Rozdział XIX

2.6K 211 23
                                    

Alexander

    Minęły już prawie dwa tygodnie odkąd Magnus, z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, zaczął go unikać. Alec już naprawdę nie wiedział co ma robić. Nadal bez przerwy go obserwował, ale było tak jak na początku. Jego głównym zadaniem, było zbliżenie się do Azjaty, tak by móc go strzec, zawsze i wszędzie. Plan nie wypalił. Alec doszedł do wniosku, że Magnus po prostu nie chce mieć z nim nic wspólnego.
     Czasami zdarzało się tak, że minęli się gdzieś na korytarzu czy windzie. Alec od czasu do czasu, celowo wpadał na niego w nieoczywistych miejscach. A to kawiarnia, gdzie Magnus kupował kawę do pracy, albo park, gdzie oboje biegali, rzucając w swoją stronę ukradkowe spojrzenia. Raz Alec nawet zaryzykował i "przypadkiem" wpadł na niego na parkingu. Magnus, jednak posłał mu tylko smutny uśmiech i z piskiem opon ruszył przed siebie.
    Alec miał już dość tej niewiedzy. Kompletnie nie rozumiał zachowania Azjaty. Przecież wiedział jak Magnus na niego patrzy, gdy myśli, że ten go nie widzi.
     Jakimś cudem, Alec, kilka razy wyłapał w jego spojrzeniu, nawet troskę, co było cholernie niewłaściwe, bo to właśnie on, troszczył się o jego bezpieczeństwo. Nie na odwrót.
Dodatkowo, jakby mało miał problemów, mama domagała się szczegółowego raportu jego postępów. Była w złym humorze, bo sprawa Asmodeusa w ogóle nie posuwała się do przodu.
Alec nie chciał mówić mamie o swoich dokonaniach. To sprawa była zbyt osobista, by dzielić się nią z kimkolwiek, a już na pewno nie z własną matką, która jednocześnie była jego szefową. Z resztą, nadal nie wymyślił nic, co mogłoby jej powiedzieć, tak by nie odebrała mu opieki nad Magnusem.
     Mimo, że ich relacja się pogorszyła, Alec cieszył się, że nadal może obserwować Azjatę. Teraz, gdy poznał go bliżej, wiedział jaki jest, sprawiło mu to jeszcze większą przyjemność.
     Czasami przesiadywał z Clary na dachu i podczas obserwacji, zwierzał się jej ze swoich uczuć. Rudowłosa miała rację. Wraz z mijaniem każdego kolejnego dnia, Alec co raz lepiej zaczynał rozumieć to co czuł do Magnusa. Bezprecedensowo, Azjata mu się podobał. Potrafił już nawet, sam przed sobą, przyznać się, że czuje do niego coś więcej niż tylko przyjaźń.
Niestety to wcale nie poprawiało sytuacji, w której się znajdował.

Magnus

   Kolejny dzień. Zupełnie taki sam jak poprzednie. Od dwóch tygodni kompletnie nic się nie działo. Każdy dzień Magnusa wyglądał tak samo. Wstawał, szedł do pracy, czasami biegał po parku i wracał do domu. Jedynymi chwilami, które były godne zapamiętania, były te, kiedy choć przez chwilę widział Alexandra. Kilka razy dostrzegł jak chłopak śledził go wzrokiem, tak jakby, chciał mu coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego, ale w ostatnim momencie powstrzymywał się.
Tego wieczoru, Magnus znów nie miał ochoty wychodzić z domu. Przebrał się w jeden ze swoich ulubionych satynowych szlafroków i nalał sobie lampkę czerwonego wina.
Dziś był piątek, więc to był idealny czas na, to by, choć odrobinkę, wyluzować się i nie myśleć za wiele.
    Podszedł do odtwarzacza i puścił jedną ze swoich ulubionych płyt. Już dawno w jego mieszkaniu nie było tak głośno. Magnus popijając wino z kieliszka, ruszał biodrami w rytm muzyki, jednocześnie wtórując wokaliście. Tak się zanurzył w rytm i słowa, że na chwilę kompletnie zapomniał o  swoich zmartwieniach.
Cały czas popijając wino skakał po kanapach, ślizgał się na kafelkach, nie zwracając uwagi na Prezesa, który na swoich małych łapkach, próbował parodiować jego ruchy. Dzięki alkoholowi odrobinę kręciło mu się już w głowie, nie pomagały też misterne piruety, wykręcane do taktu.
    Satynowy, czerwony szlafrok zsunął mu się z ramienia i teraz Magnus był praktycznie nagi, jednak to go nie zraziło i tańczył dalej. Co jakiś czas widział przelotnie drobinki brokatu spadające z jego włosów. Dokończył butelkę i otworzył następną. Gdy był już w połowie, kilka długich piosenek dalej, zaczęły go opuszczać siły. Teraz już nie skakał z konta w kont, tylko eterycznie ruszał się na boki. Odchylił głowę do tyłu, przymknął oczy, a pod powiekami od razu pojawił się obraz uśmiechniętego Alexandra.
     Podczas, gdy jedna piosenka się skończyła i już miała zaczynać się następna, Magnus usłyszał ciche pykanie do drzwi.
Zanim zdążył pomyśleć, czy to aby na pewno bezpieczne, zamaszystym krokiem ruszył w stronę  drzwi, które już po chwili stały otworem. Jednak to nie Alexander stał na progu. Jego oczom ukazała się wysoka brunetka o azjatyckich rysach twarzy. Jej pomalowane na czerwono usta, wykrzywione były w kokieteryjnym uśmiechu.
- Camille. - Magnus niemal wypluł jej imię. Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zmierzyła go wzrokiem, na dłużej zatrzymując się na, nadal odsłoniętym, ramieniu.
- Witaj, Magnusie. - Jej głos był uwodzicielski, ale na niego zupełnie to nie działało.
- Po co przyszłaś? - Camille weszła do mieszkania, nie zamykając za sobą drzwi. Podeszła do niego bliżej, a on się cofnął, nadal nie spuszczając jej z oczu.
- Ostatnio jesteś taki smutny, Magnusie. - W końcu zbliżyła się do niego na wyciągnięcie ręki. - Pomyślałam, że odwiedzę cię i dotrzymam ci towarzystwa. Jak za dawnych czasów. - Przesunęła ostrymi paznokciami po odsłoniętej skórze Magnusa, co wywołało u niego ciarki i to wcale nie z przyjemności.
- Nie twojego towarzystwa potrzebuję. - Odpowiedział sucho. - Natychmiast stąd wyjdź.
- Oj Mags... - Westchnęła z przebiegłym uśmiechem. - Zapomniałeś już, jak dobrze nam było razem? Rządziliśmy Nowym Yorkiem. Tylko ty i ja.
- Nigdy mi to nie odpowiadało, Camille. - Powoli tracił humor. - A teraz wyjdź, proszę, z mojego mieszkania.
- Dobrze. Jak chcesz. - Przysunęła się jeszcze bliżej, tak że teraz stali kilka centymetrów od siebie. - Tylko jeszcze jedno. - Wyszeptała i stanęła na palcach, by go pocałować.

Alexander

   Kolejny dzień spędził u siebie w mieszkaniu i już powoli miał tego dosyć.
Snuł się po pomieszczeniach i nie potrafił znaleźć dla siebie żadnego sensownego zajęcia.
Gdy usłyszał dochodzącą z naprzeciwka muzykę, był już na skraju nerwów. Tak bardzo był sfrustrowany, by w końcu dowiedzieć się o co chodzi Magnusowi, że nie potrafił usiedzieć na miejscu. Nigdy nie poddawał się uczuciom. Zawsze był skupiony na zadaniu. Opanowanie było jego drugim imieniem, więc dlaczego teraz nie potrafił wyciszyć się i przejść nad problemami do porządku dziennego?
Magnus zmienił go. Sprawił, że stał się innym człowiekiem, a w momencie, kiedy Alec zupełnie się pogubił w tych nowych emocjach, Magnus go zostawił.
    Alec nie mógł dłużej tego znieść. Podszedł do drzwi i chwycił  za klamkę. Jeszcze raz zastanowił się co ma zamiar powiedzieć, gdy ten otworzy już przed nim drzwi. Był pewien, że otworzy, bo Alec miał zamiar stać pod nimi do skutku. Za bardzo był zdesperowany, by teraz odpuścić.
   Nacisnął klamkę i wyszedł z apartamentu. Najpierw usłyszał głośną muzykę, później dostrzegł otwarte szeroko drzwi, ale i tak najbardziej zszokowało go to co zobaczył tuż za progiem mieszkania naprzeciwko.
W końcu zobaczył Magnusa w jednym z tych jego krótkich szlafroków. Błyszczące oczy, zmierzwione włosy. Kieliszek czerwonego wina w dłoni. Alec był pewny, że miałby lepszy widok, gdyby kobieta, stojąca na przeciw Magnusa przestała go zasłaniać. Ale nie... Ona stała tam na cholernie wysokich szpilkach i całowała jego Magnusa. Azjata miał otwarte oczy, które wyrażały szok. Gdy tylko dostrzegł kto stoi w drzwiach odsunął się szybko od dziewczyny.
Alec nie wiedział już co stało się później, bo kierował się już w stronę windy. Usłyszał tylko jak Magnus woła go po imieniu, a później drzwi się zamknęły i już jechał na dół.

When hope and love has been lost // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz