Rozdział 14 (Aravir)

234 29 11
                                    

Koronacja Aragorna. Nie spodziewał się, że będzie uczestniczył w koronacji króla Gondoru, po tym, jak przyłączył się do Saurona. W dodatku prawdopodobnie był z Aragornem spokrewniony, ale tego nie był do końca pewien. Połowa Strażników Północy zapewne miała wspólne korzenie, więc nie robiło to dla Aravira większej różnicy.

Na dziedzińcu zebrał się już tłum ludzi. Obawy Faramira się nie sprawdziły, bo Aravir był niemal całkowicie pewien, że zebrali się tu wszyscy mieszkańcy Minas Tirith i nie tylko. Rohańczycy, którzy brali udział w bitwie, wyróżniali się ze swoimi złotymi włosami. Wydawało mu się, że nawet dostrzegł kilku elfów i krasnoludów. Ponownie ogarnął wzrokiem tłum. Tak naprawdę starał się wychwycić wśród zebranych Saurona. Od kolacji nigdzie go nie widział.

- Aravir! - Usłyszał za sobą znajomy, kobiecy głos.

- Ellith, miło cię widzieć. - Nie zamienił z nią wiele słów. Przy posiłku chwilę ze sobą rozmawiali, ku niezadowoleniu Saurona, który siedział między nimi. - Wiesz może gdzie jest... Mairon?

- Niestety nie. - Założyła ręce na piersiach. - I wiesz co... Nie musisz przede mną udawać... Wiem, kim tak naprawdę jest Mairon, więc...

- Kompletnie nie mam pojęcia, o czym mówisz.

- Możesz przestać? Widziałam już krasnoluda w Lórien, ale Władcy Ciemności w Gondorze jeszcze nie.

- Skąd ty...

- Błagam! Jaki normalny elf ma na imię Mairon i chodzi w czarnym płaszczu, spiętym broszką w kształcie oka?

- Gondorczycy chyba nie są tak spostrzegawczy. - Aravir uśmiechnął się.

- Najwyraźniej. Albo nie znają historii. - Ellith odwzajemniła uśmiech.

- Albo nie kojarzą faktów.

- Może po prostu nie wiedzą, że w Lothlórien nigdy nie było kogoś takiego jak Mairon?

- A ty to wiesz, bo...

- Mieszkałam tam jakiś czas... Akurat, kiedy opuszczałam Caras Galadhon, zjawiła się Drużyna Pierścienia.

- Po co wyjechałaś? - Aravira szczerze intrygowały rzeczy, których się dowiadywał o elfce. Rzadko miał styczność z jej rasą, a jeśli już, to głównie w lochach Mordoru.

- Po pierwsze, Legolas. Nie chciałam się z nim przypadkiem spotkać. Po drugie, musiałam w końcu wrócić, żeby odwiedzić rodziców.

- A gdzie oni mieszkają?

- W Leśnym Królestwie... Stamtąd zostałam wysłana tutaj. Miałam przekazać wiadomość Legolasowi... A wcześniej uciekłam, aby się z nim nie widzieć... Jak ja lubię swoje życie!

- I dlatego poszłaś do gospody?

- Nie. Po prostu lubię wino... Piwo też daje radę. Rohańskie jest lepsze od gondorskiego, jakbyś chciał wiedzieć. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Elfowie w sumie rzadko piją piwo. - Westchnęła. - Trochę szkoda.

Aravir pokręcił głową. Z tego co wiedział, elfowie byli raczej wyniośli i dumni, a Ellith była inna. Do wyniosłości brakowało jej tyle, co jemu do szlachetności - rasa się zgadzała, ale coś było nie tak. Ponadto dziewczyna była strasznie rozgadana.

- Ty już naprawdę kogoś masz? - zapytała Ellith z nadzieją w głosie.

- Tak. - Miał żonę, której by nie zamienił na żadną inną kobietę na świecie. - A tak właściwie, to chciałabyś się związać z człowiekiem?

- Czemu nie? - Wzruszyła ramionami. - Oryginalność popłaca. Jeśli dalej chcesz szukać Władcy Ciemności, mogę ci pomóc.

- Chętnie skorzystam. - Weszli razem w tłum. Aravir odwrócił się do elfki. - Tylko lepiej nie używaj przy nim terminu "Władca Ciemności", jakbyś chciała się z nim zaprzyjaźnić...

Inne Przeznaczenie |LotR|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz