Rozdział 8 (Gandalf)

296 27 16
                                    

Nic nie zapowiadało tego, co się stało i co nie powinno się nigdy stać. Pozostawało tylko pytanie, kto mógł sprowadzić do Śródziemia to czarne diabelstwo. Z początku podejrzewał, że stoi za tym Morgoth, o którym starał się zapomnieć - jak każdy - przez wiele lat, ale wtedy zachowanie Saurona byłoby już kompletnie pozbawione jakiejkolwiek logiki. Oczywiście nie należało wykluczać tej opcji, ale z pewnością trzeba było znaleźć inną.

Ruszyli w drogę powrotną do Minas Tirith. Gandalf przez cały czas uważnie obserwował Aragorna i Mairona. Nie chciał, żeby się pozabijali zanim dojadą na miejsce. I później też nie. Jechał pomiędzy nimi. Nie mieli się pozabijać, ale jakoś musiał przyzwyczaić jednego i drugiego do ich wspólnego towarzystwa. Po tym co zaszło lepiej było nie robić sobie niepotrzebnie wrogów, a przynajmniej nie pogłębiać nienawiści między starymi.

Bał się nieco reakcji ludzi, kiedy już dowiedzą się, kim tak naprawdę jest tajemniczy przybysz odziany w czarne szaty. Wprowadzenie Saurona do Minas Tirith było dość ryzykownym przedsięwzięciem. Mało prawdopodobne, że wieść o Władcy Ciemności w sercu Gondoru rozejdzie się bez echa. Miał nadzieję, że żaden z żołnierzy nie zorientował się, że Władca Mordoru we własnej osobie zaszczycił ich swoją obecnością na bitwie. Poza tym martwił się o Sama i Froda. Zostali w Mordorze i Ilúvatar raczył wiedzieć, co ich spotka, jeśli Sauron tam nie wróci.

Kiedyś mi się oberwie za stawianie życia dwóch hobbitów ponad całe Śródziemie...

- To... Co teraz? - zagadnął, przerywając niezręczną ciszę.

- Mówisz do mnie? - Sauron nie spuszczał wzroku z Aragorna, jakby go pilnował.

- Mówię do was...

- Oczekujesz, że będę z nim rozmawiał? - zapytał Aragorn, odwracając głowę.

Gandalf westchnął. Nie wiedział, jak przekonać przyjaciela, żeby zamienił chociaż kilka słów z Sauronem. Oczywiście nie dziwił mu się, ale mógłby przynajmniej postarać się sprawiać wrażenie bardziej otwartego. Maironowi natomiast "sprawianie wrażenia" wychodziło nad wyraz dobrze. Jak zwykle.

- Trzeba przede wszystkim ustalić, co się stało - stwierdził Gandalf.

- Jak na razie nie postanowiliście wtajemniczyć mnie w całą sprawę - obruszył się Aragorn.

- Powiedziałbym tobie wszystko z miłą chęcią, ale Ol... Mithrandir nie wyraził na to zgody. - Na twarzy Saurona zagościł delikatny uśmiech. - A ja zawsze stosuję się do wszystkich poleceń...

- Nie powiedziałbym - westchnął Gandalf.

Mairon zatrzymał konia i stanął w siodle. Mithrandir odwrócił się w jego stronę.

- Co się stało?

Sauron przyłożył palec do ust. Wpatrzył się w jakiś punkt na końcu kolumny, w której jechali.

- Nikt z was naprawdę tego nie słyszał?

- Nie wiem, co masz na myśli... - Gandalf wyjechał z szeregu. Z początku nic niepokojącego nie przykłuło jego uwagi, ale po chwili dojrzał gdzieś w oddali czarny kształt szybko poruszający się w ich stronę. Usłyszał też przytłumiony ryk. Pogalopował w tamtym kierunku. Aragorn krzyknął coś do niego, lecz kopyta Cienistogrzywego i świst wiatru całkiem go zagłuszyły. W pędzie dostrzegał rozmazane twarze ludzi, odwracające się w jego stronę

Ciemny kształt z każdym metrem robił się coraz wyraźniejszy. Gandalfowi wydawało się, że ma przed sobą nienaturalnie dużego wilka o zdeformowanym ciele. Przemknęło mu przez myśl, że może to być jeden z wargów, a to wszystko faktycznie jest tylko kolejnym skomplikowanym i szczegółowo opracowanym planem ataku.

Inne Przeznaczenie |LotR|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz