XI. Sztuka randkowania

987 112 286
                                    

– Myślisz, że Sarah zgodzi się pójść ze mną na randkę?

Sherlock szedł dalej nie zwalniając. Głowę trzymał wysoko jak zawsze, a szlachetna sylwetka odziana w czarne rurki i fioletową koszule wydawała się kompletnie nie pasować do reszty szkolnego świata.

– Ja bym się zgodził – orzekł w końcu na co John zmieszał się trochę – na jej miejscu – dodał szybko.

Holmes chciał odradzić Johnowi tą znajomość, ale przecież nie mógł mówić mu co ma robić, a czego nie. Przynajmniej nie teraz. Jeszcze nie.

– Umm... dzięki – powiedział blondyn.

Gdy dotarli pod sale stanęła przy nich Molly. Cała aż promieniowała pozytywną energią.

– Hej chłopaki! – zawołała podekscytowana.

– Witaj Molly – odrzekł jak zwykle sucho Sherlock i bez nawet obdarzenia jej spojrzeniem wszedł do otwartej sali biologicznej.

Pan Gatiss zawsze zostawiał ją otwartą. Chyba za bardzo ufał uczyniom.

John i Molly odprowadzili Sherlocka wzrokiem do ławki. Nie wyglądał na przygnębionego ani złego. W zasadzie na zadowolonego z życia też nie. Holmes nigdy nie wyglądał na jakiś stan emocjonalny. Poprostu nigdy nie można było poznać jego humoru bez wymienia z nim przynajmniej kilku zdań i znajomości zachowań.

–To normalne? – zapytał John szeptem gdy razem z Molly przyglądali się ich przyjacielowi.

– Niby tak, ale chyba coś mi nie pasuje. Mówił o czymś konkretnym?

John pokiwał przecząco głową. Znał Sherlock ile, cztery dni? Naprawdę nie miał pojęcia o co może chodzić.

– Nie powinnam go tak zostawiać z tobą, nic o nim nie wiesz. To moja wina – westchnęła Hooper pod nosem – zajmij się sobą, albo zachowaj się jak facet i zapytaj go czy chciałby o czymś pogadać.

– Co?

– O tym mówiłam. Myślałam, że sobie poradzi przez te kilka dni i jakoś uda mu się zaprzyjaźnić. Nawet nie wiesz jaka byłabym dumna.

– Czemu? – wybąkał głupio.

Molly machnęła na niego ręką żeby wszedł za nią do sali.

– Zaraz i tak dzwonek.

John ruszył więc za nią bez słowa. Szatynka zajęła miejsce po lewej Sherlocka, a John swoje po prawej jego stronie.

Myślał nad słowami dziewczyny. Znał Sherlocka kilka dni, a wydawało się że od początku roku minęły co najmniej tygodnie.

Po chwili tak jak zapowiedziała Molly zadzwonił dzwonek na lekcje, a Pan Mark wszedł do klasy z nesserem. Rzucając mniej entuzjastyczne 'dzień dobry' niż zazwyczaj zajął swoje miejsce przy biurku.

Nagle John poczuł jak ktoś trąca go łokciem. Przed sobą, na ławce, zobaczył zgrabne dłonie sąsiada podsuwające mu wyrwaną z zeszytu kartkę.

Gdzie chcesz ją zabrać?

John zamyślił się.

Do galerii?

Następnie oddał Sherlockowi kartkę z powrotem.

Ciemnowłosy tylko prychnął pod nosem.

– Co cię tak bawi? – wycedził cicho John tak żeby nie przeszkadzać nauczycielowi.

Ten tylko nabazgrał kolejny gryps.

SZTUKA //teenlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz