3. Z rozporka do mózgu.

8.1K 395 9
                                    

    Spojrzałam nieco zdezorientowana na koleżankę i weszłam do biura szefa znajdującego się za kuchnią. Nigdy tam nie byłam, bo w zasadzie nikt nie mógł tam wchodzić.
Otworzyłam drzwi, zajrzałam do środka, a na krześle siedział ten sam facet, który kilka miesięcy temu mało mnie nie zabił. Mój lęk znów wrócił. Usiadłam naprzeciwko niego, patrząc, jakbym widziała potwora z moich koszmarów:

- Nie bój się. Poznałaś mnie z najgorszej możliwej strony. - powiedział. odkładając papiery na bok. Na Dębowo brązowym biurku leżały tylko dokumenty i jego papierosy. W ogół półki z segregatorami, kanapa, przy której stał szklany stolik i tyle. Typowo męska aranżacja.

- Człowieku, chciałeś mnie zabić... - wyszeptałam całkiem poważnie.

- Ale wczoraj uratowałem Ci życie, więc przyjmijmy, że się wyzerowało. - oparł się łokciami o biurko. - Wybacz, że tak wyszło, ale Sonia mówiła, że jesteś bardzo podła i odebrałaś jej awans tylko dlatego, że przespałaś się z szefem... Teraz jednak widzę, że chyba oboje się co do Ciebie myliliśmy. Pracujesz na podziw. - dodał.

Mało nie upadłam, gdy usłyszałam, że ponoć przespałam się z byłym szefem dla awansu:

- Co? Nie, to są jakieś pierdolety. Miałam dostać ten awans, bo ciężko na niego pracowałam. W momencie, kiedy twoja dziewczyna spieprzała do domu przed zamknięciem, ja sprzątałam, zmywałam, wszystko analizowałam, zostając do trzeciej w nocy... Ona miała mi w tym pomagać, ale zostawiała wszystko na mojej głowie i śmiała się za moimi plecami, że podlizuję się szefowi. Kiedy po trzech latach szef mnie za to docenił, ona nagle udawała zapracowaną i niedocenioną, zaczęła na mnie donosić, by tylko pozbawić mnie stanowiska, a ostatecznie sprowadziła Ciebie i tak wyszło na jej. I po co mi to było? Harowałam jak pojebana, tylko po to, żeby Sonia zgarnęła laury za nieróbstwo? Codziennie wracałam do domu po drugiej, trzeciej albo czwartej, spałam po dwie godziny i o szóstej wracałam, żeby otworzyć, naszykować salę, a dzięki tobie cała moja robota poszła na marnę. - oparłam się o krzesło. To wszystko wyprowadziło mnie z równowagi, byłam zła na niego i na nią.

- Nie wiedziałem, jak było, Sonia to moja dziewczyna, wiem, jaka jest i wiem, że marzyła o tym, żeby zostać mena... - przerwałam mu.

- Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że twoja dziewczyna jest zakręcona jak słoik? Dałeś jej dojście do władzy, a dojście do władzy Sonii oznacza destrukcję. Ty w ogóle widziałeś ją kiedyś podczas pracy? Znasz jej stosunki z innymi pracownikami? Ona przez cały ten czas nie zrobiła nic oprócz podawana klientom żarcia do stolika. Nie umyła szklanek, nie wytarła ich, nie pomyła podłóg, a w tamtej restauracji katowała wszystkich za wygląd, za poglądy, za wszystko... Kiedyś podrzuciłam jej kartki z rachunkami, nie potrafiła dodać do siebie 10 k i 8,5 k. Jakim ona ma być managerem? Rozkazywać owszem, może i potrafi, ale wiesz, że rachunki, zamawianie towarów należy teraz do niej, a ona nie ma o tym bladego pojęcia. Porwała się z motyką na księżyc, a ty jej w tym pomogłeś. - powiedziałam całkiem poważnie. - Nic do niej nie miałam, puszczałam jej zagrywki luzem, bo rozumiałam, że ma taki charakter, ale to, co zrobiła, było podłe, mam nadzieję, że karma do niej wróci. - byłam tak wściekła, że nie potrafiłam się opanować. Nawijałam mu przez kilka minut, a on uważnie mnie słuchał i ciągle zadawał pytania.

- Nie wiem, jak było naprawdę, bo obie nadajecie różne wersje.

- Wiesz, jak było, bo widzisz, jak pracuję. Wczoraj zostałam do drugiej, o której odwiozłeś mnie do domu? O trzeciej. Tydzień temu dzwoniłam do ciebie z restauracji o północy, kilka dni wcześniej o dwudziestej trzeciej. Nie liczę na oklaski, nie robię tego na pokaz. Sam widzisz, że rachunkami zajmuję się ja z własnej woli. Nie mam rodziny, mieszkam sama i nic innego do roboty nie mam oprócz pracy w restauracji, ale liczyłam na to, że ktoś mnie w końcu doceni, liczyłam, bo na obecną chwilę to niemożliwe.

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz