XVIII

638 34 69
                                    

Moje serce biło jak szalone, dawno czegoś takiego nie miałam. Zaczęłam się okropnie stresować, że coś mu mogło się stać. Dopiero zyskałam rodzinę i już bym miała ją stracić? Przez głowę zaczęły mi przechodzić najczarniejsze scenariusze. Nie, nie, nie. To niemożliwe, tyle pecha na jedną osobę w jednym życiu? Niemożliwe, a może jednak?

Biegłam, zużywałam niemiłosiernie dużo gazu. Nie wiem, jak chciałam potem z tym wracać, średnio mnie to obchodziło. Wyskoczyłam z tych krzaków i zobaczyłam to. Jakiegoś dziwnego tytana, który wyglądał, jak kobieta, mimo że tytani zwykle wyglądali, jak mężczyźni z tego co mi mówił wujek.

Powoli się przybliżyłam do żołnierzy tam będących, którzy również patrzyli na to coś z przerażeniem. Przeleciałam wzrokiem po osobach tam będących, na ziemi zobaczyłam mojego wujka, od razu do niego powirowałam i krzyknęłam:

— WUJKU! — Erwin ze swoim zmęczonym wzrokiem spojrzał na mnie i nagle zmienił mu się wyraz twarzy.

— Co ty tu robisz? Tu jest niebezpiecznie Haruś!

— Kapitan Levi kazał mi do ciebie dołączyć. Wykonałam polecenia poprawnie, a że się nie dogadaliście, to nie moja wina — zrobiłam gest oburzenia. Zero współpracy po ich stronie.

— W takim razie stań gdzieś z bo.... — w tym małym momencie pełno tytanów zaczęło biec w naszą stronę, coś nas ominęło podczas tej rozmowy? Wraz z Erwinem wskoczyliśmy na drzewa i widzieliśmy, że tytani zaczęli pożerać tę kobietę-tytan. Co tu się dzieje.  — Haruka, uciekaj stąd.

Kątem oka widziałam, jak Levi biegnie w stronę środka lasku. Był przystojny, jak zwykle.

— Ale ja nie chce uciekać...

— Nie będę się powtarzał. Idź stąd. — z płaczem odwróciłam się i zaczęłam biec w stronę z której przybyłam, czyli biegłam do osób, które zostały na skraju lasu.

W połowie drogi zauważyłam, że wcześniej gaz, który tak marnowałam skończył się. Moje przerażenie w oczach było nie do opisania. Co ja mam teraz zrobić??

Stanęłam na drzewie rozglądając się po okolicy. Widziałam drzewa... i drzewa. Czy mogłabym jakoś po drzewach się dostać do moich towarzyszów? Chyba małpą nie jestem.

Może powinnam zawołać konia. *coś gwizd przypominające*.

No to sobie teraz poczekamy.

Siadłam sobie przy korze drzewa. Zerkając co jakiś czas na dół czy mój koń przybiegł.

Zaczynało się robić już ciemno. Zero zwiadowców, zero tytanów. Prawdę mówiąc nie wiedziałam co mam z tym faktem zrobić, pewnie już odjechali licząc na to, że umarłam się lub się rozbiłam. Wyjęłam nożyk od siebie z pasa i wbiłam go z całej siły w drzewo.

— Kurwa! — krzyknęłam, czułam się sfrustrowana tym co tu zaszło.

W tym samym momencie usłyszałam szelest, dość inny niż ten od wiatru. Przede mną nagle stanęło trzech półnagich mężczyzn.

— Uga Buga? — rzekł jeden.

— Buga Buga am am — rzekł drugi.

— Nop am am, bab! — rzekł trzeci

— BAB! — krzyknęli razem.

Ja nie wiedziałam, jak mam to skomentować tylko patrzyłam się na nich,  nie rozumiałam co mówili. Może ktoś sobie ze mnie żartuje?

Dwójka z nich nagle rzucilo się na mnie i mnie związali i zabrali. Skakali, jak małpy po drzewach.

Co się dalej ze mną stanie... Levi...

~~~
Ale poniosła mnie wyobraźnia 8)
Uga Buga

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 09, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Levi.. Levi.. Mój kochany Kapitan.. (Levi x OC) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz