IX. Psychiczne rybki i nie tylko

1K 121 260
                                    

Po odprowadzeniu Johna, Sherlock udał się na przystanek, w zasadzie to mógł wrócić na pieszo, ale teraz zależało mu na czasie. Cały dzień męczył go głód nikotynowy. Naturalnie mógł zakupić paczkę po drodze, ale pech chciał, że w pobliskim sklepie za ladą siedziała babka, która bawiła się w zbawianie świata i nie sprzedawała niepełnoletnim.

Że też postanowił najpierw pomóc Johnowi z siostrą. Szczerze mówiąc trzeba było mieć to gdzieś, ale uważał, ba, był przekonany, że Watson nie potrzebował kolejnych problemów. Aż serce się krajało na myśl, że to przez niego John mógł je mieć.. Nie mógł na to pozwolić.

Gdy tylko przekroczył próg domu Redbeard rzucił mu się na kolana, ale Sherlock nie miał teraz czasu na zabawę. Postanowił wbiec po schodach i zabrać z pokoju to co potrzebne - czyli papierosy. Och jak dawno nie palił, musiał to zrobić teraz, bo myśli uciekały mu z głowy. Pragnął chociaż chwili ułudnego spokoju. Niestety wracając potknął się o dywan w korytarzu.

- Sherlock? - Usłyszał głos matki z przedpokoju.

No i pięknie. Plan poszedł się je...

- Tak mamo?

- Czemu się tak skradasz? - zapytała go podejrzliwie, stając w korytarzu.

- Nie skradam się - zaprzeczył - idę na... spacer z psem. Tak na spacer.

Redbeard zamerdał ogonem słysząc słowo spacer.

- W takim razie nie mam pytań, tylko wracaj szybko, bo ciągle nie ma cię w domu.

***

Na dworze zrobiło się jeszcze chłodniej, ale gruba, szara bluza Sherlocka skutecznie chroniła przed zimnem. Z lekkim wyrzutem spojrzał na psa którego musiał wziąć na potwierdzenie swoich słów.

To nie tak, że nie chciał zajmować się swoim pupilem. Poprostu Redbeard przypominał mu o Victorze.

Ach te sentymenty.

- Ludzie - prychnął widząc jak blondynka i jakiś przystojniak całują się w aucie na parkingu - my jesteśmy lepsi nie Redbeard? - zapytał psa wypuszczając dym przez nos.

Pies zamerdał ogonem jak zawsze gdy Sherlock się do niego zwracał. Redbeard był chyba jedynym stworzeniem, które tak bardzo kochało młodego Holmesa.

Sherlockowi to absolutnie nie przeszkadzało. Naprawdę.

Nie chciał żeby ktoś znał jego wszystkie słabości. To było zbyt... przerażające?

Zaśmiał się krztusząc przy okazji dymem. Sherlock Holmes bał się miłości. Sam nie wiedział dlaczego. Wydawała się taka tragiczna.

Romeo i Julia.

Titanic.

Sherlock wierzył, że stan zakochania przysłania prawdziwy obraz świata. I to była prawda - tylko chemia i nic więcej.

Z chemią to naprawdę zabawna historia. Wystarczy ją poznać, a świat zaczyna wydawać się bardziej zrozumiały i uporządkowany. Może właśnie dlatego tak bardzo ukochał ten przedmiot.

Gdy Redbeard wybiegał się w pobliskim parku należało wrócić do domu. Nie mógł w nieskończoność bawić się w filozofa.

***

Greg usiadł na kanapie w pokoju. Czuł jak wszystkie siły go opuszczają. Praca, szkoła i obowiązki domowe...

SZTUKA //teenlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz