XIII. Dwa plus dwa

889 113 213
                                    

       Zawrót głowy szybko minął. Sherlock ocknął się po zaledwie kilku sekundach. Zobaczył zmartwionego Johna i poczuł zimne łazienkowe kafelki, a pod głową kolana przyjaciela.

– Przepraszam... – szepnął dużo słabszym głosem niż zamierzał i próbował poderwać się do góry – już wstaję. To nic takiego.

– Cicho bądź i "przestań pieprzyć głupoty" – powiedział blondyn – chodź Harry, pomożesz mi – poprosił siostrę która stanęła w drzwiach zaalarmowana krzykiem.

– Co mu się stało? – zapytała kiedy razem z Johnem podnosili Sherlocka do pionu.

John nie zdążył jej odpowiedzieć.

– Harry? Co je... – zaczęła Clara gdy wychodzili we trójkę z łazienki – nieźle mu zajebali.

Harriet zmierzyła ją surowym wzrokiem. Clara mimo swego niepozornego wyglądu i pochodzenia z dobrego domu, tak naprawdę była bardzo bezpośrednia, czasem wręcz za bardzo. Harry uznała, że to wina jej internatu, ale nikt nie mógł być pewien czy było to prawdą.

– Była jakaś ustawka i nikt mi nie powiedział? Czuję się pominięta.

– Weź już skończ, nie widzisz co oni narobili? – wytknęła blondynka kroczącej za nimi Clarze – John ma rozcięty łuk brwiowy, a Sherlock... co ci jest w zasadzie? – skierowała pytanie do ciemnowłosego – Słabo wyglądasz, jeszcze bladziej niż ostatnio.

– Nieważne – syknął gdy rodzeństwo Watsonów ułożyło go na rozkładanej kanapie Johna – to nic.

John położył mu poduszkę pod plecy i stanął przed siedziskiem z założonymi rękami. Co teraz miał z nim zrobić? //autorka: 😏

Szpital odpadał już na starcie. Z tego samego powodu dla którego odpadł w przypadku Johna. Gdyby teraz tam pojechali, nie dość, że rodzice Holmesa nieźle by się wystraszyli, trzeba by było zdać raport dla policji. Poza tym mama Johna miała teraz dyżur w szpitalu.

A Sherlock tylko zemdlał na kilka sekund. To nie było niebezpieczne dla życia. Nie opłacalne było więc robienie wielkiego halo. Jeśli John wytrzymał szycie, Holmes też da radę.

– Co cię boli? – zapytał próbując ocenić sytuację i ewentualną interwencję gdyby coś wymknęło się spod kontroli.

Sherlock spojrzał niepewnie na dziewczyny, które wciąż znajdowały się w pokoju. John zobaczył jego wzrok. Wyglądał jak spłoszona sarna. Pobity, osłabiony, poniżony przez napastnika. Na dodatek w nie swoim domu.

– Idźcie zrobić jakąś herbatę czy coś – poprosił Watson – teraz.

Harry bez słowa pociągnęła przyjaciółkę za rękaw i wyprowadziła ją z salonu. Chociaż raz zrozumiała bez zbędnych pytań.

– To co cię boli? – zapytał po raz drugi pochylając się nad nim.

Sherlock tylko zaczął podnosić bluzę w górę.

John pomyślał przez moment o niestosownych rzeczach. Ale zaraz mu przeszło gdy dostrzegł tworzącego się na brzuchu Sherlocka krwiaka wielkości pięści.

– Czemu nic nie powiedziałeś? – Zganił go.

Holmes wzruszył ramionami krzwiąc się.

– Co ja mam z tobą zrobić? – westchnął załamany – ma cię kto odebrać? Jest grubo po dwudziestej pierwszej, a ty jesteś pobity.

– Teoretycznie tak, ale wolałbym żeby nie było to konieczne.

– Rozumiem... mogę? – Ruchem głowy wskazał siniaka – określę czy jest tylko powierzchowny czy raczej wymaga interwencji.

SZTUKA //teenlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz