Rozdział 10 (Éowina)

271 28 19
                                    

Mairon szczerze ją zaintrygował. Dowódca elfickiego oddziału odznaczał się niewiarygodnym wręcz dworskim obyciem. Oczywistym było, że Éowina prawie wcale nie miała styczności z elfami, ale Legolas - towarzysz Aragorna - sprawiał całkiem inne wrażenie. Możnaby powiedzieć, że mniej tajemnicze.

Weszli wszyscy do sali tronowej. Aragorn, za namową czarodzieja, spoczął na należnym mu miejscu, na tronie króla Gondoru. Po bitwie, którą mieli nadzieję wygrać, odbyć się miała koronacja Elessara. Zdaniem Éowiny, jak i większości gondorczyków, ceremonia nie powinna zostać odwołana. Potężne królestwo ludzi nie miało króla, a go potrzebowało.

- A więc... - zaczął Faramir. - Co tam się wydarzyło?

Mithrandir wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Aragornem i z Maironem. Éowinie wydało się to nieco dziwne, ale nic nie powiedziała, chcąc wreszcie usłyszeć całą historię.

Czarodziej opowiedział im wszystko. Od początku wymarszu do chmury, która spadła z nieba. Kiedy skończył w sali zapadła głucha cisza. Éowina oniemiała wpatrywała się to w Gandalfa, to w Aragorna.

- Jak ty o tym teraz opowiadasz, to brzmi jeszcze dziwniej niż wyglądało - stwierdził Gimli, bawiąc się toporem.

- To jeszcze nie wszystko - oznajmił Aragorn. Poprawił się nerwowo na tronie. - W drodze powrotnej coś nas zaatakowało...

- Co to było? - zapytała Éowina, nie kryjąc ciekawości i przerażenia.

- Problem w tym, że trudno stwierdzić. Gandalf i... Mairon zajęli się "tym czymś", kiedy ja poprowadziłem dalej ludzi.

- Założę się, że to wszystko to sprawka Saurona! - powiedział Faramir. - Jak inaczej coś takiego mogło się wydarzyć?

- Obawiam się, że tym razem Władca Ciemności nie jest naszą odpowiedzią - Gandalf wstał ze schodów, prowadzących do tronu.

- Skąd mamy mieć pewność, że w istocie tak jest? - odezwał się Legolas. Odłożył łuk na podłogę i podszedł do Mithrandira. - Nie możemy wyciągać takich wniosków, jeśli nie jesteśmy ich do końca pewni.

Czarodziej westchnął ciężko.

- Legolasie, zrozum, że on NIE MÓGŁ zrobić czegoś takiego.

- Jak to nie mógł? - Elf był wyraźnie zdegustowany faktem, że nie istniała możliwość obwiniania Saurona o kolejne okropności, które ich spotykały.

- Słuchaj osoby mądrzejszej od siebie - stwierdził Mairon. Rozsiadł się wcześniej na tronie namiestnika, jakby ten należał do niego. Aragornowi najwyraźniej niezbyt się to podobało, bo co chwila zerkał na niego z góry z cieniem nienawiści w oczach.

- Mairon, proszę... - Gandalf uniósł dłoń. - Nie chcę słyszeć już żadnych kłótni... A zaraz wam wytłumaczę, dlaczego Sauron nie mógł tego zrobić.

- Ja bardzo czekam aż mi to wyjaśnisz. - Mairon uśmiechnął się przyjaźnie do Mithrandira. - Rozumiesz, niezmiernie mnie to zastanawia.

- Powiesz to w końcu? - Gimli bardzo się niecierpliwił. - Nie mamy całego dnia na debaty o Władcy Ciemności.

- Naprawdę? - Mairon uniósł brwi. - A szkoda.

- Błagam was... Gimli ma rację - stwierdził Gandalf. - Wszyscy teraz macie mnie uważnie posłuchać. - Ton jego głosu mógł równie dobrze wskazywać na to, że planują kogoś zamordować. - To, co usłyszycie, ma nie wyjść poza mury tej sali, dopóki ja nie wyrażę na to zgody. Rozumiecie?

Wszyscy spojrzeli po sobie z niepokojem, ale po chwili kiwnęli głowami i rozległy się ciche pomruki, potwierdzające, że wszystko, co Gandalf mówi jest jasne jak słońce.

- Wspaniale... Otóż Sauron jest Majarem...

- I co to ma do rzeczy?! - zapytał Legolas. - To chyba tylko jeszcze bardziej potwierdza jego winę.

- Zgadzam się z elfem - stwierdził Gimli, wymachując toporem. - Ale założę się, że krwawiłby tak samo jak pierwszy lepszy człowiek.

- A co to jest Majar? - W końcu jeden z hobbitów zabrał głos. Był to Pippin. Reszta spojrzała na niego, jakby był ostatnim głupcem. - No co? Słyszałem to określenie w Rivendell, ale dalej nie wiem, co oznacza...

- Majarowie - byty, mające za zadanie pomagać w stworzeniu świata - wyrecytował Mairon, jakby czytał z książki. - A przynajmniej teoretycznie.

Pippin najwyraźniej dalej niewiele z tego rozumiał.

- Dacie mi wreszcie skończyć, co mam wam do powiedzenia? - zapytał zrezygnowany czarodziej.

- Ja bym chętnie w końcu to usłyszał - powiedział Éomer. Éowina w duchu podzielała zdanie brata.

- Dobrze... - Gandalf poczekał aż wszyscy się uciszą. - Tak, Władca Ciemności jest Majarem. To może was nie przekonać, co do tego, że nie on stoi za tym, co się stało. - Spojrzał wymownie na Legolasa. - Musicie jednak wiedzieć, że ja również jestem Majarem... I wiem, że Sauron nie byłby w stanie...

- To niemożliwe! - stwierdził Gimli.

Éowina z niedowierzaniem patrzyła na Mithrandira. Niewiele wiedziała o Majarach i Valarach, ale wystarczająco, aby zrozumieć, że Majar w Śródziemiu to niespotykana rzecz.

- Teraz wszystko powoli się wyjaśnia - powiedział Aragorn, w końcu odrywając wzrok od Mairona. - Mogłem się domyślić, że tak jest...

- Daj spokój Aragornie! - Gimli podszedł do Gandalfa. Oskażycielsko wycelował w niego palcem. - Nie próbuj nas oszukać! Chcesz nam wmówić, że to nie wina Saurona! Gdzie jest prawdziwy Gandalf, sługo Władcy Ciemności! - Wytrzeszczył oczy, jakby nagle coś zrozumiał. - Ty nim jesteś! - Uniósł topór gotowy do ataku. - To wszystko jakiś spisek! Słyszałem, że potrafisz zmieniać postać, ale... - Broń wyleciała mu z rąk. Czarodziej jednak nie wykonał żadnego ruchu, aby to uczynić.

Éowina powiodła wzrokiem po sali. Mairon stał z ręką wyciągnietą w stronę krasnoluda. Na jego palcu dostrzegła niezwykły złoty pierścień z jażącym się na nim ognistym okręgiem.

- On nie jest Władcą Ciemności... - stwierdził po chwili. - Tylko ja.

*****

Pfff... znowu trzeba coś tu napisać... Może podzielę się z wami nudną historią:
Jadę sobie autobusem kilka dni temu i patrzę BILBOard wow. I tam jest napisane, że jakieś targi mają się odbyć, później widzę słowo "wydwców". Kojarzę fakty. Lol targi książki w moim mieście?! Co?! Patrzę jeszcze raz na BILBOard... I taki smutek. Bo to jakieś targi wydawców katolickich.
;-;

Inne Przeznaczenie |LotR|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz