16

2.7K 116 12
                                    

Spałam długo. Jeżeli snem można to był nazwać. Obudziłam się zapewne już pod wieczór przez piekące gardło. Musiałam się napić. Wstałam a zimna posadzka od razu przebudziła moje zmysły. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę jadalni. Na ciemnym korytarzu mało co widziałam ale udało mi się trafić pod wielkie drzwi pod którymi już wczoraj stałam. już chciałam je pchnąć gdy zza nich usłyszałam przyciszone głosy. Zaczęłam się im przysłuchiwać.

-Co my mamy z nimi zrobić? -spytał ktoś.

-Oboje siedzą w pokojach i płaczą.-ktoś wtrącił

-Może damy im czas żeby ochłonęli?

-Tak. I najlepiej żeby popełnili w tym czasie samobójstwa!- ktoś sarknął- Weź że pomyśl co ty czasem mówisz. Dziewczyna już się cięła! To moment kiedy wszytko zaszło za daleko!

-Dlaczego w ogóle ta obchodzi nas ta dziewczyna?

-I śmiesz jeszcze pytać?!- ktoś zaczął krzyczeć i nie miałam już wątpliwości, że był to sam Czarny Pan- To właśnie ona mnie zastąpi, więc na razie to ona jest najważniejsza i Na Merlina wymyślcie coś bo nie mam zamiaru patrzeć jak oni oboje się zabijają!

-W takim razie - ktoś powiedział przyciszonym głosem.- Może by tak...

-A co ty tutaj robisz?- spytał ktoś za moimi plecami i mocno chwycił mnie za nadgarstek tak, że zasyczałama z bólu.

-Puść mnie dupku albo zafunduje ci bliskie spotkanie z moim wujkiem - wysyczałam przez zęby na co owy porywacz zaczął się śmiać. Pchnął tylko mocno drzwi i wszedł do środka przerywając tym samym zebranie Śmierciożerców.

-Patrzcie kogo znalazłem!-krzyknął i rzucił mnie na ziemie. Zajęczałam z bólu po bliskim spotkaniu z zimną, kamienną posadzką. Nie byłam nawet w stanie się ruszyć, leżałam tak bez ruchu.

Słyszałam jak ktoś wstał. Słyszałam Avadę. Słyszałam huk upadającego ciała o podłogę. Słyszałam stukoty butów. Czułam jak czyjeś zimne jak lód ręce chwytają mnie lekko za ramiona i podnoszą.

-Victorio wszytko dobrze?-spytał ktoś a jedyne co byłam w stanie do odpowiedzieć, a bardziej wyjęczeć.

-Tak...-wstałam powoli i mimo lekkich zawrotów głowy rozejrzałam się po opomieszczeniu. Przy długim stole siedzieli wpatrzeni we mnie Śmierciożercy z kamiennymi twarzami. Na podłodze leżało martwe ciało mojego oprawcy.

-Co tutaj robiłaś? -spytał Voldzio, bo właśnie nim była ta osoba. Zmarszczył brwi i wyczekiwał odpowiedzi.

-Przyszłam napić się wody. Nie miałam dość sił żeby otworzyć drzwi więc czekałam aż ktoś przyjdzie - I tu skłamałam- A ten palant wziął mnie za jakiegoś zdrajcę i byle kogo. Wziął mnie i rzucił na podłogę -udawałam oburzeni. Mówiłam twardym głosem i starałam się jak mogłam udawać dawną siebie. I wiecie co? Jestem urodzoną aktorką. Nikt nic nie zauważył. A jedyne dziwne spojrzenie kierowanę w moją stronę było od Voldzia, którego chociaż odrobinkę obchodziłam. Wstałam z zimnej podłogi i podeszłam do stołu. Wzrok wszystkich był skierowany na mnie a ja wiedziałam że muszę naprawić swoją reputację. Widziałam dzbanek z wodą ale nie zauważyłam żadnej szklanki, więc chwyciłam napełniony kubek sprzed nosa jakiegoś czternastoletniego Śmierciożercy. Jestem ciekawa po co wujkowi takie dzieci. Ale za pewne ma swój plan.

Wzięłam kilka łyków i zaśmiałam się na przestraszoną minę chłopaka. Posłałam ostatnie zimne spojrzenie do wszystkich zebranych i ze szklanką w ręce wyszłam, a ostatnie słowa jakie za sobą słyszałam to.

-A więc kontynuując jaki jest twój pomysł? I niech ktoś sprzątanie jego ciało Na Merlina.

Nie wiecie nawet jak bardzo chciałam zostać i podsłuchać co takiego mają zamiar zrobić ze mną i nim ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Wolnym krokiem dostałam się do mojego pokoju i padłam na łóżko. Tym razem prawie od razu, bez problemu zasnęłam.

Tyle Razy Zraniona.. || Draco Malfoy || W trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz