~4~

1.5K 55 6
                                    

 ~Harry~

Szedłem korytarzem od pociągu i nagle zobaczyłem nieprzytomnego Malfoya i jego osiłków. Obok leżała jakaś pomięta karteczka. Podniosłem ją i okazało się, że to mój list do Hermiony.
- Musiał jej wypaść jak tędy przechodziła... - pomyślałem, ale przyciągnęło moją uwagę to, że na słowie Zgodziła się!  jest parę kropel jakiegoś płynu. "Łzy?" zdziwiłem się w myślach. Nie byłem pewny czy to były łzy, więc postanowiłem zabrać pergamin i potem spytać się adresata. Ostatni raz spojrzałem na nieprzytomnych ślizgonów i wyszedłem z pociągu.
Pośpiesznie przywitałem się z Hagridem i pobiegłem do powozów. Po drodze spotkałem Lunę.
- Cześć Harry! - powiedziała, a ja na nią się nie spojrzałem tylko zacząłem się rozglądać - Kogo szukasz?
- Ooo...Cześć Luna. - odparłem zmieszany - Nie nikogo...
- Chodź szybko do powozu. - odparła i wskoczyła do jednego z nich - Zaraz odjadą ostatnie!
Wsiadłem pośpiesznie i zobaczyłem Hermę jadącą w powozie, który był 80 metrów przed nami.
- No ruszaj, testralu! - poganiała stworzenie ciągnące nasz transport, krukonka - Może i mam talizman odstraszający nargle, ale to nie znaczy, że nie zaatakują Harrego.
Czarne stworzenie zarżało i ruszyło powoli w stronę zamku. Ciągle patrzyłem na powóz Hermiony. Miałem nadzieje, że na mnie spojrzy, ale ona tylko patrzyła przed siebie - na Hogwart.
- Harry...Co cię dręczy? - spytała Luna zaniepokojona - Dopadł cię gnębwitrysk?
- Nie! - odrzekłem zdziwiony i na nią spojrzałem - A co to takiego?
- To takie stworzenia...Wlatują nam do głowy przez uszy i mieszają w mózgu. - wytłumaczyła, a potem wyjęła z kieszeni jakiś wisiorek - To ma odstraszać gnębiwtryski. Chcesz?
- Nie... - oznajmiłem - Raczej nie dopadł mnie gnębitrywsk.
- Gnębiwtrysk. - poprawiła mnie z uśmiechem Luna, a ja też lekko się uśmiechnąłem - To, coś cię dręczy czy nie? A gdzie się podziali twoi przyjaciele i dziewczyna?
- Emm...Właśnie to mnie dręczy. Zgubiłem ich jak wychodziłem z pociągu, ale ty też jesteś moim przyjacielem... - oznajmiłem i właściwie nie kłamiąc: zgubiłem ich zaraz jak wyszedłem z przedziału - A ty właściwie skąd wiesz, że Ginny to moja dziewczyna?
- Miło, że uważasz mnie za swojego przyjaciela! - odparła Lovengood i wyciągnęła z torby Żongler - A poza tym...Ginny napisała do mnie list jaka jest podniecona, że ty to jej chłopak.
- Naprawdę? - zapytałem ze zdziwieniem kiedy przejechaliśmy obok dwóch uskrzydlonych dzików - Aż taka podekscytowana?!
- O tak! - odparła dziewczyna, wyglądając zza gazety - To jej drugi chłopak w życiu...
- Drugi?! - zapytałem trochę przerażony - A kim jest pierwszy?!
- Spokojnie, Harry. - uspokajała mnie Luna i schowała Żongler do torby - To Micheal Corner. Zerwała z nim na początku wakacji, więc nie ma się czym martwić! Teraz on chodzi z Parvati Patil. Zastanawia mnie czemu nie z Padmą, która też chodzi do Ravenclawu jak on...
- Ron chodzi z Padmą - odparłem pośpiesznie, przerywając jej monolog - Zaczęli chodzić ze sobą pod koniec roku szkolnego.
- Serio? - zdziwiła się Lovengood i uniosła brwi - To on nie chodzi z panną wiem-to-wszystko?
- Nie. Czemu nazywasz tak Hermionę?! - zdenerwowałem się.
- Ona nigdy mnie nie lubiła... - powiedziała sucho krukonka - Sama nazywała mnie Pomyluną. 
- Dobra... - odparłem kiedy trochę się uspokoiłem - Powiem jej żeby do ciebie tak nie mówiła! 
Zatrzymaliśmy się przy głównym wejściu do Hogwartu. Wysiadłem z powozu, a potem pomogłem Lunie wysiąść po czym ona pogłaskała testrala przez co wywołała zdziwienie u wielu uczniów (testrale widzą tylko osoby, które widziały czyjąś śmierć, więc u niektórych musiało to wyglądać jakby głaskała powietrze). Weszliśmy razem do sali wejściowej i do Wielkiej Sali.
- Dzięki, Luna. - powiedziałem kiedy wchodziliśmy do sali na ucztę - Dobrze się z tobą rozmawia!
- Dziękuję. Miło się rozmawiało! - odparła dziewczyna i rozdzieliliśmy się, aby usiąść do swoich stołów. 

 ~Hermiona~

Wsiadłam szybko do jednego z powozów i ciągle miałam w głowię jedno zdanie: Żeby Harry mnie nie zobaczył, żeby Harry mnie nie zobaczył...
- Witaj Hermiono! - odparła trochę chłodno Cho Chang, która siedziała razem ze mną w powozie
- Cześć Cho. - odpowiedziałam sucho - Ruszamy?
- Tak, jasne - oznajmiła i zawołała 'Ruszaj!' - Zgubiłaś może coś?
- Nie - oburzyłam się - Nic nie zgubiłam...Raczej ty zgubiłaś Mariettę!
- Jej siostra miała wypadek, więc przyjedzie pojutrze! - powiedziała z zadowoleniem krukonka.
- To chyba nie dobrze...A ty się cieszysz?! - zawołałam jeszcze bardziej oburzona - Nie masz serca?
- Staram się jakoś usprawiedliwić!!! - wybuchła czarnowłosa ze łzami w oczach - Ty nawet nie wiesz jak się czujesz kiedy widzisz, że twój przyjaciel cierpi!
- Dobra... - powiedziałam i przesiadłam się obok niej - Przepraszam. Nie mam humoru!
- A gdzie Harry i Ron? - zapytała dziewczyna i otarła oczy, a ja ukryłam twarz w rękach - Co się stało?
- Oni... - odparłam i ściągnęłam ręce z twarzy, pociągając nosem - Od jakiegoś czasu nie zwracają uwagi na to, że ja istnieje!
- Och...Hermiono przecież oni są dla ciebie jak bracia! - pocieszała mnie Cho - Nie zostawili cię tak po prostu przecież, no nie?
- Tak, ale oni mają dziewczyny, a ja zostałam sama! - załkałam, a Chang objęła mnie ramieniem.
- Spokojnie...Skoro oni już nie mają na ciebie czasu to znajdź sobie chłopaka! - odparła Krukonka - A jak nie znajdziesz chociaż jestem pewna, że ktoś cię polubi, to mogę zostać twoją przyjaciółką.
- A Marietta? - zapytałam i otarłam łzy rękawem - Obrazi się na ciebie i...
- Odkąd lekarz usunął jej te krosty ciągle podrywa chłopaków i dla mnie nie ma już czasu. Też jest mi ciężko, ale radzę sobie! Głowa do góry. Wszystko będzie okey...
Przez chwile było milczenie, więc czarnowłosa wyciągnęła książkę, a ja patrzyłam się na Hogwart. Nagle zobaczyłam za sobą Harrego w powozie z Luną. Zacisnęłam pięści i rozległ się zły głos walczący z dobrym głosem w mojej głowie: 
On siedzi z Pomyluną.
Tylko rozmawiają.
A co jeśli to nie tylko przyjaźń?
Przecież Harry jest z Ginny.
Ale może za niedługo będą razem?
Wyobraziłam sobie Lunę i Harrego całujących się. Wzdrygnęłam się lekko i miałam ochotę się rozpłakać.
- Hermiona! - zawołała Cho, wyrywając mnie z błogostanu - Wysiadasz?
Okazało się, że dotarliśmy pod Hogwart, a Chang stała przy powozie i do mnie wołała.
- Jasne. - odparłam po czym wyskoczyłam z powozu. Chciałam jeszcze podziękować Krukonce za pocieszenie, ale zniknęła za wrotami od Hogwartu, więc ja także zaczęłam pośpiesznie zmierzać w stronę Wielkiej Sali.

Tym razem wena dopadła mnie całkowicie! Wyszło ponad 1000 słów😱!!! Dziękuje wam, że tak chętnie czytacie tą książkę. Ten rozdział miał skierowanie do tego, że są zawsze na świecie ludzie, którzy cię zrozumieją i z tobą porozmawiają. 
Daj komentarz✏
Zagłosuj👍
Czekaj na kolejne rozdziały📖
Zaobserwuj mnie🎤
I zajrzyj do moich innych opowieści📚
Pozdrawiam 
BathSinger

Harrmione || Is it love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz