Rozdział VII

3K 239 28
                                    

Alexander

     Obudził go dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyciągnął po niego rękę, nawet nie spoglądając na wyświetlacz. Tylko jedna osoba dzwoniła do niego z samego rana.
 - Czego chcesz Izzy? - Wychrypiał do telefonu. 
- Witaj braciszku. - Zaświergotała. Alec czasami zastanawiał się, skąd brała te niespożytkowane zapasy energii. - Musisz mnie posłuchać, bo mam zamiar zrobić ci krótkie szkolenie podrywu.
 - Słucham?! - Otworzył jedno oko. - Myślisz, że bez twojej pomocy, nie dam sobie rady poderwać Magnusa?
 - Tak właśnie myślę. Nie obraź się bracie, ale twoje doświadczenie, jest co najmniej, słabe. Ja się na tym znam.
 - Dobra. - westchnął. - To niby, według ciebie, co powinienem zrobić?
  - Najważniejsze są przypadkowe spotkania. Musisz zrobić to tak, by myślał, że przeznaczenie chce was połączyć. Że los ciągnie was do siebie. Koniecznie musisz go komplementować. Wypadałoby też, żebyś był trochę bardziej pewny siebie. Zaciągnij go do łózka, a na pewno się w tobie zakocha.
- Isabell! - Usiadł na łóżku, wstrząśnięty słowami siostry. - Chyba oszalałaś. Nie mam zamiaru iść z nim do łóżka! - Podniósł głos spanikowany. - Mam go tylko poderwać, by spędzać z nim dużo czasu, przy okazji chroniąc go przed atakami. Tyle.
- Tak Alec, ale przecież co ci szkodzi, w końcu, pójść z kimś na całość? Teraz masz najlepszą okazję. - Nalegała.
 - Nie będę teraz, z tobą, na ten temat rozmawiać. Cześć! - Rozłączył się, rzucił telefon na szafkę i wstał.
    Jedna z rzeczy, o której mówiła jego siostra, mogła się sprawdzić. Przypadkowe spotkania, mogły być kluczem do serca Magnusa.

Magnus

    Postanowił znowu zrobić sobie wolne. Wczoraj nie potrafił wytrzymać w pracy. Tragały nim emocje, jakich do tej pory nie odczuwał. Zamiast skupić się na projektach oraz planowaniu pokazu, on potrafił myśleć tylko o tajemniczym nieznajomym, który uratował mu życie. Myślał o tym, że chciałby go spotkać jeszcze raz i o wszystko wypytać.
Niewiele wiedział na jego temat, ale lepiej czuł się ze świadomością, że ktoś go obroni, gdy zajdzie taka potrzeba. To podtrzymywało go na duchu, mimo, że nie do końca był pewny, czy ten chłopak pojawił się w tamtym miejscu przypadkiem, czy celowo.
   Poranek zapowiadał się wyjątkowo ciepło, więc zarzucił na siebie koszulkę na grubych ramiączkach, szorty i ruszył w stronę drzwi. Po drodze zgarnął jeszcze telefon, słuchawki i pogłaskał Prezesa. Nacisnął klamkę i z rozpędem wybiegł na korytarz. W tym samym czasie z drzwi na przeciwko, wyszedł chłopak. Korytarz był wąski, więc Magnus z rozpędu zahaczył o niego i prawie by upadł, gdyby nie silne ręce łapiące go w talii. Gdy już stał pewnie na obydwóch nogach, chłopak zwolnił uścisk i dopiero teraz, Magnus mógł mu się przyjrzeć. Dostrzegł mięśnie odznaczające się pod koszulką, tatuaże, a gdy uniósł wzrok wyżej, wystające kości policzkowe i czarne, jak heban włosy. Jednak to nie te wszystkie cechy spowodowały, że oddech Magnusa uwiązł w gardle. Gdy spojrzał w oczy nieznajomego, już wiedział, że od dzisiaj, to jego ulubiony odcień niebieskiego.
 - Hej. - Przerwał ciszę. - Wszystko w porządku? - Magnus potrzebował chwili, by zrozumieć o co pyta chłopak naprzeciw niego.
 - Tak. - Kiwnął głową wciąż oszołomiony. - Wszystko w porządku. - Chłopak spuścił wzrok. Dopiero, gdy zerwał kontakt wzrokowy, Magnus na powrót mógł oddychać
Zanim zastanowił się co wypadałoby w takiej sytuacji powiedzieć, wysoki brunet ruszył w stronę windy. Magnus nie miał wyjścia. Ruszył za nieznajomy. W ciszy poczekali na windę. Gdy w końcu przyjechała, w tym samym momencie zrobili krok do przodu. Znowu się zderzyli, jednak tym razem to Magnus pierwszy zapanował nad sytuacją. Przystanął przed wejściem i gestem ręki puścił niebieskookiego przodem.
Chłopak spłonął rumieńcem i ustawił się w najdalszym koncie windy. Na jego nieszczęście, a szczęście Magnusa, każda ścianka windy była lustrzana. Dzięki temu, Bane, bez przeszkód, mógł oglądać przystojnego chłopaka obok.
Mimo branży, w której pracował i styczności z modelami, już od bardzo dawna nie widział tak przystojnego mężczyzny. Zastanawiał się, czy w ogóle kiedykolwiek widział kogoś o tak idealnych rysach twarzy. Do tego to wysportowane ciało, włosy w nieładzie oraz oczy, niczym niebo przed burzą... To wszytko składało się na obraz idealny, którego jednak dłużej nie było mu dane oglądać, gdyż drzwi windy otworzyły się na piętrze docelowym ich krótkiej podróży.

Alexander

    Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, gdy jechali tą windą. Czy powinien się przedstawić? Może zapytać o coś, a może to i to? Z pewnością, jednak nie powinien stać nieruchomo jak głaz, wpatrując się w swoje buty. Był pewien, że gdyby Izzy widział co się właśnie stało, a raczej to, że kompletnie nic się nie stało, miałaby z niego niezły ubaw.
    Wiedział, że powinien coś zrobić, odezwać się. W końcu jego zadaniem było uwiedzenie tego chłopaka, a nie zawstydzanie się przy każdej możliwej okazji.
    Wyszedł z windy tuż za Magnusem, odczekał, aż ten odrobinę się oddali i truchtem ruszył w stronę parku, do którego kierował się chłopak przed nim.
   By za bardzo nie rzucać się mu w oczy, ale nadal mieć go na widoku, Alec postanowił, że dziś nie będzie biegać. Odnalazł ławkę, z której miał dobrą widoczność na wszystkie ścieżki w parku. Wygodnie się na niej usadowił i począł obserwację.
   Nie pamiętał ile razy już obserwował Magnusa podczas treningu, jednak tym razem mógł to robić otwarcie. Za każdym razem, gdy chłopak przebiegał obok niego, Alec próbował nawiązać z nim kontakt wzrokowy, co nie było wcale trudne, bo Azjata również często na niego spoglądał.
   Sądząc po tym, że trening trwał już godzinę, Alec spodziewał się niedługiego powrotu do mieszkania. By nie wzbudzać podejrzeń, pierwszy udał się w stronę wyjścia z parku. Wszedł do pobliskiej kawiarni. Podczas swojego zakupu, nadal miał dobrą widoczność na Magnusa, który właśnie kierował się w stronę ich apartamentów.
    Teoretycznie powinien w jakiś sposób zbliżyć się do Magnusa, tylko nie bardzo wiedział jak. Wydawało mu się, że to co robi, wystarcza w zupełności, by należycie chronić Magnusa. Może i nie spędzali ze sobą każdej wolnej chwili, ale przynajmniej zawsze miał Azjatę w zasięgu wzroku. To już było coś... Przekonywał sam siebie.
   Gdzieś głęboko w sobie, chciał udowodnić rodzeństwu i matce, że wcale nie jest taki beznadziejny w sprawach sercowych. Chciał im udowodnić, że może mieć każdego, kogo tylko zapragnie, ale mimo wszystko nadal nie potrafił przezwyciężyć w sobie chorobliwego wstydu. Z natury był samotnym człowiekiem, nie wiedział jak i czy w ogóle chce to zmienić.
Coś czuł, że i tak, koniec końców, nie będzie miał wyjścia i będzie zmuszony do podjęcia kroków, które niekoniecznie będą mu odpowiadać

Proszę Was bardzo! Pierwsze prawdziwe spotkanie Magnusa i Alexandra. Mało rozmowy, ale uwierzcie mi na słowo, że w następnym rozdziale, będzie tego więcej. :)

When hope and love has been lost // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz