7: Byłam przy tobie, nie każ mi odchodzić.

5.7K 273 0
                                    


- Co z nim? - spojrzałam na Bruna, który całą twarz miał w bandażach. Klatka piersiowa przykryta jakimś prześcieradłem odsłaniała ogromne siniaki i zadrapania, to był okropny widok.

- Lepiej, ale nie idealnie. Będziemy robić badania, będziemy podawać leki i zobaczymy co dalej. - odparł lekarz, z którym rozmawiałam dzień wcześniej.

- Będę mogła się z nim zobaczyć?

- Jeszcze nie, przepraszam, ale muszę iść do pacjentów. - odparł po czym odszedł.
Tak bardzo się o niego martwiłam, tak bardzo bałam się, że coś mu się stanie, ale wierzyłam, miałam coraz większą nadzieję, że wyjdzie z tego i znów będzie tak jak dawniej. Wyjdziemy stąd, zabiorę go do siebie i pozwolę zasnąć w swoich ramionach. Myślałam, że tak będzie.

- Co tam mała? - zapytała Maryśka. Wiedziała o nas, o naszej przyjaźni i o tym co się stało, dlatego martwiła się i przeżywała wszystko razem ze mną.

- Nie obudził się jeszcze. Przywieźli go na oddział, ale zabronili mi wchodzić, nie mogę się z nim zobaczyć...

- Nie martw się, to jeszcze trochę potrwa. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

- Wiesz, że wcale mnie to nie pociesza? Boję się, tak cholernie się boję, że on nie przeżyje tego wszystkiego.

- Nie załamuj się, przecież lekarz mówi, że jest dobrze, tak? Więc zaufaj mu i pozwól mu działać. Będzie dobrze, tak masz myśleć i to masz sobie powtarzać. - odparła.

Podziękowałam za słowa wsparcia i rozłączyłam się.

Nie wiem co się ze mną działo. Bezsenność dawała mi się we znaki. Siedziałam na tym samym krześle już trzeci dzień odkąd przywieźli go na oddział. Bez snu, bez prysznica, w tych samych ciuchach, dziwię się, że jeszcze mnie z tamtąd nie wygonili. Miałam halucynacje, dziwne wizje, ale mimo to nadal nie byłam senna. Moje oczy wręcz płonęły, czułam ból głowy spowodowany brakiem snu i ból żołądka przez nerwy, których najadłam się przez ten tydzień dość sporo. Musiałam wrócić do domu, by się wykąpać i przebrać, a prysznic w tamtym momencie był jedynym o czym marzyłam oprócz rozmowy z Brunem.

Wyszłam stamtąd z czerwonymi jak rozżażone węgliki oczami i wróciłam do domu. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i usiadłam na chwilę. Nadal bardzo się o niego martwiłam i obiecałam sobie, że gdy oboje wyjdziemy z tego szpitala, to zajmę się nim najlepiej jak potrafię i wynagrodzę mu swoje pretensję, bo przecież wypadek był moją winą. Gdybym nie robiła takiej afery, to napewno by się nie zdenerwował i spokojnie dojechałby na miejsce. Myśląc o tym, zasnęłam. Obudziłam się dopiero kilka godzin później, o dwudziestej. Czym prędzej pojechałam do szpitala nadal senna, nadal zmęczona i wbiegłam na oddział.
Przy drzwiach do jego sali zrobił się tłok, ktoś wchodził i ktoś wychodził.

- Co się dzieje? - zapytałam lekarza, ale on spojrzał na mnie dziwnie i powiedział, że nie mogę tu być, że nie mogę być przy nim. Kątem oka dojrzałam jednak Sonię, która siedziała przy jego łóżku i trzymała jego dłoń powtarzając, że wszystko będzie dobrze, że się nim zajmie i nie dopuści do tego, by stała mu się krzywda. Weszłam do środka odpychając lekarza i stanęłam po środku jak nachalna idiotka, która narzuca się facetowi uprzykszając mu życie:

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam wprost patrząc Sonię. - Bruno... Co tu się dzieje? Co ty robisz?

On jednak nawet na mnie nie spojrzał tylko wyszeptał po cichu:

- Sonia... - spojrzała na mnie usatysfakcjonowana swoim podłym wzrokiem.

- Czas już odejść. - dodała, a on nadal n patrzył tylko na nią. - Doktorze, proszę zabrać tą oszustkę i dopilnować żeby więcej się tutaj nie pokazała.

Lekarz odciągnął mnie za rękę do wyjścia. Nie miałam pojęcia co się właśnie wydarzyło, ale próbowałam tłumaczyć lekarzowi, że to pomyłka, że Sonia to jego była dziewczyna i korzysta z okazji, by nim manipulować, ale on nie chciał mnie słuchać. Kazał ochronie więcej mnie tutaj nie wpuszczać.

To był cios i właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie mam już nikogo, zupełnie nikogo. Po raz kolejny Sonia odniosła sukces, ale mogłam się tego spodziewać. Ona taka była. Perfidna, kłamliwa i zazdrosna, o wszystko.
Wróciłam do domu i ryczałam jak dziecko. Przez trzy dni próbowałam się do niego dodzwonić, ale bezskutecznie. Nie wiedziałam dlaczego to robił, dlaczego powiedział, że mnie kocha, a teraz zmienił zdanie, po chwili jednak doszłam do rozwiązania tej sprawy. Zabawił się mną i moim kosztem. Chyba od samego początku wolał ją, a ja byłam tylko jako zabijacz nudy albo faktycznie miałam zostać wywieziona za granicę. Wszystko zrozumiałam.
Zrozumiałam, że dobrze się stało i niepotrzebnie nadal się narzucam. Sama sobie utrudniam tym życie.
Czas zapomnieć i zacząć żyć jak dawniej, a przynajmniej spróbować.
Rzuciłam robotę w restauracji, złożyłam rezygnację i znalazłam pracę w Pubie. Nadal interesowałam się jego losem. Maryśka donosiła mi dzień po dniu co u niego słychać.

Po miesiącu wyszedł i razem z Sonią przyjechał do restauracji. Miał na połowie twarzy czarną maskę, która jak sądzę miała zakrywać jego blizny. Oboje zjedli wspólną kolację i wyszli, ale zanim to zrobili Bruno wypytywał Maryśkę czy jest jego pracownicą, od jak dawna. Wyznał, że stracił pamięć, ale niektóre fragmenty pozostały mu w głowie. Maryśka oczywiście nie opowiedziała mu o mnie, bo Sonia stała tuż obok, ale miała ochotę o wszystkim mu przypomnieć. Zamieszkali razem, oboje stali się prawowitymi właścicielami restauracji, a ja nadal stałam w miejscu wszystkiemu się przyglądając. Mogłam go gdzieś złapać i wszystko mu przypomnieć, ale... coś mnie przed tym powstrzymywało, coś mi mówiło, że mam tego nie robić więc odpuściłam.

Ten czas wolałam przeznaczyć na zmianę swojego życia, na zmianę siebie. Polatałam trochę po urzędach, po Warszawie i pytałam o moją mamę. Nie chciałam błagać jej o powrót, o to by zaczęła mnie traktować jak córkę, chciałam tylko wiedzieć, dlaczego tak postąpiła. Dlaczego mnie nie zabiła i zafundowała mi życie w samotności, bez rodziny, bez nikogo.
W domu dziecka dowiedziałam się, że matka co miesiąc do momentu kiedy ukończyłam szesnascie lat, przysyłała mi po siedemset euro, czyli miała mnie w dupie, ale dopełniała obowiązek alimentacyjny. Czasami wysłała mi ubrania, jakieś rzeczy, które mogą mi się przydać jak ubrania, buty na zimę, kurtki i słodycze, ale wcale mnie to nie zaspokajało, bo potrzebowałam rodziny, a nie fantów.
Chciałam ją odnaleźć, pragnęłam tego z całego serca.

- Nie wiem czy dam radę nadal to ukrywać... On chce dowiedzieć się prawdy, wie, że coś jest nie tak, ale Sonia we wszystkim przeszkadza. Zagroziła mi, że mnie zwolni jeśli powiem prawdę. - oznajmiła nagle Maryśka. - znalazł zegarek i nie rozumie skąd na nim literka "A", ciagle węszy, przegląda monitoring, by dowiedzieć się prawdy, a w dodatku pytał kim jesteś i dlaczego widział Cię w szpitalu... Musisz powiedzieć mu prawdę.

- Nie mogę, namów go, by to zostawił. Za jakiś czas sobie przypomni i będzie wszystko okej, ale ja nie mogę mu teraz tego wyznać. Jest zagubiony, bo czuje się tak, jakby dopiero przyszedł na świat, w dodatku wszystkie wersje jakie wciska mu Sonia zaprzeczają faktom, ale musi sobie poradzić. Nadal nie mam pewności czy nie chciał mnie wywieźć, a po za tym zaczynam nowe życie, rozumiesz? Chce wyjechać do Popradu, znaleźć rodziców i zapytać dlaczego mnie zostawili.

- I co dalej? Co zrobisz?

- Nie mam pojęcia.

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz