Rozdział XIII

804 50 54
                                    

Levi

Wyszedłem przed plac trochę spóźniony. Głupia papierkowa robota. Jestem pewny, że Haruka mnie zabije za spóźnialstwo. Sam bym to zrobił, gdyby ona się spóźniła, ale zabiłbym ją, a następnie wycałował. Inaczej nie miałbym odwagi.

To idiotyczne, dalej nie powiedziałem jej, co do niej czuję. To znaczy... Złożyłem przysięgę, ale jak była nieprzytomna oraz powiedziałem jej wujkowi, czyli Erwinowi. Zrobił się z niego ojciec, a nie wujek. Ciągle mnie wypytuje, czy aby na pewno jej nie skrzywdziłem. Nie poznaje go. Z resztą, siebie też nie poznaje. Zakochałem się w jakiejś gówniarze. Nie mam pojęcia co w niej widzę. Wydaje mi się idealna pod każdym względem. Miłość jest straszna.

Dochodząc na plac zobaczyłem biegającą Haruke, głupia, jak zwykle musi się przeciążać.

— KADECIE, PRZESTAŃ BIEGAĆ. —krzyknąłem. Ona nawet nie zareagowała. — HARUKA SMITH FINST STÓJ.

O, zatrzymała się. Tyle dobrego.

— O Kapitan, co Pan tak wcześnie przyszedł? Zwykle nie przychodzi pan przed czasem.

— Haruka... Jest dziesiąta piętnaście. Ile już biegasz? Przyznaj się.

Och, wyszczerzyła oczy, czyli długo.

— Z piętnaście minut. — odwróciła wzrok, czyli przynajmniej pół godziny.

— Twój trening będzie polegał na sprzątaniu bazy. Powodzenia.

— A-ale jak to! Nie może Kapitan! Jestem tu by ćwiczyć, a nie sprzątać bazę! Muszę przetrwać! Muszę być pod każdym względem id... yyy... indywidualna! Musi Kapitan zrozumieć!

— Zrozumiem, jeśli posprzątasz, wtedy będziesz mogła się przechwalać swoją indywidualnością zamiatania. Powodzenia

Odwróciłem się na pięcie i poszedłem w stronę bazy. O co jej do cholery chodziło, dopiero wróciła do zdrowia a już się przeciąża, ale skoro tego chcę, to jej pomogę, by nie siadła na dupie przez najbliższe kilka godzin. Może jej się odwidzi. 

Nie rozumiem jej.


Haruka

Co za pieprzony gnój! Nie po to biegałam by sprzątać bazę! Chcę trenować, chcę się doskonalić, chcę jeszcze bardziej doskonalić swoje umiejętności! Czego on nie rozumie! W czym mi może pomóc szczotka?! Chyba w robieniu odcisków!

Po zrobieniu grymasu niezadowolenia poszłam za Panem Idealnym. Zaprowadził mnie do składzika.

— Zaczniesz od trzeciego piętra w dół. Nie musisz myć podłogi, była myta przed dziewiątą. — powiedział i zostawił mnie samą.

No świetnie.

Biorę szczotkę i szufelkę, i kieruję się na trzecie piętro. Już wtedy wiedziałam, że nie będzie to najprzyjemniejszy dzień w moim życiu.

Zaczęłam zmiatać, jak to szczotką zaczęłam szurać. Zaczęła się tworzyć jakaś dziwna melodia, wtedy od razu poczułam, że o czymś ważnym zapomniałam. Coś co dawało mi w młodości satysfakcję, obudziła się we mnie dawno zapomniana umiejętność szukania muzyki we wszystkim co jest wokół mnie, cudowne uczucie. Wirowałam ze szczotką, jakbym była w jakimś hipnotyzującym tańcu, gdzie liczyła się czysta improwizacja. Jest to głupie i nielogiczne, nie? Przypomnieć sobie o takiej bzdurze podczas sprzątania.

Mogę tak robić częściej.

Chociaż i tak treningi są ważniejsze. To powinno sprawiać, że tańczę w powietrzu... A nie jakiś przypadkowy dźwięk...

Zatrzymałam się i spojrzałam w stronę drzwi. Stał tam nie kto inny niż Levi z przerażającym grymasem.


Levi

Chciałem tylko sprawdzić, czy aby na pewno sprząta. Tego widoku się nie spodziewałem. Wyglądała cudownie



***

Siemka, to ja, autorka. Pomyślałam, że wstawię rozdział. Prawdopodobnie ta książka zostanie usunięta, a szkoda. Nie wiem, jak wygląda sprawa z ACTA 2 i takimi fanowskimi książkami, ale lepiej dmuchać na zimno. Po 7 miesiącach wstawiam rozdział, kto wie czy nie ostatni. W gruncie rzeczy wątek dobiega końca. Nie miałam zamiaru tego nigdy za długo ciągnąć. Chociaż kto wie.

Levi.. Levi.. Mój kochany Kapitan.. (Levi x OC) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz