Magnus
Przy Alexandrze jakoś o wiele łatwiej było mu znieść chorobę, a objawy nie były już tak bardzo uciążliwe, gdy Alec był obok niego.
Magnus miał już dosyć siedzenia w czterech ścianach. Skoro był już zupełnie zdrowy, chciał zabrać gdzieś Alexandra. Jeszcze nie do końca wiedział gdzie by go ewentualnie zabrał, ale gdzieś na pewno.
Miał też w planach szczerą rozmowę z Aleckiem. Miał dziś sporo czasu na przemyślenia i doszedł do wniosku, że najlepiej będzie, gdy opowie Alexandrowi o tych wszystkich rzeczach, które do tej pory, przed nim ukrywał.
Nie potrafił zupełnie odizolować się od Aleca. Próbował, ale za bardzo lubił przebywać w jego towarzystwie, by z tego zrezygnować. Dodatkowo nie mógł zaprzeczyć, że darzył niebieskookiego uczuciem. Tego nie dało się przeskoczyć. To uczucie obezwładniało go do takiego stopnia, że nawet nie potrafił go prawidłowo nazwać.
Uznał, że najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji, będzie opowiedzenie Alecowi o wszystkim co go do tej pory spotkało. O podejrzeniach policji, dotyczących śmierci jego matki. Chciał mu opowiedzieć o tajemniczym obrońcy, o atakach. Może, gdy Alexander będzie o wszystkim wiedział, uda im się coś wymyślić, razem. Była też możliwość, że gdy Alec o wszystkim będzie wiedział, będzie bezpieczniejszy. Może zdoła uniknąć tego co spotkało jego. Nie chciał mieć przed Aleckiem jakiejkolwiek tajemnicy.
Miał zamiar poczekać, aż Alec wróci z pacy, a do tego czasu chciał mieć wszystko zaplanowane. Najpierw, jednak, koniecznie musiał doprowadzić się do porządku. Musiał przecież jakoś wyglądać na pierwszej, prawdziwej randce z niebieskookim aniołem.Alexander
Siedział w głębokim fotelu na przeciw biurka mamy. Obok niego, na oparciu, przysiadła Isabell, a Jace kręcił się w tę i z powrotem, w oczekiwaniu na Maryse. Gdy w końcu się pojawiła i zasiadła przy biurku, w końcu mogli zacząć składanie raportów.
- Isabell. - Zaczęła. - Jak idą postępy?
-Powoli, ale do przodu. - Odpowiedziała. - Dotarłam do jednego z byłych wspólników Asmodeusa. - Uśmiechnęła się przebiegle. - Niedługo zacznie mówić.
- Doskonale. - Uśmiechnęła się delikatnie. - A jak twoja część zadania? - Zwróciła się do Jace'a.
- Razem z Luckiem sprawdzamy każdy najmniejszy trop. Asmodeus gdzieś się ukrywa, ale prędzej czy później go znajdziemy. Mamy pewien trop...
- Informuj na bieżąco. - Skinęła głową z aprobatą - Alec?
- Magnus jest bezpieczny. Mogę go chronić. - Zawahał się i delikatnie się zarumienił. - Mam dostęp do jego mieszkania. Mogę odwiedzać go w pracy, ale i tak większość czasu spędzamy razem.
- Uuu... - Zaćwierkała Izzy, przejeżdżając pomalowanym na czerwono paznokciem po jego ramieniu. - Widzę, że się układa. - Wyszczerzyła się do niego. - Jesteście razem? Uwiodłeś go? jaki jest w łóżku?
- Isabell! - Maryse spiorunowała ją wzrokiem. - To tylko zadanie. Trudne, jeśli nie najtrudniejsze, dlatego okażcie bratu szacunek. Na pewno nie jest mu łatwo tak się poświęcać - Izzy prychnęła, a Alec spuścił głowę w zakłopotaniu. Był wdzięczny, że mama się za nim wstawiła, ale czuł się dziwnie, ponieważ oni wszyscy myśleli, że Alec traktuje Magnusa, tylko jako część zadania. Nie podejrzewali, że Alec naprawdę coś czuje do Magnusa i wcale nie z powodu zadania.
Na pewno nie spodziewali się, że ich najstarszy brat, ten który zawsze był najbardziej rozsądny i racjonalny, odstąpi od swoich zwyczajów i złamie właśnie zasady.
Z powrotem do swojego nowego mieszkania jechał jak najszybciej. Nie lubił rozstawać się z Magnusem, choćby na chwilę.
Zaparkował motocykl na parkingu podziemnym i windą wjechał na ostatnie piętro.
Zdążył tylko zdjąć kurtkę, odłożył papiery na stół w kuchni i nalał sobie szklankę zimnej wody, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je, a jego oczom ukazał się Magnus.
- Witaj, cukiereczku. - Wymruczał.
- Wejdziesz? - Zaproponował z delikatnym uśmiechem.
- Na chwilkę. - Przytaknął i wyminął go w progu. Rozsiadł się na wygodnej kanapie i poklepał wolne miejsce obok siebie.
- Myślałem, że spędzimy ten wieczór razem? - Zdziwił się.
- Bo dokładnie tak będzie. - Azjata uśmiechnął się przebiegle. - Zapraszam cię na randkę, Alexandrze. - Zabiorę cię gdzieś. Już wystarczająco długo siedzieliśmy w domu.
- Randkę? - Uśmiechnął się delikatnie.
- Mhm... - Przysunął się do niego bliżej i oparł swoje czoło na tym jego. Ich oddechy się zmieszały. Alec poczuł przechodzący jego ciało dreszcz. - Nie odmawiaj mi. Proszę - Wyszeptał uzdrowicielsko.
- Zgadzam się. - Alec złożył delikatny pocałunek na ustach chłopaka. Już się miał odsuwać, ale Magnus miał zupełnie inny plan. Usiadł na nim okrakiem i wcale nie delikatnie, wpił się w usta Aleca, z których wyrwał się niespodziewany jęk, co jeszcze bardzie rozochociło Magnusa.
Alec przygryzł dolną wargę Azjaty i przyciągnął go jeszcze bliżej. Ich języki walczyły o dominację, a ręce błądziły po ciele.
Odsunęli się od siebie dopiero, gdy już obojgu zabrakło tchu.
- Przygotuj się. - Powiedział Azjata, wstając z jego kolan. - Przyjdę po ciebie. - Mrugnął do niego i wyszedł.
Alec znowu nie bardzo wiedział w co ma się ubrać. W końcu wiedział w co ma się ubrać. W końcu zdecydował się na czarne dżinsy, granatową koszulę i czarną sportową marynarkę. Minęła niecała godzina i Alec znów usłyszał ciche pukanie do drzwi.
Magnus zaprowadził go do swojego samochodu i odpalił sportowy silnik.
- Gdzie mnie zabierasz? - Alec zapytał, lekko zdenerwowany. Nie wiedział czego ma się spodziewać po Magnusie.
- Najpierw zabieram cię na kolację. - Uśmiechnął się łobuzersko. - Mam nadzieję, że lubisz włoską kuchnię
- Uwielbiam. - Wyszczerzył się do niego. - A co później będziemy robić?
- To jest już moją słodką tajemnicą. - Magnus oddał uśmiech.
Po kilkudziesięciu minutach znajdowali się już w bardzo eleganckiej restauracji. Magnus odsunął jego krzesło, gdy ten zamierzał usiąść, a później kelner przyniósł im kartę dań.
Alec trochę dziwnie się czuł w tak drogiej restauracji. Nie miał zwyczaju do takich uczęszczać. Mimo, że zarabiał mnóstwo pieniędzy, wolał zamawiać jedzenie do domu, albo stołował się w przydrożnych barach. Podczas misji nie bardzo miał czas na porządny posiłek.
Czas w tym miejscy mijał im bardzo szybko. Pyszne jedzenie skłaniało do pozostanie w tym miejscu, jak najdłużej.
Dodatkowo cały czas pogrążeni byli w rozmowie. Nawzajem opowiadali sobie historie z dzieciństwa. Magnus dowiedział się o przygodach Aleca i jego rodzeństwa i tym razem Alexander wcale nie musiał zmyślać, bo przy takim rodzeństwie, jakie miał, nigdy nie można było się nudzić.
Magnus za to, opowiadał mu jak spędzał ze swoją mamą wakacje. Opowiadał też o jego relacji z Raphaelem i Simonem.
Tak dobrze im się rozmawiało, że nie zauważyli, że restauracja powoli zaczynała pustoszeć, aż w końcu okazało się, że są ostatnimi gośćmi. Magnus zapłacił ich rachunek, mimo niezadowolenia Aleca.
Wyszli na świeże powietrze i odetchnęli głęboko.
- Planowałem zabrać cię na dach pewnego budynku, ale tak się zagadaliśmy, że jest już zamknięty. - Mina Magnusa wyrażała smutek. -Niestety jesteś zbyt absorbujący, by zwracać przy tobie uwagę na mijający czas,
- Nic nie szkodzi. - Alec splótł ich dłonie. - I tak świetnie się bawiłem. - Ścisnął jego dłoń. - Już jest chłodno. Wracajmy do domu.
- Jak sobie życzysz.
Po drodze żaden z nich się nie odzywał, ale to nie była niezręczna cisza. Tak samo, jak dobrze się czuli, rozmawiając ze sobą, tak mogli też przebywać razem w ciszy.
Wsiedli do windy nadal trzymając się za ręce.
- Nie chcę żeby ten wieczór już się kończył. - Wyszeptał Magnus, gdy dojechali na swoje piętro.
- Więc niech się nie kończy. - Alec pociągnął go za sobą do swojego apartamentu. - Co chcesz robić?
- Nic specjalnego. Po prostu chodźmy się położyć, co?
- Jasne. - Alec uśmiechnął się na myśl, kolejnej wspólnej nocy. Jeszcze nigdy tak dobrze mu się nie spało, jak wtedy, gdy miał obok siebie Magnusa.
- Przebiorę się i zaraz wracam. Nigdzie nie odchodź. - Pocałował go przelotnie w usta i zniknął.
CZYTASZ
When hope and love has been lost // Malec
FanficAlexander Lightwood, jako łowca głów, nie raz miał do podjęcia szereg decyzji, które w rezultacie, doprowadzały go do celu. Jako osoba wyszkolona do łapania najgroźniejszych przestępców, będzie musiał odnaleźć się w kolejnym zadaniu, zupełnie innym...