Rozdział 15 (Sauron)

288 25 17
                                    

Zerwał z głowy srebrną ozdobę.

Też sobie wymyślili.

Jak najszybciej tylko mógł wyplątał się z czarno-białej szaty. Wystarczająco długo miał ją na sobie. Założył długą koszulę nocną, którą przygotowano dla niego już wczoraj. Przejrzał się w lustrze. W samej bieli wyglądał jeszcze gorzej. Z grymasem wściekłości położył się na łóżku i wyciągnął spod poduszki zapisane pergaminy. Przeczytał je po raz kolejny, upewniając się, że na pewno niczego nie pominął. Wszystko opisał w najdrobniejszych szczegółach. Zajął się tym od razu po dosyć krótkiej rozmowie o warunkach ewentualnego sojuszu, na które w końcu wszyscy przystali.

***

Obudził się. Poranne słońce zaczęło wkradać się do pokoju. Wstał z łóżka, mimo że wcale nie chciał tego robić, ale jednak musiał być gotowy na podróż do Rivendell. Nie myślał, że jeszcze kiedyś znajdzie się w jakimś królestwie elfów z pokojowymi zamiarami.

Jako że nie wziął ze sobą zapasowych ubrań, a te z poprzedniego dnia nie nadawały się na wielodniową podróż po Śródziemiu, był zmuszony korzystać z tego, co oferowało mu Minas Tirith. Chociaż biała koszula i czarna, skórzana kamizelka nie prezentowały się najgorzej. A przynajmniej nie widniało na nich godło Gondoru. Służba tutaj musiała poruszać się jak duchy, skoro nawet jego nie zdołała obudzić. Był przyzwyczajony do głośnych i niezdarnych orków, którzy nawet nie nabyli zdolności cichego oddychania, nie wspominając o chodzeniu.

Zdecydował się zapleść włosy w luźny warkocz. Przeraził się, kiedy później spojrzał w lustro. Nie wyglądał jak Sauron, Władca Ciemności z Mordoru, ale jak Mairon, kowal z Amanu. A słońce przeświecające od tyłu ani trochę nie poprawiało tego jakże okropnego wizerunku. Nie wiedział, ile czasu spędził przyglądając się własnemu odbiciu. W końcu otrząsnął się i zarzucił na siebie płaszcz. Sam zrobił złotą broszę, którą do niego przyczepił. Miała kształt oka i nie zamierzał się jej pod żadnym pozorem pozbywać.

Ostatnia oznaka tego, kim jestem.

Spakował wszystko, czego potrzebował - a nie było tego wiele - i poszedł do sali tronowej. Bynajmniej nie po to, aby złożyć hołd nowokoronowanemu królowi. Zastał tam jedynie Mithrandira, Aragorna i Faramira.

- Gdzie jest reszta kompanii? - zapytał pogardliwie. - Myślałem, że to ja się spóźnię. - Zauważył, że cała trójka jakoś dziwnie na niego patrzy. - Coś jest nie tak?

- Nie. - Czarodziej uśmiechnął się. - Po prostu wyglądasz... Inaczej.

- No co ty nie powiesz... - Z niezadowoleniem zauważył, że Faramir zajął tron namiestnika. - Tak właściwie, to kto pod nieobecność króla zajmie się królestwem?

- Faramir zgodził się pełnić obowiązki mojego zastępcy. - stwierdził Aragorn. Nie wydawał się być zadowolony z objęcia władzy w Gondorze. Sauron z chęcią zdjąłby mu koronę z głowy i rzucił gdzieś pod mury Minas Tirith, gdyby go o to poprosił.

- O, jesteście nareszcie! - zawołał Mithrandir. - Chodźcie!

W końcu zjawiła się reszta drużyny marzeń. Księżniczka Mrocznej Puszczy miała, jak zwykle, nieskazitelnie proste włosy, krasnolud wydawał się nie być zachwycony kolejnym spotkaniem z Władcą Ciemności, a hobbici... Hobbici zapewne byli głodni, ale Sauron uznał, że nie będzie wyciągał pochopnych wniosków. Po drodze musieli spotkać Ellith i Aravira, bo przyszli razem z nimi.

- Kiedy ruszamy? - Zapytał elf, starając się uniknąć patrzenia na Saurona, który specjalnie utkwił w nim wzrok.

- Ale chyba najpierw zjemy śniadanie? - Czyli jednak nie mylił się względem niziołków.

Inne Przeznaczenie |LotR|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz