17

2.7K 126 50
                                    

Nie mam pojęcia dlaczego tyle trwało przyniesienie mi szklanki wody. Czułam jak moje gardło zamienia się w pustynię a Voldzio dalej nie wracał.
Tak czy siak nie pozostało mi nic lepszego niż czekać. W końcu ten wyczekiwany zgrzyt drzwi wypełnił pokój a ja uniosłam lekko głowę. Jednak zobaczyłam kogoś kompletnie niż się spodziewałam. Snape.

-Witaj Victorio. Dostałem informację że się obudziłaś. To świetnie.

-Tak...- westchnęłam i odpadłam głową na poduszke-A co ciebie tu sprowadza?

-Jak oni to ujęli? Mam przemówić ci do rozsądku.-Gorzko się zaśmiał.

-Podołasz wyzwaniu?-spytałam ciekawsko z nutką wścibskości w głosie.

-Myślę że tak ale mam cichą nadzieję że będziesz współpracować.- usiadł na brzegu łóżka i złapał mnie za przedramię gdzie do niedawna były  blizny. Zmierzył mi puls co było dla mnie nie zrozumiałe bo przecież widział, że żyję. Nonsens.

-Jak się czujesz? - spytał 

-Fatalnie - odparłam szybko i treściwie odrobinkę niezgodnie z prawdą.

-Co dokładniej cię boli? Osobiście  strzelam że głowa i nogi bo to standard po omdleniu i długim i nieruszaniu się.

-Tym razem zgadłeś - uśmiechnęłam się krzywo na myśl że on zawsze wie wszytko.

-W takim razie zalecam odpoczynek i jakiś eliksir na ból głowy- zaczął przekładać buteleczki na szafce- Ten- odkręcił i podał mi coś co wyglądało jak płynna smoła, niechętnie go ujęłam i wypiłam wszytko. Poczułam okropny ból brzucha.

-Na prawdę potrafisz pomóc- przewróciłam oczami - Może i głowa mnie nie boli ale brzuch jak cholera.

-Za chwilę minie- posłał mi groźne spojrzenie żebym już nic nie mówiła.- Jakby coś się jeszcze działo daj znak to przyjdę- wstał z łóżka i ruszył do drzwi- Po za tym kultura Victorio, kultura-powtórzył na co znów przewróciłam oczami i dalej czekałam aż ktoś z łaski swojej przyniesie mi coś do picia. Gdy poczułam jednak że za chwilę poprostu nie wytrzymam usiadłam. Mimo strasznych zawrotów głowy postawiłam bose stopy na posadzce. Wzdrygnęłam się i wstałam. Ruszyłam powoli do drzwi trzymając się dłonią ściany. Wyglądałam teraz za pewne okropnie bo tak dokładnie się czułam ale cóż. Pragnienie wygrało. Pchnęłam z całej siły drzwi i omało na kogoś nie wpadłam. 

-Na Merlina zejdę przez ciebie na zawał Victorio!- usłyszałam znany głos Voldzia-

-Przepraszam wujku ale z tą wodą to się nie spieszyłeś.- powiedziałam oskarżycielskim głosem na usprawiedliwienie i założyłam ręce na piersi.

-Musiałem coś szybko załatwić ale już jestem a teraz na litość boską wracaj do łóżka.- bardziej rozazał niż poprosił a ja chcąc w końcu się napić posłusznie wróciłam pod cieplutką pościel.

-Mogę prosić o wodę?- spytałam milszym i uległym głosem bo świetnie wiedziałam że uwielbia jak ktoś jest całkowicie mu uległy i zależny od niego.

-Oczywiście- przystawił mi szklankę do ust tak że mogłam upić parę łyków-

-Dziekuję- odstawił szklankę- A więc w jaki sposób mi pomożesz?- dodałam sciszonym głosem i spuściłam wzrok

-Myślałem o tym i myślę że on najpierw musi nauczyć przestać cię ranić. Ja z nim rozmawiałem dwa dni temu. On także cię kocha ale... To za mało.

-Jak to za mało?!-wydałam z siebie stłumiony krzyk a w moich oczach znów wezbrały łzy- Przecież to nie jest za mało. On mnie kocha a ja go. To nie jest za mało... - zaczełam chlipać pod nosem

Tyle Razy Zraniona.. || Draco Malfoy || W trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz