V. Dobra herbata

1.2K 142 144
                                    


 

     Za oknem lało, a krople uderzały agresywnie w wielkie okna tulone bawełnianymi firanami w paski. Najwyraźniej zbierająca się od kilku dni burza, nie miała zamiaru jeszcze odchodzić. Mycroft położył na stole dwa kubki z herbatą i usiadł. W pomieszczeniu panował półmrok, a jedynym źródłem światła była mała, zapachowa świeczka na blacie.

Naprzeciw niego siedział roztrzęsiony i przemoczony do suchej nitki szatyn. Wziął kubek w dłonie ogrzewając się parą i pociągnął łyk naparu. Jasnowłosy nie mogąc znieść ciszy i gęsiej z zimna skórki chłopaka wstał ponownie by wrócić z kocem.

– Masz – powiedział i zarzucił mu na ramiona dzianinową, pomarańczową narzutę.

– Dzięki – mruknął uśmiechając się niewyraźnie.

Mycroft położył mu dłoń na barku, a Greg kurczowo ją ścisnął. Bał się ruszyć i nie miał zwyczajnie pojęcia co powiedzieć. Mimo przeczytania kilku poradników i rozmowy z ciocią psychologiem wszystko wydawało mu się zbyt płytkie i tandetne. Nagle zobaczyli błysk i usłyszeli grzmot.

– Co jadłeś na obiad? – zapytał Greg puszczając jego dłoń i wciągając powietrze nosem.

Mycroft zamrugał szybko i wytrącony z równowagi odchrząknął.

– Chyba jakieś pulpety czy coś w ten deseń – odpowiedział i usiadł z powrotem na krześle.

Greg pokiwał głową. Doprawdy Holmes całkowicie nie rozumiał ludzkich zachowań i odruchów więc trwał w swojej niezręczności.

– Dobra herbata – pochwalił go.

Mycroft uśmiechnął się.

– Może chcesz porozmawiać o powodzie dla którego roztrzęsiony odwiedzasz mnie w środku nocy? – zapytał w końcu.

Lestrade podrapał się po karku i westchnął.

– Nie wiem czy to dobry pomysł – odpowiedział – poza tym pewnie i tak już wiesz.

Białowłosy nie kłócił się z nim. Gregory miał cholerną rację. Już dawno wyczuł co się święci.

– Potrzebujesz czegoś? – zapytał ostrożnie – suchych ubrań? Może chcesz przenocować?

Greg uśmiechnął się kręcąc głową.

– Jakiś ty miły dzisiaj. Może skorzystam – zaśmiał się gorzko i odłożył naczynie z brzdękiem.

Nagle zapaliło się światło, a do ich uszu dotarł kobiecy pisk.

– Chłopcy! – krzyknęła przerażona – Czemu siedzicie w ciemnym pokoju jak jaskiniowcy? Chcecie mnie o zawał przyprawić? -–– Zaczęła wachlować się ręką.

– Greg chyba zostaję na noc – oznajmił Mycroft bezceremonialnie.

Matka kiwnęła głową patrząc na zmaltretowanego i mokrego przybysza.

– W takim razie zajmij się porządnie gościem, nie będzie tu siedział w mokrych rzeczach, bo się przeziębi – skarciła syna – zobacz w jakim stanie są jego piękne, długie włoski. Wygląda jak mop!

Mycroft przewrócił oczami, a Greg wydał bliżej nieokreślony chichot.

– Zaprowadź go do łazienki i daj mu jakieś czyste ubrania – rozkazała.

Holmes wziął chłopaka za rękę i wypchnął go czym prędzej z kuchni posyłając matce mordercze spojrzenie.

– Tylko nie rób niczego, czego ja bym nie zrobiła! – krzyknęła za nim.

SZTUKA //teenlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz