Sam nie mógł uwierzyć w to, co się stało zaledwie przed kilkoma godzinami. Zostali przecież pojmani i niedługo miała czekać ich śmierć. Tylko że wszystko się zmieniło. A przynajmniej ich sytuacja.
Siedział w komnacie. W komnacie w Barad-dûr!
To wszystko nie ma sensu... Doprawdy. To nigdy nie powinno się stać.
Nadal miał przed oczami twarz tamtego "elfa". Oczywiście okazało się, że elfem to on jednak nie jest. Teraz się zastanawiał, jakim cudem mógł w ogóle wziąć go w którymkolwiek momencie za jedną z tych szlachetnych istot.
Jego rozmyślania przerwały drzwi, które otworzyły się gwałtownie. Stanął w nich człowiek o ciemnych, krótkich włosach.
- Mój Pan chce cię widzieć - powiedział i spojrzał z wyczekiwaniem na niziołka.
- Już idę... - Sam ledwo podniósł się z łóżka.
Może jednak się rozmyslił? Może nas zabije... Albo zacznie torturować... A może jedno i drugie?
Hobbit wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi, co przyszło mu z niemałą trudnością, bo były dość ciężkie. Ruszył za mężczyzną. Ledwo dotrzymywał mu kroku, więc musiał co kilka chwil podbiegać do przodu.
Zatrzymali się przed wejściem do komnaty bardzo przypominającej tą Sama. Okazało się, że należała do Froda. Kiedy z niej wyszedł, wyglądał dużo lepiej niż w chwili gdy Sam widział go po raz ostatni.
- Wszystko w porządku, panie Frodo? - zagadnął, siląc się na wesoły ton.
- Bywało lepiej - stwierdził hobbit. Zaczął rozglądać się po korytarzach, którymi szli. Sam natomiast próbował zapamiętać ich trasę. Nie było to łatwe, dołączając do wszystkiego schody mniejsze i większe, wiodące niewiadomo ile pięter w górę lub w dół.
Dotarli w końcu do drzwi, które już spokojnie możnaby było nazwać wrotami. Jednak wystarczyło, że ciemnowłosy mężczyzna pchnął je delikatnie, aby się otworzyły.
- Do środka... - mruknął, zwracając się do hobbitów.
Sam i Frodo pospiesznie przeszli przez próg, nie chcąc narażać się dłużej na nienawistne spojrzenie nieznajomego. Znaleźli się w obszernej sali, która wydawała się wyjątkowo jasna w porównanie do ciemnych korytarzy. Owszem, ściany były z tego samego czarnego kamienia co reszta wieży, ale ilość pochodni okazała się być znacznie większa, a idealnie naprzeciwko drzwi znajdowało się pokaźnych rozmiarów okno, przez które do środka wlewała się szara poświata.
Sam mimowolnie zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Na chwilę przerażenie znikło zastąpione przez zaciekawienie. Na środku sali stał tron wyrzeźbiony z kamienia. Był zwrócony w stronę drzwi, więc osoba, która by na nim siedziała, wyglądałaby bardzo majestatycznie na tle szarego nieba. Frodo chyba jednak nie podzielał zainteresowania Sama. Nie ruszył się spod wrót, jakby cały czas miał nadzieję, że jednak ktoś go stąd wypuści.
- Chyba nikogo tu nie ma - stwierdził Sam. Chciał nieco ośmielić przyjaciela, więc zaczął przechadzać się dookoła tronu. Zatrzymał się na moment przy oknie i kusiło go, żeby wyjść dalej, na balkon, ale po dłuższym rozmyślaniu zadowolił się widokiem z wewnątrz. Gdzieś w oddali rysowały się czarne góry, za którymi - być może - znajdowali się teraz ich przyjaciele - reszta Drużyny oraz te wszystkie inne osoby spotkane w czasie wyprawy do Mordoru.
Nie ma co się oszukiwać... Zawiedliśmy ich wszystkich!
Po lewej i prawej stronie okna znajdowało się po jednej parze drzwi. Sam podszedł do jednych z nich i spróbował je pchnąć, ale się nie otworzyły. Przycisnął je później z całej siły. Nie miały zamiaru ustąpić. Stanął przed drugimi drzwiami. Sytuacja się powtórzyła.
Albo są zamknięte na klucz, albo zapieczętowanane jakąś magią... Tutaj jest to bardziej prawdopodobne...
Skończył obchodzić całą salę. Usiłował nawet znaleźć tajne przejście lub coś innego w tym rodzaju, aby zająć się czymkolwiek, ku jego rozczarowaniu - bez skutku. W gruncie rzeczy było tam bardzo nudno i monotonnie. Jedynymi elementami, wyróżniającymi się z szaro-czarnego otoczenia, były bladopomarańczowe płomienie pochodni. Chociaż i te wydawały się nieco przygaszone.
Sam usiadł na podłodze obok Froda opartego o ścianę i spoglądającego co chwila na drzwi, przez które weszli. Ku jego zaskoczeniu posadzka okazała się nie być zimna.
- Chyba nie powinno nas tu być, prawda? - Sam spojrzał na przyjaciela. Był blady jak ściana. Chociaż akurat w Mordorze nie było to zbyt trafne porównanie. - Panie Frodo?
- Co? - Hobbit wzdrygnął się, jakby przeleciała przez niego fala zimna.
- Mówiłem, że nie powinno nas tu być.
- Tak... Tak, nie powinno... - Frodo ponownie odwrócił się w stronę wyjścia z sali.
Nawet nie chce ze mną rozmawiać... Może uważa, że to wszystko moja wina, że mogłem się pospieszyć z ratunkiem albo w ogóle nie dopuścić, żeby go zabrali... No cóż, co się stało już się nie odstanie...
Sam stanął na równe nogi, kiedy jedne z drzwi, przez które próbował wcześniej przejść otworzyły się. Już miał nadzieję, że nigdy więcej go nie zobaczy. Wiedział, że to głupie, ale jednak. Teraz miał na sobie odzienie bardziej adekwatne do osoby Władcy Ciemności niż ubrania zwykłego wojownika. Czarna koszula z wyszytym na niej czerwonym okiem oraz ciemne spodnie przylegały ciasno do jego smukłej sylwetki. Na to wszystko został narzucony płaszcz przewiązany w pasie złotym pasem.
- A więc... - Głos Saurona był aksamitny, naprawdę przyjemny dla ucha. Sam z niechęcią musiał to przyznać. - Mamy chyba kilka spraw, które należałoby wyjaśnić, prawda?
Gamgee czuł się sparaliżowany. Popatrzył na Froda i stwierdził, że on tym bardziej nie jest w stanie rozmawiać z kimś takim jak Sauron. Cała ta sytuacja zaczęła się powoli wydawać mu śmieszna. Władca Ciemności po prostu nie miał prawa tak wyglądać, a oni nie powinni znaleźć się w tej przeklętej wieży. Pojawił się na jego twarzy cień uśmiechu.
To tylko głupi sen...
- Z pewnością mamy WIELE spraw do wyjaśnienia - stwierdził Sam, podchodząc kilka kroków do przodu. Ten samozwańczy Władca Ciemności nie będzie uważał, że ma ich w garści. Hobbit wybuchnął śmiechem. Sauron unióśł brwi. Chyba się nie spodziewał po niziołku tak nietypowego zachowania. - Nie damy ci się zabić! Śródziemie nie da się zabić! A jeśli już chcesz z nami skończyć, to mamy zamiar walczyć o życie!
- Może najpierw wolałbyś coś zjeść?
Sam przestał się śmiać. Właśnie Władca Ciemności zapytał się ich, czy nie chcieliby czegoś zjeść! Władca Ciemności! Jedzenie! Z podróży zostało im kilka lembasów, więc nie narzekał na głód, ale z miłą chęcią zjadłby coś co nie jest sucharami elfów. Ale...
- A skąd mamy mieć pewność, że nas nie otrujesz?
Tym razem to Sauron się zaśmiał.
- Gdybym chciał was zabić, zrobiłbym to. Zrobiłbym to dokładnie w tym momencie, podczas tej rozmowy zrobiłbym to już kilkukrotnie, ale jak wszyscy widzimy stoicie tu cali, żywi i zdrowi. - Spojrzał na Froda. - A przynajmniej tak mi się wydaje. Czy masz zamiar w ogóle się nie odzywać, kiedy twój kochany przyjaciel wszystko za ciebie załatwia. Odniosłem wrażenie, że to ty jesteś Powiernikiem Pierścienia. - Podkreślił dwa ostatnie słowa z nieukrywaną pogardą.
- Za to ja... Ja odniosłem wrażenie, że już nim nie jestem...
*****
No dobrze, jakoś to się trzyma, mamy trzeci rozdział. Jest progres! XD
Jak zwykle przepraszam za błędy.
CZYTASZ
Inne Przeznaczenie |LotR|
FanficFrodo zostaje pojmany i uwięziony w jednej z wież Mordoru. Kiedy Sam przybywa mu z odsieczą, nie wszystko idzie zgodnie z planem... Bitwa pod Czarną Bramą miała zakończyć wojnę z Sauronem. W rzeczywistości jest jedynie początkiem wojny z potęgami, k...