Rozdział XX

2.9K 235 24
                                    

Alexander

    Szedł szybkim krokiem, omijając kałuże. Gdy jeszcze był w domu, tak bardzo był skupiony na tym co zamierzał zrobić, że zupełnie nie zauważył, że na zewnątrz rozwikłała się wichura.
Skręcił za róg i  oparł się o ścianę Zamknął oczy i spróbował się choć odrobinę uspokoić. W myślach liczył do dziesięciu i starał się oddychać miarowo. Problem polegał na tym, że gdy tylko zamykał oczy, pod powiekami, widział obraz z przed chwili. Widział tę piękną kobietę i Magnusa, prawie pół nagiego. Nie potrafił przejść obok tego obojętnie. Dopiero teraz, pierwszy raz w życiu, doświadczył czym, tak naprawdę, jest zazdrość. Prawda była taka, że chciał być na miejscu tej dziewczyny i właśnie to go tak przerażało.
    Gdy brał kolejny głęboki oddech, poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Powoli otworzył oczy. Stał przed nim. Nadal w samym szlafroku, który teraz był zupełnie mokry. Jego włosy spadały mu na twarz i Alec mimo tego co przed chwilą widział, miał ochotę odgarnąć je, by w całości mógł dojrzeć jego piękne oczy.
 - Alexander. - usłyszał cichy szept.
 - Magnus. - Odpowiedział równie cicho i próbował spuścić wzrok, ale Azjata szybko chwycił go pod brodę, by móc spojrzeć mu w oczy i znowu się odezwał.
 - Mokniesz.
 - Nie bardziej od ciebie. - Alec nie wierzył, że rozmawiają o pogodzie, w momencie kiedy tyle innych słów powinno zostać wypowiedzianych.
 - Dawno się nie widzieliśmy... - Alec podjął próbę. - Unikałeś mnie.
 - Tak, cukiereczku. Unikałem. - Westchnął, a ręka, którą trzymał pod jego brodą, przesunął na policzek. Alec przymknął oczy i wtulił się w jego ciepłą dłoń.
- Dlaczego? - Zapytał, nadal nie otwierając oczu.
- Dla twojego dobra. - Odrzekł. - To dłuższa historia. Nie na teraz. - Westchnął i odsunął swoją dłoń. Alec otworzył oczy.
 - To co widziałeś przed chwilą... - Zaczął, ale Alec nie pozwolił m dokończyć.
 - Nie, Magnus. Nie musisz się tłumaczyć
- Ale chcę. - Przybliżył się do niego tak, że teraz stykali się ciałami. - Camille przyszła do mnie, zapewne po to, by wyprowadzić mnie z równowagi. Kiedy kazałem jej wyjść, pocałowała mnie. Wcale tego nie chciałem. - Skończył i spojrzał mu w oczy. - Powiedz coś, proszę.
- Ja... - Zawahał się, ale po chwili kontynuował. - Ja myślałem, że mnie lubisz. Że coś nas łączy... Chciałem, by to było prawdziwe, ale ty zacząłeś mnie unikać. Od dwóch tygodni nie odezwałeś się do mnie ani słowem. Ja nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć... Zastanawiałem się co zrobiłem nie tak, myślałem, że coś jest między nami. - Westchnął ciężko. - Trudno mi się o tym mówi. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego... - Alec nie wiedział co miałby jeszcze dodać. W tych słowach, mniej więcej, zawarł to o czym myślał od kilku dni. Czekał na odpowiedź Azjaty, ale ten uparcie milczał.
Alec na powrót oparł się o ścianę i przymknął oczy. Chwilę potem, poczuł na swoich wargach delikatne usta Magnusa. Z szoku, jakiego doznał, na początku, nie do końca wiedział co ma w tej sytuacji zrobić. Dopiero po chwili dotarł do niego sens całej tej sytuacji i w końcu zareagował. Przyciągnął Magnusa do siebie i oddał pocałunek. Oboje byli całkiem  mokrzy od, wciąż padającego, deszczu. Szlafrok Magnusa kleił się do jego smukłego ciała. Alec położył ręce na jego biodrach i w przypływie namiętności, zaczął gładzić śliski materiał. Magnus nie był mu dłużny. Wsunął dłonie pod zupełnie przemoczoną koszulkę i gorącym dotykiem, rozpalał każdy z jego mięśni.
Alec rozchylił odrobinę usta i pozwolił pogłębić pocałunek. Azjata smakował idealnie, tak jak sobie to wyobrażał.
Po kilku długich chwilach, ich usta się rozłączyły, ale Alec nie zdjął dłoni z bioder chłopaka. Chciał mieć go blisko siebie. Jak najbliżej.
- Było tak, jak zawsze to sobie wyobrażałem. - Pierwszy odezwał się Magnus.
 - Czytasz mi w myślach. - Alec uśmiechnął się delikatnie. - Chodź do domu. Jesteśmy cali mokrzy, a ty nie masz nawet butów. - Dopiero teraz zauważył, że Azjata wybiegł za nim, dokładnie tak jak stał.
Magnus splótł swoje gorące palce z tymi jego, zimnymi i ruszyli w stronę domu.

Magnus

   Teraz została ta najbardziej niezręczna część. Magnus miał nadzieję, że nie zastanie w swoim  mieszkaniu Camille. Wybiegając za Alexandrem, chyba dostatecznie pokazał jej, że ona go wcale nie interesuje.
     Magnus nie do końca wiedział czy postępuje dobrze. Pocałował Aleca, bo już dłużej nie mógł wytrzymać, patrząc na jego smutną minę. Pocałował go również, bo bardzo chciał to zrobić, odkąd tylko pierwszy raz go ujrzał.
Naprawdę było tak, jak sobie to wszystko wyobrażał, a może nawet i lepiej...
     Weszli do budynku i nadal trzymając się za ręce, ruszyli do windy. Tam też się nie puścili. Magnus kreślił kciukiem małe kółeczka na dłoni Aleca. Od tak dawna marzył o tej chwili, że teraz nie wiedział jak ma się zachować On, doświadczony projektant, który był już i z kobietami i mężczyznami, nie wiedział co ma zrobić z delikatnym Aleckiem.
     Gdy dotarli na najwyższe piętro, musieli się rozdzielić. Problem polegał na tym, że Magnus wcale tego nie chciał. Nie teraz, kiedy wiedział już jak smakują usta niebieskookiego.
- Nie chcę żebyś sobie poszedł. - Wypowiedział swoje myśli na głos, nie przeszkadzało mu nawet, ze zabrzmiał bardzo infantylnie.
- Nie odchodzę daleko. - Alec uśmiechnął się do niego szeroko. - Musimy się wysuszyć, a jeśli chcesz, to gdy skończę, to do ciebie przyjdę.
- Chcę. - Magnus przyciągnął go do siebie i przelotnie cmoknął w usta. - Będę czekać.
     Tymczasem na niego czekało rude stworzenie, które aktualnie rozprawiało się z kablem od ładowarki.
- Głodny, co?  - Zapytał kota, zrzucił swój przemoczony szlafrok i nasypał Prezesowi do miski jego kociego przysmaku.
     Od razu skierował się do łazienki. Dopiero teraz, gdy Alexandra nie było obok, poczuł jak bardzo jest mu zimno. Bieganie w szlafroku podczas deszczu, na pewno nie było najlepszym rozwiązaniem.
Szybko wskoczył pod ciepły strumień wody i jeszcze szybciej wykonał wszystkie wieczorne rytuały pielęgnacyjne. Jak najszybciej chciał być znów z Alexandrem.
Jakie było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że chłopak już siedzi na jego kanapie i głaszcze najedzonego kota. Widok ten był ta uroczy, że Magnus na chwilę przystanął, by móc się lepiej przyjrzeć.
-Polubił cię. -Odezwał się w końcu.
 - Magnus. - Alec przestał głaskać kota, który od razu zeskoczył z jego kolan, na podłogę. - Drzwi były otwarte, więc sam się zaprosiłem.
- Nic nie szkodzi.. - Machnął ręką - Może masz ochotę na kubek gorącej czekolady?
- Z miłą chęcią. - Uśmiechnął się delikatnie. - Ale coś czuje, że i tak już nic nie zdoła mnie dzisiaj rozgrzać, skoro prysznic nie dał rady.
-Nie bądź taki pewny, ja spróbuję. - Rzucił i udał się do kuchni, zostawiając Aleca z uroczymi rumieńcami na twarzy.
    Już po chwili oboje siedzieli z parującymi kubkami. Między nimi zapadłą krępująca cisza. Żaden z nich nie wiedział od czego zacząć. Magnus obserwował jak Alec mało umiejętnie unika jego wzroku. Wyglądał tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymywał.
- Wyrzuć to z siebie, Alexandrze. - W końcu Magnus nie wytrzymał. - Ja nie gryzę. Chyba, że ładnie poprosisz. - Na twarzy Aleca znów pojawiły się głębokie rumieńca.
- No właśnie o to chodzi. - Zaczął cicho, nie patrząc mu w oczy. - Nie odzywałeś się długo, później mnie całujesz, a ja już w tym wszystkim się gubię.
- Alexandrze... - Odstawił, prawie już pusty kubek, na stolik i chwycił go za rękę. - Wiem, że to wydaje się dziwne i nielogiczne, ale unikałem cię, żeby, w pewien sposób, cię chronić. Teraz już wiem, że  to nie ma najmniejszego sensu, bo te dwa tygodnie były dla mnie istną torturą - Alec w końcu na niego spojrzał. - Nie pytaj przed czym cię chroniłem, bo na razie i tak nie mogę ci powiedzieć, musisz jednak wiedzieć, że wcale nie chciałem cię unikać. To było tak, jakby ktoś zgasił słońce. Nie do przeżycia. - Westchnął ciężko i kontynuował. - To co powiedziałeś, wtedy, w tej uliczce... Ja czuję tak samo. Myślę, że coś nas łączy i bardzo nie chcę tego zepsuć... - Przygryzł wargę w oczekiwaniu na reakcję Aleca. Miał nadzieję, że jakoś to wszystko sobie poukłada.
- Rozumiem. Nie będę pytał, póki sam nie uznasz, że chcesz mi powiedzieć.
- Dziękuję. Jesteś naprawdę wspaniały. - Magnus przysunął się bliżej Aleca i wtulił się w jego ramię. Niebieskooki pachniał zabójczo. Magnus był pewien, że już do końca życia, to będzie jego ulubiony zapach.
- Wiesz co? - Alec odezwał się po dłuższej chwili.
-Mhm? - Nie było go stać na nic więcej, tak bardzo był zmęczony. Jakimś cudem wszystkie procenty uleciały z niego, gdy tylko dostrzegł Alexandra, wtedy, na swoim progu. 
- Chodźmy spać. - Zaproponował.
- Nie chcę.
- Przecież widzę, ze zasypiasz. - Stwierdził z błąkającym się na jego ustach uśmieszkiem.
- Tak, ale nie chcę żebyś odchodził. - Jego rozmówca się nie odezwał, ale już po chwili, Magnus poczuł delikatne szarpnięcie do góry. Momentalnie otworzył oczy. Okazało się, że właśnie jest w ramionach Alexandra i ewidentnie, jest niesiony do sypialni.
Alec miękko położył go na jednej stronie łóżka, a sam wcisnął się pod kołdrę z drugiej strony. Przygarnął Azjatę do swojego boku i wyszeptał.
- Nigdzie się nie wybieram.

When hope and love has been lost // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz