XVII. Aktorstwo i inne takie

758 106 137
                                    

       Uczniowie usiedli w kołku tak jak tydzień temu. Anthea wskazała miejsce Mycroftowi, Gregowi i Harriet, a potem usadowiła obok nich Panią Hudson.

Sherlock z Johnem natomiast po lewej mieli Eurus, a po prawej dwie przyjaciółki – Mary i Janine. Sherlock oczywiście nie usiadł obok nich specjalnie... to Mary postanowiła znowu do nich zagadać. Nie pomylił się, już po chwili szturchnęła go w ramię. Odwrócił się więc głową w jej stronę.

– Znalazłeś tą książkę? – zapytała szeptem – tą o transplantacji czaszki?

– Tak...

– Hej? – John widząc szepczącego przyjaciela włączył się do rozmowy.

Sherlock właśnie tego się obawiał. Może to było trochę samolubne, ale nie chciał żeby John poznawał bliżej innych ludzi. W szczególności tak interesujące jedynostki jaką była ta oto panna.

– Mary Morstan – przedstawiła się  i wyciągnęła rękę.

– Miło poznać, John – odrzekł ściskając jej dłoń.

– Wiem, że ci miło – zaśmiała się – i wiem jak masz na imię.

Sherlock odchrząknął rozdzielając ich. Dobrze że siedział pomiędzy nimi, chociaż w tym miał przewagę.

– Witajcie na drugim spotkaniu kółka teatralnego – zaczął Mycroft gromiąc wiercącego się brata spojrzeniem – To mój chłopak, a także drugi prowadzący, Greg Lestrade – powiedział gdy długowłosy podniósł się z krzesła, tak żeby każdy mógł go dobrze zobaczyć.

– A to Harriet, trzecia prowadząca – dodał Lestrade wskazując różowowłosą.

– Hej!

Uczestnicy spotkania przyjrzeli się dokładnie trójce, która od tej pory miała zajmować się kółkiem na stałe. Po ich minach nie można było stwierdzić zbyt wiele, ale chyba byli zadowoleni.

– Dzisiaj zaczniemy od odegrania waszych scenek... – zaczął Myc.

John złapał przyjaciela za ramię. Sherlock spojrzał na chłopaka. Wyglądał na przerażonego. Scenariusz który leżał u niego na kolanach, był cały pogięty, jakby ktoś z nerwicą miał go w rękach, a w oczach tlił się niepokój.

–Sherlock... może to nie jest dobry pomysł? Może zrezygnujemy...?

Brunet położył mu dłoń na ramieniu. Z początku nie był zadowolony z tego, że zapisali się na kółko teatralne, ale teraz nie chciał z niego rezygnować. Jeszcze nie. Teatr nie był taki zły. Gdy był młodszy razem z Mycroftem i Eurus robili różne przedstawienia i szczerze mówiąc, trochę mu tego brakowało.

– Damy radę – zapewnił go – dasz radę, John.

Watson jakby bardziej uspokojony przestał się wiercić.

– To może ja i Greg zaczniemy? – zapytał białowłosy – odegramy krótką scenkę osadzoną w fabułę serialu Doctor Who.

Po sali rozeszły się gromkie brawa.

– To nie był mój pomysł – zaznaczył szatyn idąc za chłopakiem na środek kółka z krzeseł – To wszystko jego wina.

– Trzy, dwa, jeden... – odliczała Harriet.

Wyraz twarzy Mycrofta diametralnie się zmienił. Wyglądał bardziej surowo, Greg natomiast zaczął kręcić się po scenie.

– Tak, tak, tak! – krzyknął Greg gdy zdawał się dojrzeć Mycrofta.

SZTUKA //teenlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz