19. Ślub

106 3 0
                                    

Po tym co stało się w lesie Chris w eskorcie naszej watahy zaniósł mnie do domu, gdzie szybko zasnęłam. Pierwszy raz odkąd zostałam Zmiennokształtną czułam się taka osłabiona. Gdy obudziłam się w nocy po kilku godzinnej drzemce moi przyjaciele jeszcze nie spali. Opowiadali mi, że od chwili w której zaczęłam gonić nieproszonego gościa do chwili gdy mnie znaleźli minęła jakaś godzina. Gdy mój napastnik mnie zaatakował straciłam poczucie czasu. Nie mogłam się ruszać a myślenie przychodziło mi z trudem. Czy straciłam przytomność? Wilkom to się nie zdarza chyba, że zaatakuje nas ktoś z darem. Tak jak było ze mną gdy Lucy pojawiła się w naszym domu pierwszy raz. Czy on miał dar? Tak mi się wydawało. Czułam jakby wyssał ze mnie moją energię i wykorzystał ją przeciwko mnie. Kim on był? Skąd znał mojego ojca? Czy to możliwe, żeby żył? Nie pochwaliłam się swoimi przemyśleniami z resztą. Nie chciałam im dokładać stresu. Następnego dnia miał odbyć się mój ślub. Nie chciałam tego popsuć. Jednak oni nie byli tacy głupi. Wiedzieli, że to niemożliwe aby powalić Zmiennokształtnego, doprowadzić go do takiego stanu. Domyślali się, że to nie był zwykły wilk. Ale i tak siedziałam cicho. 

Jednym plusem tego było to, że z wyczerpania spałam całą noc. Nic mi się nie śniło a rano wstałam tak silna jak wcześniej. "Nie myśl o nim, nie dzisiaj" wmawiałam sobie odkąd otworzyłam oczy. Za kilka godzin będę już mężatką.

Zgodnie z tradycją Pan młody nie mógł mnie zobaczyć w sukni. Więc chłopcy spali w domku obok a dziewczyny u nas. Wyszłam z pokoju. W domu nie panowała panika, ale każda z dziewczyn już się szykowała. Ciocia Megan właśnie smażyła jajecznicę, a na blacie stało pełno filiżanek kawy. Tess i Lili malowały paznokcie przed telewizorem. Carmen, Jessica i Maria szykowały kosmetyki aby zacząć się malować.

- Cześć ciociu.

- Witaj skarbie. Dzwoniła Uma, przyjadą za jakieś dwie godziny.

- Dobrze. Gdzie jest Amy?

- W swojej sypialni.

Wzięłam dwa kubki z ciepłym napojem i ruszyłam do mojego starego pokoju. Zapukałam do drzwi nogą. Moja szwagierka wyglądała na przybitą.

- Amy? Co się dzieje?

- To nic takiego. Poprostu dużo myślę.

- O czym?

Dziewczyna usiadła na łóżku i patrzyła przez ogromne okno na las. Usiadłam obok i objęłam ją ramieniem.

- No bo, wszystko się tak szybko dzieje. Po tylu latach mam w końcu rodzinę, w dodatku tą prawdziwą. Mam Chrisa i Ciebie. Bierzecie ślub a ja się boję...

- Czego? Amy czego się boisz?

- Tego, że zaraz znowu się obudzę w tej zimnej jaskini w otoczeniu złych Zmiennokształtnych. Boję się, że to tylko sen.

- Posłuchaj, jesteś teraz moją siostrą i nie pozwolę na to aby stała ci się krzywda. Jestem alfą, oddam życie aby was chronić. Obiecuję, że nic Ci się już nie stanie. Tutaj możesz spać spokojnie.

- Mogę pomóc Ci się naszykować?

- Oczywiście.

Wzięłam prysznic a Amy w tym czasie naszykowała kosmetyki, spinki do włosów, kwiaty oraz sukienki. Pomogła mi pomalować paznokcie i upiąć włosy. Pokazałam jej jak się malować i razem szykowałyśmy się do wielkiego dnia.

Siedząc w pokoju usłyszałam głos Luka na dole. Zeszłam do niego i poprosiłam na rozmowę gdzieś gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał.

- Nie mów mi nawet, że zmieniłaś zdanie.

Zaśmiałam się.

- Nie pajacu, mam do Ciebie ważne pytanie. Trochę na ostatnią chwilę ale wcześniej jakoś o tym nie myślałam.

- Co się stało?

- Zaprowadzisz mnie dzisiaj do ołtarza?

Luke oniemiał. Patrzył się na mnie wielkimi oczami ruszając ustami bez żadnego dźwięku.

- Luke wyglądasz jak ryba...

- Przepraszam, wybacz mi. Jejku Clary oczywiście, to będzie dla mnie zaszczyt.

Przytuliłam przyjaciela i wygoniłam go aby poszedł się szykować. Ekscytacja przejęła nade mną kontrolę. Oczy miałam pewnie żółte jak złoto.

- Dobra dziewczyny! Kto jest gotowy na suknie ślubną?

Usłyszałam okrzyki radości z salonu. Poszłam do mojej szwagierki która pomogła mi się ubrać w piękną kreację. Czułam się wyjątkowo jak nigdy wcześniej.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czułam że jestem gotowa aby wziąć ślub z najlepszym facetem jakiego znałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czułam że jestem gotowa aby wziąć ślub z najlepszym facetem jakiego znałam.

Jakiś czas później...

Stałam w salonie ubrana, pomalowana, uczesana, z kwiatami w dłoni i pewna siebie. Czułam jak krew gotuję się w moich żyłach, a oczy przybierają kolor złota. Mimo to nie bałam się przemiany. Pierwszy raz czułam aż taką ekscytację, a mimo to w jakimś stopniu potrafiłam ją kontrolować. Obok mnie stała Amy która poprawiała długi tren od sukni. Jeszcze kilka poprawek i będziemy zaczynać.

W pokoju pojawił się Luke. Zapinając guziki do mankietów podszedł do mnie i się uśmiechnął.

- Zdajesz sobie sprawę, że oczy masz żółte jak nigdy wcześniej?

- Wiem Luke, czuję.

- Jesteś pewna, że dasz radę i nie rozerwiesz mi ręki w połowie drogi?

- Spokojnie, jeśli teraz nie jest odpowiedni moment na branie ślubu... To nigdy takiego nie będzie.

Amy przytuliła mnie i wyszła przez taras do ogrodu. Tam stał już pięknie ozdobiony kwiatami ołtarz i krzesła. Moje dwie druchny Lili i Tess po lewej. Mój przyszły mąż razem z Ronem po prawej. Po środku ciotka Megan która miała nam udzielić ślubu. Reszta gości na swoich miejscach.

Kilka miesięcy temu w życiu nie przypuszczałabym, że w tak ważnym dla mnie dniu, pojawi się tylu ludzi. I nazwę ich rodziną, watahą. Mimo, że Umę i dzieciaki widzę drugi raz na oczy to już czułam, że są częścią stada.

Luke spojrzał na zegarek po czym odsłonił zasłonkę i pokazał coś zapewne do Chrisa.

- Czas zaczynać... Gotowa?

- Jak nigdy dotąd.

Clary: Ciemna Strona LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz