4. Etap pierwszy - poznaj, ale nie zaurocz.

7.8K 341 12
                                    


Weszłam do otwartej już restauracji i zajrzałam do gabinetu szefa. On oczywiście już tam był. Zdziwiłam się, bo miał być nieco później i w pierwszym momencie myślałam, że ktoś się włamał do środka:

- Miał pan być później... - powiedziałam zaskoczona. Ściągnęłam z siebie kurtkę i poszłam odłożyć ją na nasze zaplecze.

- Dlaczego mówisz do mnie na per pan? Jesteśmy przecież w tym samym wieku, prawie. - usiadł na krześle przy barze.

- Co nie zmienia faktu, że jest pan moim szefem i czy tego chcę czy nie chcę kultura nakazuje zwracać się do szefa na per Pan, tymbardziej w pracy. - wyjęłam z szafki białe filiżanki na kawę dla klientów. Dziewczyn jeszcze nie było, choć miały być i pomóc.

- Sluchaj, możesz mówić do mnie na Ty. Ja nie mam z tym problemu. - jego próby podejścia mnie, były żałosne. Nie dość, że się go bałam, bałam się powiedzieć mu co o nim myślę, to jeszcze niby miałam na niego polecieć? Na takiego bandytę? Był przystojny, ale nie na tyle, by zawrócić mi w głowie swoim durnym podrywem. Próbowałam skupić się na pracy, ale nie mogłam. Cały czas czułam jego wzrok na swoim ciele. Ciężko jest cokolwiek zrobić w pracy, gdy szef patrzy na każdy ruch.

***

- Aleška, nie mów mi proszę, że przyjechałaś tutaj z nim... Przecież Cię ostrzegałam. - wyszeptała Maryśka nacierając mięso.

- Błagam, przestań. Jak przyjechałam, to on już tu był i wyskoczył do mnie z tekstem żebym nie mówiła do niego na pan. - odparłam próbując jakoś się wytłumaczyć. Nie miałam pojecia, że one odbierają to w ten sposób, nie miałam pojęcia, że tak to wygląda.

- Widzę jak na Ciebie patrzy, wszystkie widzimy. Od samego początku jakoś dziwnie się do Ciebie podsuwa. Nie to, że mam coś przeciwko, ale nie chcę żebyś potem płakała. - powiedziała. - On co rusz przyprowadza sobie inną, a ma jakąś tam dziewczynę.

- Muszę Ci coś powiedzieć. - oznajmiłam nagle, ale przerwał mi wjazd szefa.

- Już skończyłyście? Pięknie pachnie. - podszedł do stołu i nachylił się nad przyparawami.

- Już prawie, jeszcze tylko do pieca. - odparła Maryśka.

To było dosyć niezręczne, bo jeszcze przed chwilą go obgadywałyśmy, a teraz musiałyśmy sztucznie udawać miłe pracownice.

- Dziś zamknę wcześniej, o czternastej macie fajrant. - dodał przyjaźnie z uśmiechem na twarzy i wyszedł. To była bardzo dobra wiadomość, bo tego dnia jak nigdy, miałam ochotę się wyspać i zrobić porządek w mieszkaniu. Ostatnimi czasy nie miałam jak wytrzeć zalegającego na półkach kurzu czy stolika oblanego kawą, na szczęście dzisiejszy wieczór miał mi na to pozwolić.

- Miałaś mi coś powiedzieć. - Maryśka odstawiła na chwilę mięso i spojrzała na mnie.

- Nie tutaj, wstawmy to mięso i dawaj na zaplecze. - wrzuciłam szybko do piekarnika kawał natartego przyprawami schabu i wyszłam razem z Maryśką na tyły restauracji. Było to nasze miejsce na papierosa albo kawę, co prawda nie było najurokliwsze, ale za to nikt nie miał prawa nas podsłuchiwać, bo nie było tam innego dojścia jak tylko przez tylne drzwi. W okół otaczały nas zamknięte mury starych budynków gospodarczych, które wręcz odstraszały swoim wyglądem. Maryśka odpaliła papierosa, a ja zaczęłam gadkę:

- Pamiętasz jak opowiadałam Ci o mojej dawnej pracy? No, to właśnie jest facet tej Soni, co mnie wygryzła. - spojrzałam na jej wybałuszone oczy. - Przez niego zwolniłam się z restauracji, on chciał mnie zabić i on jest z tą szują, ale to nie tak jak myślisz... Ja nie wiedziałam kim on jest, do wczoraj. Przez telefon nie poznałam jego głosu, zbyt ciemno było ostatnio, gdy mnie odwoził do domu, bym mogła go rozpoznać. Wiem jednak, że on wiedział od początku i nadal nie wiem co kombinuje, że nadal mnie tutaj trzyma.

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz