10. Zmiany

93 12 4
                                    

Od wizyty Lucy minął dokładnie miesiąc. Spędziliśmy go na treningach. Każdy robił swoje. Luke, Ron i Chris szlifowali swoje umiejętności w walce a także poprawiali swoją kondycję. Lili dalej drogą internetową szkoliła się na Uzdrowicielkę. Tess i ciotka Megan, która oczywiście już z nami mieszkała, przygotowywały się umysłowo, jak to na Medium przystało. Ja robiłam wszystkiego po trochu. Ćwiczenie ciała i umysłu na raz wykańczało mnie coraz bardziej. Przypominały mi się czasy gdy walczyliśmy z Organizacją. Czułam się podobnie. Teraz było gorzej bo wciągnęłam w swoje chore życie kolejne osoby. Wyrzuty sumienia zjadały mnie każdego dnia. Czułam się bezsilna.

Jak do tej pory wszystko ucichło. Nie mieliśmy żadnych wieści od Lucy ani Organizacja nie uprzykrzała nam życia. Jeśli widzieli co się dzieję na południu zapewne domyślili się, że to nie nasza wina. Miałam tylko cichą nadzieje, że tak już zostanie. 

Poza treningami nasze życie wyglądało niepokojąco zwyczajnie. Wstawaliśmy tak jak zawsze uśmiechnięci i weseli. Jedliśmy wspólne posiłki. Wieczorami wszyscy albo zasiadaliśmy w salonie i graliśmy w różne gry albo rozpalaliśmy ognisko za domem i słuchaliśmy historii Megan. Nie tylko były ciekawe albo zabawne ale także bardzo pouczające. Wiele dowiedzieliśmy się o naszej przeszłości. Dni mijały niestety nie potrafiłam zapomnieć o tym co dzieję się poza murami naszego domu. Kilkaset tysięcy kilometrów dalej... a może i bliżej?

Siedziałam właśnie na tarasie i popijałam herbatę. Wstałam pierwsza jeszcze zanim wstało słońce. Robię to już od dłuższego czasu. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam jak Chris wyszedł z domu. Zgadywałam, że przyglądał mi się dłuższą chwilę zanim się odezwał.

- Znowu mi uciekłaś...

Spojrzałam na niego z uśmiechem, nie potrafiłam ukryć zaskoczenia.

- Chris...jejku. Muszę wziąć się w garść, głupie myśli przytępiają moje zmysły. 

Chłopak podszedł do fotela na którym siedziałam, podniósł mnie po czym posadził sobie na kolanach. Wtuliłam się w jego tors i przymknęłam oczy gdy on przykrywał mnie kocem. W jego ramionach zapomniałam o wszystkim. W tamtej chwili liczył się tylko on.

- Zastanawiałam się jakby to było gdybyśmy oboje byli normalni. Jakby to wyglądało.

-Wydaje mi się Clary, że gdybyśmy nie byli tacy, możliwe że nigdy bym cię nie poznał.

Miał rację, tata zawsze w dzieciństwie powtarzał mi, żebym nigdy nie żałowała niczego co stało się w moim życiu, nawet tych złych rzeczy, bo to one prowadzą do czegoś. Cieszyłam się bo byłam z nim, nie ważne co działo się kiedyś, i co stanie się w przyszłości.

- Mogłabym tak z tobą siedzieć już zawsze, za kilka a nawet kilkadziesiąt lat.

- Więc wyjdź za mnie...

Powiedział to tak cicho i szybko, że na początku nie dotarły do mnie jego słowa.

- Co powiedziałeś?

Chris zsunął się z krzesła i uklęknął na ziemi zaraz obok mnie. Poczułam jak serce zaczyna mi szybciej bić, i słyszałam jak szybko bije jego. Czułam jego strach i podniecenie.

- Długo nad tym myślałem. Przeżyliśmy razem to czym żadna inna para nie może się pochwalić. Byliśmy ze sobą w zdrowiu i w chorobie co, jak słyszałem obiecuje się dopiero przed ołtarzem. W tym rzecz, że my nie musieliśmy sobie tego obiecywać. Po prostu to robiliśmy tak jak powinno być. Nie składaliśmy sobie pustych obietnic, żadnych nie składaliśmy a ty i tak przy mnie byłaś. Gdy zaginęłaś zrozumiałem, że nie spotkam drugiej tak wyjątkowej osoby jak ty. I nie mówię tu o twoich darach czy o tym kim jesteśmy. Mówię o mojej Clary, upartej, wrednej Clary którą poznałem gdy przyjechała do Portland. Obiecałem sobie, że nie pozwolę ci odejść. Więc wyjdź za mnie...

Patrzyłam na niego ze łzami w oczach i nie wiedziałam co właśnie się stało. Cała się trzęsłam i czułam jak krew odpływa mi z twarzy. Chris sięgnął do kieszeni i wyjął przepiękny srebrny pierścień. Wokół zielonego drobnego kryształu wiły się gałązki z liśćmi zrobionymi ze złota. Pierścionek był przepiękny i taki... mój. Jakby stworzony specjalnie dla mnie. 

- Tak...

- Słucham?

- Tak Chris...

Potem pamiętałam tylko jego śmiech i krzyk "Powiedziała tak!". To jak zbiegli się wszyscy z domu, jak mnie podniósł i nie puszczał.

Clary: Ciemna Strona LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz