14: Czas Gangsty - Popradska kawa, na koszuli Versace.

5K 250 4
                                    

   Spojrzałam na zegarek.

Dochodziła trzynasta, a ja byłam spóźniona na rodzinny obiad. Stałam w kolejce po kawę i modliłam się, by jak najszybciej ją zabrać i pobiec do restauracji, gdzie byliśmy umówieni.
Stałam, stałam i stałam.
W końcu po kilku minutach wzięłam brązowy kubek, cukier i wybiegłam jak poparzona.

Biegłam przez pasy i wybiegając za róg kamienicy, niechcący na kogoś wpadłam. Cała gorąca kawa wylądowała na garniturze właściciela kawiarni i kilku kamienic. Spojrzałam na niego i wyciągnęłam z torebki chusteczkę:

- Przepraszam Pana, naprawdę nie chciałam. Bardzo się spieszę i nie patrzyłam na drogę... - wycierałam jego koszulę, a on złapał mnie za rękę:

- Spokojnie, to tylko koszula. - roześmiał się.

Myślałam, że będzie raczej zły, a nawet wściekły, ale on po prostu się z tego śmiał.

- Przepraszam za tą koszulę... - spojrzałam na niego nieco niezręcznie. - naprawdę się śpieszę, odkupię Ci ją i przyniosę do kawiarni, ale muszę lecieć. Cześć i jeszcze raz sorki! - wykrzyknęłam, pędząc przed siebie. Nie chciałam się spóźnić, bo ponoć miała to być jakaś wyjątkowa okazja.
Dobiegłam do budynku i weszłam zasapana do środka:

- Nareszcie, gdzieś ty się podziewała? - zapytała mama.

- Przepraszam, byłam po kawę, a w dodatku wpadłam na jakiegoś biznesmena. - odłożyłam torebkę na miękkie krzesło obok i czekałam.

- Mamy dla Ciebie niespodziankę. - odparł ojciec i spojrzał na mamę.

Okazało się, że kupili mi mieszkanie naprzeciwko bloku, w którym mieszka Sará. Ona oczywiście też brała w tym udział i koniecznie chciałabym mieszkała blisko niej. Mogłaby wtedy wpadać codziennie, by powyżerać mi wszystko z lodówki. Ucieszyłam się, że będę miała własne mieszkanie, a w dodatku w tak luksusowej dzielnicy. Bloki tam to apartamenty, a nie bloki.

Pojechaliśmy obejrzeć to mieszkanie i wszyscy byliśmy zadowoleni. Najwyższy standard, luksusowe, umeblowane z dużym balkonem, fajną, funkcjonalną, nowoczesną kuchnią, dużą sypialnią, garderobą. Było wręcz idealne. Przyjęłam prezent i bardzo się z niego cieszyłam, zdawałam sobie sprawę, że będę musiała znaleźć pracę, by jakoś je utrzymać.

***

Wybuchłam głośnym śmiechem.

- Wylałam na niego całą kawę! Cała gorąca w chuj kawa na jego klacie, czujesz to? - Sará zaśmiała się.

- Nie darł ryja?

- Śmiał się, ale wiesz... odkupię mu jakąś, bo nie chcę być mu coś dłużna, wiesz, o co chodzi...

- No wypadałoby, sama bym poleciała do sklepu i mu odkupiła, nawet jakby nie chciał... - dodała.

Tak zrobiłam. Rano wyszłam z domu i poszłam do sklepu z odzieżą męską. Chciałam kupić mu taką samą, ale nie mogłam znaleźć. Była czarna ze złotymi guzikami, a takiej na próżno tam szukać. Kupiłam więc zwykłą, czarną. Kosztowała mnie ponad sto złotych, ale byłam gotowa wydać na niego te pieniądze. Miałam nadzieję, że mu się spodoba i nie będzie wybrzydzał.

Ruszyłam w stronę kawiarni i weszłam do środka. W środku jak zwykle pełno było ludzi, więc musiałam przeciskać się między nimi, by dojść do lady, przy której stała kelnerka:

- Dzień dobry, ja do szefa. Jest może? - zapytałam, a zza ścianki wychylił się jeden z goryli. Wysoki, grubszy brunet o strasznym wzroku. Wyszedł i zapytał, w jakiej sprawie się tutaj zjawiłam, po czym zabrał koszulę i kazał mi spadać.
Troszeczkę się zdziwiłam, ale wyszłam i planowałam wrócić do domu. Ruszyłam przed siebie, gdy nagle usłyszałam za sobą krzyk goryla, który jeszcze przed chwilą powiedział, żebym spadała.

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz