XX. Wszystko ma znaczenie

764 85 54
                                    

          Kolejny dzień października. Kolejny poranek. John Watson zdecydowanie nie miał ochoty, żeby się z nim zmierzyć i wstać z kanapy. Jednak spotkanie z ojcem zobowiązywało.

Podniósł się niechętnie odrzucając kołdrę na bok. Stęknął rozciągają się. W lustrze wiszącym na drzwiach od szafy, zobaczył jak źle wygląda. Miał podkrążone oczy, niezdrowo blady odcień skóry (zupełnie inny niż ten Sherlocka) oraz fryzurę w tragicznym stanie. A to wszystko dzięki nieprzespanej nocy. Zmrużył oko na zaledwie dwie godziny. Tak bardzo obawiał się rozmowy z ojcem. Bał się, że ten będzie na niego zły za unikanie spotkań.

Leniwie ściągnął czarną koszulkę z fioletowym napisem QUEEN. Robiąc to przypomniał sobie, że całkiem niedawno pożyczył ją Sherlockowi na noc, tuż po bójce z Azjatą. To jakimś cudem przywołało na jego twarz uśmiech. Postanowił założyć ją z powrotem i pójść w niej na spotkanie z tatą.

Gdy szukał odpowiednich, czarnych dżinsów, z kuchni dobiegła go znajoma melodia.

– Nie wierzę – zaśmiał się, słysząc "I wan't to break free".

Już miał wyjść z pokoju, ponieważ udało mu się skompletować garderobę, ale wtedy usłyszał śpiew swojej młodszej siostry.

– God knows I wan't to break free...!

Chłopak uśmiechnął się szerzej i wyszedł na korytarz. Idąc w stronę kuchni myślał nad wyznaniem Harriet, które wczoraj udało mu się od niej wyciągnąć. Szczerze? Miałby to naprawdę gdzieś, gdyby nie rodzice. Co prawda matka raczej sama by się o tym nie dowiedziała, a nawet jeśli – średnio ją obchodziło co się dzieję z jej dziećmi. Z kolei Martin – ojciec – gdyby jakimś cudem poznał prawdę... Cóż, John nie chciał wiedzieć co mogłoby się stać.

W kuchni zastał wesoły widok. Harriet smażyła jajecznicę, podrygując do kończącej się już piosenki. Miała na sobie swoją starą, znoszoną bluzę i za duże dresy. Jej różowe włosy upięte były w dwa niechlujne koki, a wyraźny, żółty cień do powiek doskonale oddał chęć uwagi, jakiej zwykle domagała się Harry.

– Hej? – powiedziała, podchodząc do kuchneego blatu, na którym stał czajnik.

– Hej, John! – powitała go Harry, uśmiechając się promienie – zaraz jajka będą gotowe. Siadaj – dodała po chwili, widząc zdziwienie brata.

John uniósł jedną brew, jakby nie dowierzając, po czym usiadł przy stole wedle nakazu siostry. Bardzo leżało mu dzisiejsze zachowanie Harry. Szczególnie, że od rana nie był sobą przez stres związany z ojcem.

– I gotowe – mruknęła pod nosem, stawiając patelnię na stole – smacznego!

– Smacznego.

Dziewczyna usiadła na krześle. Była taka rześka i... szczęśliwa?

– Co tam u Clary? – zagaił John, nakładając sobie trochę jajecznicy.

– U Clary? Bez zmian. Jak zawsze.

– Okej...

– A u ciebie? Jak Sherlock i twoi nowi znajomi?

Watson wzruszył ramionami. Mimo, że przyjechał do Londynu ledwo trzy miesiące temu, czuł się tutaj dużo lepiej i pewniej, niż przez te wszystkie lata w Bristolu. A jego nowi znajomi? Przez kilka tygodni zżył się z nimi mocniej niż z Billem i resztą swoich kumpli.

SZTUKA //teenlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz