~6~

1.3K 45 19
                                    

 ~Harry~

Kiedy weszliśmy z Ronem do naszego dormitorium, nasi współlokatorzy zaczęli się wypytywać rudzielca co mu się stało.
- Jutro - odrzekł wymijająco i położył się na łóżko i nie przebierając się zasnął.
Przebrałem się w piżamę i wskoczyłem pod kołdrę, nawet nie zasłaniając kotar. Położyłem się na plecach i patrzyłem się w sufit. Hermiona zrobiła się inna. Bardziej ładna i przyjacielska. Jej oczy nie były już pełne trudu tylko troski i radości. Ich kolor robił się coraz ciemniejszy i ładniejszy. Jej brązowe, zwykle splątane włosy zrobiły się bardziej faliste i lśniące. Jest taka piękna, a żaden chłopak jej się nie podoba, ani ona nie podoba się jakiemuś chłopakowi. Uśmiechnąłem się w ciemność i zasnąłem.

 ~Hermiona~

Następnego ranka wstałam bardzo wcześnie, aby nie spotkać Harrego i Rona. Na szczęście nie było ich, ani w Pokoju Wspólnym ani w Wielkiej Sali. Weszłam na śniadanie idealnie w trakcie poczty. Usiadłam przy stole Gryffindoru i zaczęłam jeść owsiankę, gdy nagle do mnie podleciała Hedwiga. Kolejny list od Harrego?! Poprzedni nie był za wesoły, ale jednak otworzyłam kopertę i wyjęłam list:

Spotkajmy się na błoniach o 8:15. Musimy porozmawiać. Spokojnie zdążymy na lekcje!
Harry

To był list, który podsycił moją ciekawość, a nie doprowadził mnie do płaczu. Pośpiesznie dokończyłam śniadanie i pognałam na błonia. 
Zobaczyłam Harrego siedzącego na trawie, trzymającego jakiś pergamin. Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.
- Harry? - spytałam i usiadłam obok niego - Co się dzieje?
- A co ma się dziać? -  spytał chłopak, dziwnym głosem; jakby obcym.
- Wezwałeś mnie tutaj tuż przed lekcjami! - zawołałam zirytowana, a Potter podniósł głowę i się uśmiechnął.
- Nigdy się nie zmienisz! - powiedział, roześmiany Wybraniec - Dzięki, że zawsze jesteś ze mną!
- Nie zmienię się, bo taka już jestem... - odparłam z dumą - Chyba Luna lepiej ci doradza niż ja. To ją powinieneś tu zaprosić!
- Co? - zdziwił się czarnowłosy, czerwieniąc się - Ty jesteś moją przyjaciółką od zawsze! Lunę poznałem rok temu...
- Jak tam związek z Ginny? - spytałam lekko rozmarzonym głosem.
- Dobrze, ale nie po to cię tutaj przysłałem! - oznajmił poważnie zielonooki.
- To po co?! - spytałam z wyrzutem, rozglądając się czy nikt nas nie podsłuchuje.
- Po TO! - i pokazał mi list, który od niego dostałam. Jego palec wskazywał na słowo Zgodziła się!
- Co z tym nie tak? - zapytałam niewinnie.
- Tam są ŁZY! - zawołał ironicznie Harry i spojrzał w moje oczy. W tej chwili też chciało mi się płakać.
- Płakałam ze szczęścia! - powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
- Czyżby?! - zirytował się Potter rzucając list o ziemie - Intuicja mówi mi co innego!
- To łzy szczęścia! - upierałam się.
- Hermiono, nie rób sobie ze mnie głupka! - krzyknął, rozwścieczony chłopak.
- Widać jednak nim jesteś, skoro mi nie wierzysz!!! - zawołałam, płacząc.
- Wiesz, co?! Nie wiem po co ja się z tobą przyjaźnię, szlamo!!! - wybuchnął Harry, a ja dałam mu w twarz i zielonooki upadł.
- Powodzenia w nowym związku! - zawołałam sucho ze łzami w oczach i przygnębiona zaczęłam zmierzać w stronę zamku.

 ~Harry~

Wciąż leżałem na ziemi. Z nosa leciała mi krew, ale nie tak jak u Rona; bardziej obwicie. Nie mogłem uwierzyć w to co powiedziałem do Hermiony Jean Granger - pięknej i mądrej dziewczyny. Zacząłem głośno płakać i jęczeć z bólu - ale nie dlatego, że mój nos się wykrwawiał tylko dlatego, że powiedziałem coś niedopuszczalnego mojej najdroższej przyjaciółce...
~Parę dni później~
Obudziłem się w jakimś łóżku z białą pościelą.
- Skrzydło Szpitalne? - pomyślałem i nagle poczułem, że strasznie boli mnie nos i wtedy przypomniałem sobie wszystko: od rozmowy z Hermioną po uderzenie w twarz.
Wtedy drzwi od SS otworzyły się z hukiem i wyszła z nich Hermiona z kwiatami i kartką, a gdy zobaczyła, że nie śpię rzuciła kwiaty o ziemię i zaniosła się płaczem po czym wybiegła z sali.
- Hermi! - zawołałem ochryple. Po paru minutach do sali weszła pani Pomfrey.
- O obudziłeś się! - odparła i podała mi jakieś lekarstwo - Wypij to, Potter.
- Jak się tu znalazłem? - spytałem kiedy wypiłem gorzki płyn, a potem zacząłem pić wodę.
- Przyniosła tu pana panna Granger. - odparła pielęgniarka, a ja wyplułem wodę - Mógłbyś umrzeć gdyby nie ona! Kiedy cię przyniosła powiedziała, że to ona to zrobiła, więc musiała to naprawić. A te kwiaty to co? - spytała i wskazała na bez od Hermiony.
- Prezent. - odparłem pośpiesznie, a ona je podniosła i mi podała. - Ile już tu leże?
- Pięć dni. A teraz odpoczywaj, chłopcze! - i wyszła z sali, a ja chwyciłem kartkę, która głosiła...

Sorka, że przerwałam w takim momencie, ale już chciałam skończyć ten rozdział i nie miałam pomysłu na kartkę...Może wy mi podsuniecie pomysł? Każdy będzie zaakceptowany - oprócz tych dziwnych🙃. Pewnie zastanawiacie się czemu Hermi, aż tak mocno walnęła Harrego. W końcu tak załatwiła Malfoya i jego goryli, że jeden Harry był dla niej pestką😏.
Daj komentarz✏
Zagłosuj👍
Czekaj na kolejne rozdziały📖
Zaobserwuj mnie🎤
I zajrzyj do moich innych opowieści📚
Pozdrawiam
BathSinger

Harrmione || Is it love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz