Rozdział 5 (Aragorn)

299 30 14
                                    

Chciał bawić się w bitwę to teraz musi ją stoczyć. Trzeba przecież przygotować się do starcia z Sauronem. Pojawiały się coraz większe obawy. A jeśli ludzie za nim nie pójdą? Co jeśli przegrają? A może Władca Ciemności tak naprawdę nie nabrał się na jego błyskotliwy plan? Nie, musi się wziąć w garść. Musi być silny. Dla tych wszystkich, którzy będą niedługo walczyć za niego i całe Śródziemie. Przecież jest potomkiem Isildura i dziedzicem tronu Gondoru. Nie mógł zawieść.

Poszedł do zbrojowni. Nie miał zamiaru zakładać na siebie całego tego ciężkiego żelastwa - nigdy nie wyznawał się na walce w zbroi, ale wiedział, że specjalnie przygotowano dla niego jedną, jakby już był królem Gondoru. Chciał znaleźć jakąś przystępną kolczugę, która by dodatkwo nie ograniczała jego ruchów, a jednocześnie była wytrzymała.

W środku zastał Gimliego, Gandalfa i dwóch hobbitów. Nigdzie nie dostrzegł Legolasa.

Czarodziej pomagał krasnoludowi dobrać odpowiednie do jego rozmiarów uzbrojenie. Merry i Pippin najwyraźniej już byli po przymiarkach. Na głowach mieli chełmy prawdziwych gondorskich żołnierzy.

- Gdzie jest Legolas? - zapytał Aragorn, przyglądając się wnikliwie każdej kolczudze z osobna.

Gimli wykrzywił się, kiedy Gandalf usiłował wpakować go w kolejny za mały chełm.

- Dziwny jest - stwierdził. - Podejrzewam, że strzelać to on by mógł nawet po pijaku, ale nie, polazł se poćwiczyć. - Gandalf wziął kolejny chełm i już czekał, aby mu go założyć. - O nie! Wystarczy! Mój w zupełności wystarczy! Czemuście się tak uparli, żebym wdział to ludzkie badziewie?!

Aragorn parsknął śmiechem. Gandalf spojrzał na niego z wyrzutem.

- Żeby podkreślić sojusz łączący wszystkie rasy - powiedział z powagą. - Legolasowi też bym poradził, żeby się tak ubrał, ale, jak już wszyscy zauważyliśmy, nie ma go tutaj. - Odwrócił się do hobbitów. - Poszukajcie naszego kochanego elfa.

Merry i Pippin wybiegli ze zbrojowni z uśmiechami na twarzach.

- Gandalfie - zaczął Aragorn - nie sądzę, aby był zachwycony twoim pomysłem. - Czarodziej zrobił bardzo wymowną minę. - Nie zrozum mnie źle. To jest dobry pomysł, ale jeszcze lepszym, moim zdaniem, byłoby pokazanie zróżnicowania naszej armii.

Gandalf zamyślił się. Widać było, że bardzo poważnie rozważa słowa Aragorna.

- To rzeczywiście nie jest głupie - stwierdził po chwili. - I naprawdę już mi się nie chce męczyć ze zbroją dla Gimliego.

Nagle do zbrojowni wpadł Legolas ze zmierzwionymi włosami. Niespotykany widok.

- Coś się stało? - zapytał, rozglądając się po całym pomieszczeniu, jakby z któregoś kąta miał wyskoczyć Nazgûl. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że przestrzeń dookoła jest wolna od upiorów.

- Gandalf chciał cię skrzywdzić i spać ci to. - Aragorn podniósł swoją czarną kamizelkę, którą zamienił na rzecz kolczugi.

Legolas przez chwilę przenosił wzrok z Aragorna na Gandalfa, a potem na kamizelkę i z powrotem. Wyglądał na co najmniej niezadowolonego.

- Ale dlaczego?

- Już zażegnałem ten problem - stwierdził Aragorn. - Gimli też nie był zachwycony.

- Czyli chcieliście się ze mną widzieć tylko po to, żebym założył twoje ubrania, tak?

- Nie do końca o to chodziło, ale... - zaczął Gandalf.

- Zaraz wyruszamy na bitwę! Nie mamy czasu na takie bzdury! - Odwrócił się i pobiegł w stronę wyjścia na zewnątrz.

Aragorn pokręcił głową. Był zaskoczony i zbity z tropu. Legolas, który nie dba o swój wygląd... Bardzo ciekawe.

- Ma rację - powiedział. - Trzeba ruszać. Pójdę włożyć tę zbroję i ogłoszę wymarsz. - Zostawił Gandalfa i podążył w ślady elfa.

*****

Hello there! Tak... Dobrze się domyślacie... To jest Polsat!
Teraz tak na poważnie. W następnym rozdziale, jeśli dobrze wykonałam wszystkie obliczenia, powinna już pojawić się lepsiejsza (takie słowo chyba nie istnieje) akcja. Tak w ogóle, to krótkie mi to trochę dzisiaj wyszło.

Przepraszam za błędy, jeśli jakieś się pojawiły.

Inne Przeznaczenie |LotR|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz