Po gwałtownym szarpnięciu w podbrzuszu, stanęłam przed ogromnym zamczyskiem.
Jego spowite w szarej, gęstej mgle ściany, obrastały mchem. Wysoko umieszczone okna, były całe oszronione, a wielka mosiężna brama była ozdobiona, grubymi i starymi łańcuchami. Strzeliste wieże, pięły się wysoko ku niebu, a umieszczone na ich czubkach flagi, delikatnie powiewały na wietrze.
Każda z chorągiewek przedstawiała godło innego domu: Gromoptak, Vampus, Pukwudgie i Rogaty wąż.
Od samej budowli, biło przeraźliwe zimno i chłód. Stała tu ona zapewne setki, jak nie tysiące lat, co mino wszystko dodawało jej tajemniczego uroku.
-Uważam, że dołączysz do domu Wampusa, znajdują się w nim tylko świetni wojownicy. - powiedział chłodno Voldemort, nawet na mnie nie spoglądając.
-Jestem jednym z nich? Tak uważasz? - uniosłam lekko brwi z niedowierzaniem.
-Tak mi się wydaje.
Zachowanie Czarnego Pana zaczęło coraz bardziej mnie intrygować. Nigdy nie lekceważył mojej osoby, a napewno nie ignorował. Nie wiedząc co mam począć, spytałam.
-Coś się stało? - uniosłam na niego wzrok.
-Nie -urwał szybko, nawet na mnie nie spoglądając.
-W takim razie ja coś zrobiłam tak? Popełniłam jakiś błąd? Źle się ubrałam? Zachowałam?
-Nie. Wszystko jest dobrze - po raz kolejny powiedział ze stoickim spokojem, patrząc z udanym zaciekawieniem na zamczysko.
-To dlaczego mnie ignorujesz?! - podniosłam już trochę głos i patrząc na niego z wyrzutem.
Spojrzał na mnie.
Nigdy wcześniej tak na mnie nie patrzył.
Z pogardą.
Poczułam jak serce zaczęło szybciej mi bić.
On.. on się na mnie zawiódł?
-Czy..- mój głos załamał się.
-Lepiej wejdź już do środka. - wskazał dłonią drzwi, które automatycznie się otworzyły.
-Dobrze. - zrobiłam kilka kroków w ich stronę, zawahałam się.
Obróciłam się w jego stronę i podeszłam. Bez słowa, niczym mała skrzywdzona dziewczynka, wsunęłam dłonie pod jego ramiona i wtuliłam się w jego zimne ciało.
Nie odwzajemnił uścisku. Nawet nie drgnął. Poczułam samotną łzę, płynące po moim policzku.
-Cokolwiek się stało, lub zrobiłam przepraszam.. wujku..- powiedziałam cienkim, drżącym głosem.
Zabrałam dłonie i odsunęłam się. Nie chciałam żeby zobaczył, że płacze, więc odwróciłam się i już chciałam odejść, gdy poczułam jego silną dłoń na moim ramieniu. Pociągnął mnie w swoją stronę i sam objął.
-Do zobaczenia Victorio.
Po raz kolejny się w niego wtuliłam.
-Do zobaczenia. - puściłam go, i przeszłam przez wielką bramę.
Gdy tylko weszłam do środka, wrota z trzaskiem się zamknęły i przysięgam, że słyszałam jak ktoś wymawia zaklęcie obronne.
Na korytarzu było pusto. Prosty korytarz prowadził do kolejnych ogromnych drzwi, tym razem sosnowych i ozdobionych w wyrzeźbione w nich, obrazy przedstawiające dzieje szkoły.
Ściany były butelkowo-zielone, a przy suficie latały małe płomyki ognia, niby liżąc sufit.
Szybkim krokiem ruszyłam. Podchodząc
do drzwi, omiotłam je wzrokiem, jakby przeżywając wszystkie ery szkoły.
Pchnęłam oba ich skrzydła i z całym impetem weszłam do sali. Przybrałam kamienną minę i splotłam dłonie za plecami. Weszłam dumnym krokiem z uniesioną głowa do góry.
CZYTASZ
Tyle Razy Zraniona.. || Draco Malfoy || W trakcie korekty
RomanceCzego tak naprawdę się boję? Boję się, że ktoś odkryje we mnie coś czego sama nie znałam. Boję się, że kiedyś się zawaham i stracę to wszystko co mam. Boję się, że osoba której ufam mnie zrani, a ja nie będę umiała się pozbierać. A najbardziej boję...