Rozdział II

4K 292 23
                                    

Alexander

      Wychodził właśnie z komisariatu policji wraz ze swoją starą przyjaciółką Clary. Jej ojciec, Luke był policjantem. To właśnie on przekazywał łowcą głów informacje na temat zbiegów.
Alec chciał dowiedzieć się czegoś więcej o wypadku Melindy Bane. Ufał swojej matce. Skoro ona uważała, że za tym "wypadkiem" stał były partner kobiety, to on w to wierzył. Wiedział, że jak najszybciej musi się dowiedzieć kim on jest. Jego celem było namierzenie zbira i odstawienie w ręce władzy. Na razie, jednak nie miał żadnych informacji na temat tajemniczego zbiega, więc postanowił przyjrzeć się Magnusowi. Gdy Luke zdobędzie jakieś cenne informacje da mu znać.
 - Co robisz dziś wieczorem? - Clary była w bardzo dobrym humorze. Przez misje Aleca, już dawno się z nim nie widziała. Był jej jedynym przyjacielem. Poznali się jeszcze w college'u. Alec trzymał się tylko ze swoim rodzeństwem. Był samotnikiem, ale nie dlatego, że nikt go nie lubił, wręcz przeciwnie. Z jego wyglądem i pozycją społeczną, mógłby zaprzyjaźnić się dosłownie z każdym, ale on nie chciał. Od zawsze był skupiony na rodzinie, nauce i rodzinnym biznesie. Jako najstarszy z rodzeństwa chciał, po śmierci ojca, przejąć interes. Od zawsze był twardy, zawsze dążył do osiągnięcia zamierzonego celu. Ta cecha przydawała mu się w pracy. By dopaść uciekinierów, najpierw potrzebny był plan. Później trzeba było go wykonać, a do tego prócz siły i inteligencji, potrzebna była też determinacja. Alec nadawał się idealnie do tej pracy. 
 - Nic ciekawego. - Odpowiedział. -  Na razie nie mam żadnych planów, co do następnego zadania, więc jestem cały dla ciebie.
- Miło mi to słyszeć! - Obdarowała go szerokim uśmiechem. - Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam. Brakowało mi twojego zrzędzenia, przypalonych posiłków i imprez, na których się nie bawisz.
 - I pewnie na jedną z nich masz zamiar mnie zabrać, prawda? - Obdarzył ją krzywym uśmiechem.
-  Czytasz mi w myślach. - Objął ją w pasie. Wcale nie przeszkadzało mu, że była dużo niższa od niego. W końcu była jego najlepszą przyjaciółką. Mała Clary. Słodka i niewinna. Po prostu jego. To właśnie ona wiedziała o nim najwięcej. Doskonale zdawała sobie sprawę czego Alec pragnie i czego potrzebuje. Jako jedyna, wiedziała, że Alexander, tak bardzo głęboko w sobie, pragnie miłości i czułości. Pragnął kogoś, kto martwiłby się o niego, gdy on będzie na misji. Kogoś kto obdarzy go szczerą i nieograniczoną miłością, ale nie taką matczyną, bo to miał. Chciał mieć dla siebie kogoś, kto zdecydowanie nie będzie kobietą.
     Alec w prawdzie nie miał żadnego doświadczenia w związkach, ale za to miał szerokie pojęcie o tym, jakby chciał by jego związek wyglądał. 
     Poza Clary i swoim rodzeństwem, nie miał żadnych bliskich znajomych, więc dzisiejszy wieczór, właśnie w ich towarzystwie chciał spędzić. Jednak Jace miał randkę, a Izzy, po skończonym zadaniu, jedyne czego pragnęła, to wyluzować się i spędzić te wolne chwile w towarzystwie wina, miękkiej kołdry i dobrego filmu. Tym sposobem zostali sami...
     Alec nie lubił siedzieć w domu. To miejsce przypominało mu o pracy jaką wykonuje. Uwielbiał ją, ale każdy potrzebował chwili wytchnienia, nawet on. Lubił się bawić, tym bardziej, że rzadko miał na to czas. Może niekoniecznie w ulubionym klubie Clary - Pandemonium, ale przynajmniej znał już każdy jego zakamarek i przyzwyczaił się do przebywania w nim.
W pracy wiecznie musiał być skupiony, w stu procentach skoncentrowany. To pozwalało mu wykonać zadanie z najwyższą skutecznością. Rzadko popełniał błędy, jednak czasami się zdarzały. Mimo to, nadal miał największą ilość złapanych przestępców.
      Wyszedł spod prysznica i zerknął w lustro. Jego czarny tatuaż na szyi, przedstawiający runę, odcinał się na bladej skórze. Z czarnych, jak heban włosów skapywała woda na umięśniony tors, na którym również znajdowały się tatuaże.
Wciągnął na siebie skórzane, dopasowane, motocyklowe spodnie, założył czarną koszulkę z nadrukiem jego ulubionego zespołu, jeszcze tylko skórzana kurtka i był gotowy.
     Już o dwudziestej znajdowali się pod klubem. Zaparkował swój motocykl, poczekał aż Clary zsiądzie i w końcu mogli ruszyć
       Jak zwykle przywitała ich dudniąca muzyka, kłęby sztucznego dymu i multum roztańczonych ciał. Głośna muzyka dudniła w uszach młodego łowcy głów, jednak zupełnie mu to nie przeszkadzało. Uwielbiał muzykę, wypełniała wszystkie braki w jego życiu. Może niekoniecznie lubował się w techno, ale jakby nie patrzeć, to też była muzyka.
 - Co dziś pijesz? - Zapytał rudowłosą, gdy dotarli do baru.
 - To co zawsze. Wódka z pomarańczą.
 - Nie za mocno? - Uniósł brwi.
 - Skąd. Mam zamiar świętować twój powrót do domu za nas dwoje, skoro ty nie pijesz. 
 - Jak uważasz. - Po kilku minutach, Clary otrzymała zamówionego drinka. - Tylko się nie upij. Nie chcę holować cię do domu.
 - Spokojnie. - Wywróciła oczami. - Nie mam zamiaru.
     Skierowali się w stronę stolików, gdzie rozsiedli się na wygodnych kanapach.
 - Opowiadaj. - Zaczęła dziewczyna. - Jak tam w pracy? Ciężko było dopaść tego tam... Jak mu było?
 - Morgenstern. - Odmruknął. - Wszystko się udało. Złapałem go, przetransportowałem do Nowego Yorku i oddałem w ręce policji. Jeszcze długo posiedzi.
 - Jak długo zostajesz?
 - Już chcesz się mnie pozbyć? - Posłał w jej kierunku krzywy uśmieszek.
 - Och Alec. - Westchnęła i przesunęła się do niego, by złapać go za rękę. - Dobrze wiesz, że gdyby ode mnie to zależało, to już nigdy bym cię nie puściła.
 - Wiem, wiem. - Przyciągnął ją do siebie i zmierzwił jej rude loki. - Ale ja lubię tę pracę. Dzięki niej jestem wolny, podróżuję po świecie, a do tego pieniądze są kosmiczne.
 - I cały czas ryzykujesz. - Wtrąciła. - Pieniądze to nie wszystko.
 - Spokojnie. - Uśmiechnął się pocieszająco. - Na razie i tak nigdzie nie wyjeżdżam. - Mam zaoszczędzoną sporą sumę, a poza tym, moje kolejne zadanie znajduje się tu, w Nowym Yorku.
 - Tutaj? - Zdziwiła się. - Mało, który przestępca chowa się w najlepiej  strzeżonym mieście na świecie.
- W pewnym sensie masz rację, ale powiedzmy, że znajduje się tu coś, po co z pewnością się pojawi.
 - Przynęta? - Drążyła dalej.
- Tak jakby. - Machnął ręką i dodał.- Wiesz, że nie powinienem mówić ci nic, co dotyczy mojej pracy... A poza tym, podobno dzisiaj mieliśmy świętować mój powrót, a nie rozmawiać o następnym zadaniu?
 - Dokładnie tak! - Odłożyła pustą szklankę, wstała i pociągnęła Aleca za sobą. - Idziemy tańczyć.
 - Jak sobie życzysz. - Obdarował ją zawadiackim uśmiechem i ruszył za nią.
      Zarówno Alec jak i Clary mieli powodzenie wśród swoich rówieśników i nie tylko. Gdy tańczyli, oczy zebranych były skupione na nich. Mieli niepisaną umowę, że gdy do któregoś z nich, ktoś się dostawiał, udawali parę, by osoba ta się odczepiła. Clary nie chciała nikogo poza Jace'm, który  wydawał się być dla niej nieosiągalny, a Alec nie chciał przypadkowej osoby. Tak więc, gdy byli razem, mieli spokój od natrętnych adoratorów i adoratorek. 
    Powrót z imprezy był taki jak Alec od początku zakładał. Clary zdecydowanie przeholowała z drinkami, więc musiał wezwać jej taksówkę. Nie dałaby rady utrzymać się na motocyklu. Sam nie miał ochoty wracać jeszcze do domu. Noc była ciepła, a jego imprezowy nastrój wyparował. Godzina wydawał mu się na tyle odpowiednia, że postanowił zaparkować gdzieś swój pojazd i udać się na spacer. 
     Chyba jako jeden z niewielu, czuł się swobodnie w nocy. Był pewien swoich umiejętności, a oprócz tego zdążył się przyzwyczaić do pracy w nocy. Łatwiej było dorwać złoczyńce po zmroku, nie narażając przy tym postronnych osób.
     Alec przez długi czas nie zdawał sobie sprawy, że trafił na Brooklyn. Dokładnie pod adres azjaty, który pośrednio był jego kolejnym zadaniem. Odruchowo skierował się w to miejsce, co właściwie było zupełnie bez sensu. Magnus mieszkał na ostatnim piętrze wysokiego apartamentowca. Choćby nawet bardzo się postarał nie był w stanie sprawdzić co teraz się z nim dzieje. 
    Gdy już miał zbesztać się za ten głupi pomysł i wrócić do domu, przez przeszklone drzwi budynku, zauważył wychodzącego z windy Magnusa. 
Nie mógł przeoczyć takiej okazji do obserwacji zwyczajów chłopaka. Musiał go poznać bliżej, a skoro nie mógł tak po prostu do niegoo podejść, jedynym wyjściem była obserwacja z daleka. 
Ruszył za młodym mężczyzną w ciemne ulice Nowego Yorku. 

When hope and love has been lost // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz