1. Teoria spisku czyli suka, której lepiej unikać.

10K 402 8
                                    

   Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek stojący tuż przy moim łóżku. Dochodziła siódma, a ja nie byłam jeszcze zebrana do pracy. Zerwałam się, zrzucając z siebie białą kołdrę i migiem nakładałam na siebie ciuchy. Modliłam się, by ulice Warszawy były dla mnie łaskawe i dopuściły mnie do restauracji na czas. Wybiegłam z mieszkania, zamknęłam drzwi i mknęłam do swojego auta jak błyskawica. Nie mogłam się spóźnić, bo inaczej awans byłby dla mnie tylko okazją, której nie wykorzystałam.

Odgarnęłam swoje czarne włosy na bok i wyjechałam z zatłoczonego parkingu, który zresztą zatłoczony był zawsze. Nigdy nie było tam miejsca i nie raz musiałam parkować kilka minut drogi dalej, by jakoś dostać się do domu.

Po dziesięciu minutach byłam już na miejscu. Założyłam czarny fartuch oplątany za moimi plecami potężną kokardką, którą zresztą sama sobie zrobiłam i ruszyłam do pracy.
Pobiegałam chwilę od klienta do klienta i usiadłam przy barze, czekając, aż ktoś mnie przywoła.

- Cześć. - powiedziała rudowłosa Anka, koleżanka, która miała ze mną zmianę. - Sonia zakablowała wczoraj szefowi, że się spóźniłaś dziesięć minut. - oznajmiła nagle, siadając obok mnie.

Sonia była mocno wyliftingowaną blondyną, której nie trawiła żadna z pracujących tu osób. Niestety, od samego początku uczepiła się akurat mnie. Pracowałam tam aż trzy lata i od tych trzech lat ciągle na mnie donosiła, wytykała mi błędy, szukała okazji, by mi dogryźć. Nigdy nie odpłaciłam jej tym samym, bo nie było to w moim stylu, choć były takie momenty, że miałam ochotę uderzyć jej głową w jakąś ścianę.

- Znowu doniosła? - odwróciłam się w jej stronę.

- Nooo... - westchnęła. - Szef ma jej już dość.

- Spokojnie, jak dostanę awans, to odpłacę jej to z nawiązką. - zaśmiałam się.

Na początku cała ta sytuacja była dla mnie przygnębiająca, ale z czasem zaczęłam ignorować jej zachowanie, które sugerowało, że jestem tutaj nieproszonym gościem.
Na szczęście szef nie prowadził ze mną żadnej rozmowy na ten temat. Wiele razy mówiłam mu, że mogę spóźnić się maks dziesięć, dwadzieścia minut przez korki, które zresztą w tym mieście były normą.

Restauracja była dość popularnym miejscem w całej stolicy. Przychodziło do nas wielu wpływowych gości, nie tylko z samej Warszawy, ale i z innych, pobliskich miasteczek. Ciągle były tłumy, ciągle było sporo pracy więc i zarobki były przyzwoite.
Po piętnastej wyszłam z lokalu i wsiadłam do auta. Mijając drogie sklepy i te ogromne apartamentowce, zastanawiałam się, ileż musiałabym zarabiać, by pozwolić sobie na ciuszki od Versace, Guseppe Zanotti albo innej drogiej marki, gdzie jeden podkoszulek kosztuje co najmniej sześć stów. Nigdy w życiu nie będzie mnie na to stać, czas się chyba oswoić z tą myślą. Wróciłam do swojego mieszkania i usiadłam na starej kanapie. Cóż, moje mieszkanie nie było najnowocześniejsze. Zalegały w nim stare meble, sprzęty i w ogóle wszystko było do remontu, ale cieszyłam się, że mam chociaż takie, bo w Warszawie ciężko znaleźć tanie lokum.

Moja samotność powoli zaczynała dawać mi się we znaki. Czułam się taka przytłoczona i odrzucona od społeczeństwa. Nie lubiłam zbytnio szlajać się z koleżankami po dyskotekach, dlatego wszystkie mnie odrzuciły. No tak, bo po co im koleżanka, która ma w głowie trochę więcej mózgu niż siana, a w dodatku myśli o życiu na poważnie, planując swoją przyszłość? Przecież lepiej znaleźć sobie roztrzepaną ścierę, która puszcza się po kiblach, z kim wlezie. Nuda!
To ja już wolałam siedzieć w domu przed telewizorem albo wyjść od czasu do czasu na siłownię.

Następnego dnia miałam mieć popołudniową zmianę, a z racji tego, że o tej właśnie godzinie jest szczyt na ulicach, zdecydowałam przejść się na piechotkę. Dla zdrowia, relaksu i podziwiania piękna stolicy.
Rano przygotowałam obiad, posprzątałam i ruszyłam przed siebie.
Wiedziałam, że dzisiejszą zmianę mam dzielić z Sonią, dlatego przygotowałam sobie krótkie, drażliwe dogryzki, którymi planowałam w nią rzucać. Chciałam choć raz pokazać, że mam jaja i jakoś się odegrać. Weszłam do środka, przebrałam się i weszłam na kuchnię, gdzie czekało na mnie dwóch kucharzy:

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz