że na końcu tegoż to korytarza, znajduje się także łazienka. Jednak nie tylko on o czymś zapomniał. Mianowicie, Magnus ewidentnie zapomniał zamknąć do niej drzwi, zanim zaczął korzystać z prysznica.
Stał tyłem, a przeszklona obudowa, zupełnie niczego nie zasłaniała.
Alexander przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać wzroku od umięśnionych pleców i pośladków Azjaty. Po oliwkowej skórze, spływała woda, zmywając z niej stróżki białej piany. Magnus mógłby grać w reklamach. Jego ciało miało idealne proporcje i tak kusząco wyglądało, gdy nie było niczym osłonięte.
      Alec zamrugał, by otrząsnąć się z szoku, który wywołał w nim widok nagiego Magnusa. Szybko odwrócił się na pięcie i jak najszybciej skierował się do swojego apartamentu. Od razu podszedł do zlewu, nalał do szklanki zimnej wody i wychylił jej zawartość, za jednym zamachem.
Jeśli miał zamiar zjeść kolację z Azjatą, musiał ochłonąć z nadmiaru niespodziewanych wrażeń.
     Siedział jak na szpilkach, wpatrzony w zegar, który nieubłaganie wybijał godzinę dwudziestą. Dla pewności, Alec poczekał, aż wskazówki będą wskazywać dziesięć po i dopiero wtedy ruszył z powrotem do mieszkania sąsiada.
Zapukał i tym razem nie musiał sam się zapraszać, bo w drzwiach od razu pojawił się Magnus, ubrany w bordową koszulę i czarne, obcisłe spodnie, które jak na złość, opinały to, o czym Alec starał się zapomnieć.
- Jesteś. - Azjata przywitał go słonecznym uśmiechem. - Myślałem, że już nie przyjdziesz.
- Przepraszam. Coś mnie zatrzymało. - Poczerwieniał na wspomnienie nagiego Magnusa.  
- Najważniejsze, że już jesteś. - Poprowadził go do jadalni i gestem wskazał gdzie ma usiąść. - Mam nadzieję, że lubisz Cannelloni ze szpinakiem? - Uniósł jedną brew pytająco.
- Zjem wszytko co jest ciepłe i nie jest przygotowane przeze mnie lub moją siostrę - Odpowiedział, posyłając w jego stronę, delikatny uśmieszek.
- Aż tak źle gotujesz?
- Nie chcesz się o tym przekonać. - Westchnął ciężko. - Jeśli po drodze nie spalę kuchni to, to co ugotuję i tak nie nadawać się będzie do spożycia.
- W takim razie, coś czuję, że będziesz u mnie częstym gościem.
- Daj spokój. - Przewrócił oczami. - Jakoś do tej pory sobie radziłem. Z resztą zawsze mogę zjeść na mieście.
- Nie daj się namawiać. - Azjata próbował go przekonać. - Od czasu do czasu, możesz wpaść do mnie. - Szkoda gotować tylko dla jednej osoby.
- Dobrze. Postaram się wpadać, co jakiś czas. - Odwzajemnił uśmiech. - Właściwie, to gdzie nauczyłeś się tak gotować? To jest pyszne. - Wskazał na swój talerz.
- Akurat t nie jest najwybitniejsze danie. - Wzruszył ramionami i momentalnie posmutniał. - Moja mama nauczyła  mnie gotować. Od dziecka przesiadywałem z nią w kuchni i tak jakoś samo wyszło.
Alec nie wiedział co ma powiedzieć. Nie chciał wchodzić na temat jego mamy, bo nie chciał, by Magnus był smutny, tym bardziej, że Alec znał każdy szczegół tej historii.
- Ale nie rozmawiajmy o tym. - Machnął ręką - Lepiej opowiedz mi coś o sobie.
- Co chcesz wiedzieć? - Alec był wdzięczny za zmianę tematu, lecz nie spodziewał się, że wpadnie z deszczu pod rynnę. Nie chciał znowu kłamać
- Wiem już te najważniejsze rzeczy, ale dziś chciałbym, żebyś opowiedział mi, na przykład, o swojej rodzinie. Jacy oni są? Co lubią robić? Jak się z nimi dogadujesz? Po prostu chcę cię lepiej poznać.
     Alexandrowi ulżyło. Dzięki takiemu zestawowi pytań, nie musiał kłamać.Mógł mu opowiedzieć o zajęciach po pracy, przecież każde z nich, było normalnym, niewyróżniającym się, obywatelem, gdy akurat nie łapali żadnego złoczyńcy.
    Wieczór minął im w bardzo przyjemnej atmosferze. Rozmawiali, śmiali się, jedli. W pewnym momencie, Alec zupełnie zapomniał, że praktycznie, nadal jest w pracy. W końcu mógł się rozluźnić, a towarzystwo Magnus w żaden sposób go nie krępowało. Zastanawiał się nawet, jakby wyglądało jego życie, gdyby prowadził je w taki sposób jak inni. Bez niebezpieczeństwa, adrenaliny i całej tej otoczki złych ludzi. Później jednak uświadomił sobie, że mimo wszystko, z jakiegoś powodu wybrał takie życie i jak do tej pory odpowiadało mu w stu procentach.


A to pączuszki zboczuszki :P

When hope and love has been lost // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz