IV. Zatrzymane ujęcie

1.2K 159 87
                                    

           Mary Morstan zawsze była pełna optymizmu i energii do działania. Dlatego też postanowiła w tym roku zaprzyjaźnić się z kimś nowym. Miała oczywiście Janine, ale z nią utrzymywała kontakt głównie przez „interes". Niby dzieliły razem pokój w sierocińcu i rozumiały się w wielu sytuacjach, ale mimo to prowadziły zupełnie inne życie towarzyskie. Janine wiedziała na jakie imprezy chodzić, gdzie kupować modne ubrania w promocji oraz z kim się spotykać. Mary z kolei nie lubiła się tak gimnastykować, chyba, że chodziło o jej szkolne stopnie. Wtedy była w stanie zrobić wszystko. Nawet umawiać się z synem woźnego, aby mieć dostęp do sekretariatu.

– Weź ze sobą to. – Janine rzuciła jej skórzaną torebkę w kolorze złamanej zieleni.

Blondynka przyjrzała się nie ufnie swojej nowej ozdobie

– Jesteś pewna?

Brunetka przytaknęła.

– Tylko nie zakładaj tych starych trampek. Weź moje baleriny, są na trzeciej półce od lewej! – krzyknęła za nią.

Morstan uśmiechnęła się pod nosem. Noszenie takiego samego rozmiaru butów bywało przydatne, a Janine potrafiła być naprawdę miła, chociaż rozmawiać z nią zwykle nie było o czym. Ciągle tylko bredziła o ludziach ze szkoły i spotkaniach na które nie ma czasu. Mimo to darzyła ją wielką sympatią, bo jej porostu nie dało się nie lubić.

Wyszła z budynku naciągając na siebie pelerynę. Popołudniu zaczęło padać, a burzowa atmosfera utrzymywała się w powietrzu. Dziewczyna ruszyła pewnym krokiem przed siebie uważając na kałuże, które potworzyły się na nierównych płytach chodnikowych. Nagle zatrzymała się stając przed skrętem w zaułek. Przez chwilę wahała się, ale ostatecznie ciekawość w niej zwyciężyła. Śmierdziało trochę stęchlizną i mokrym psem.

Przy obdrapanej ścianie stał zgrabiony mężczyzna w kapturze. Podeszła do niego niepewnie.

– Witaj blondi. – Usłyszała zachrypnięty głos.

– Masz je? – zapytała, wyciągając dłoń.

Lepka i silna ręka mężczyzny złapała ją za nadgarstek.

– Panienko, myślisz, że się nabiorę? ­– syknął.

Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale palce agresora oplatały się coraz mocniej paląc jej bladą skórę.

– Może jestem stary, ale nie głupi – warknął.

– Nie wiem o czym pan mówi! – zaprzeczyła szybko.

Zakapturzony westchnął z irytacją.

– A więc naprawdę jesteś ćpunem? Nie wyglądasz – mruknął sarkastycznie.

Nastolatka kopnęła go w piszczel, a potem wyrwała rękę sprzedając mu cios w policzek.

– Ty gówniaro! – krzyknął za nią, gdy popędziła przed siebie.

Po chwili udało jej się wmieszać w tłum przechodniów, więc odetchnęła z ulgą.

– Kolejna akcja zeszła na niczym – westchnęła pod nosem przeglądając swoje raporty z notatnika.

Mary zawsze marzyła o czynieniu świata lepszym. Czasami udawało jej się zakablować jakiegoś dilera, pomóc w zlokalizowaniu nastolatka, który uciekł z domu, ale często były to po prostu wielkie niepowodzenia. Nie poddawała się, chociaż Londyn wydawał się teraz dużo bardziej niebezpiecznym miejscem.

Działanie na własną rękę było bezmyślne, więc utrzymywała kontakt z trójką podobnych do siebie ludzi. Czasem działali razem, choć zwykle wymieniali się po prostu raportami i spostrzeżeniami na temat swoich małych „misji". Mieli nawet konwersację pod nazwą „A.G.R.A." czyli akronimem pierwszych liter ich pseudonimów.

SZTUKA //teenlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz