15: Skryty - Jaki naprawdę jest zimny człowiek?

4.9K 245 4
                                    

- A dokąd się wybierasz? - zapytała mama, gniotąc ziemniaki, które przygotowała na obiad.

- Idę na obiad ze znajomym... - powiedziałam, pewnie zaglądając do kuchni.

- Na obiad? - trzasnęła garnkiem, który wyślizgnął jej się z ręki.

- Ze znajomym? - ojciec odłożył gazetę i zdjął okulary.

- Z przyjacielem. - uśmiechnęłam się. - Wrócę wieczorem, późnym wieczorem. Cześć. - wyszłam i wsiadłam do auta.

Nie byłam zadowolona, ale nie potrafiłam mu odmówić. Bałam się. Vadim nie był taki jak Bruno, czułam to od samego początku.
Poprzedniego wieczora zaprosił mnie na obiad, a w zasadzie powiedział, że chciałby go ze mną zjeść o czternastej w pewnej restauracji swojego znajomego, potem chciał zabrać mnie do swoich kamienic, by pokazać, co w nich zmienił i jak mieszkają ich mieszkańcy. Cóż, nie odmówiłam.

Dojechałam pod "Výsokie Hory" i wysiadłam. Sporo się słyszało o tej restauracji, głównie dlatego, że często przychodzili do niej sławni ludzie, politycy i bardzo bogaci biznesmeni. Sporo też gangsterskich afer kręciło się w środku tego budynku, więc nie dziwiłam się, że właśnie tutaj chciał się ze mną spotkać.
Weszłam do restauracji i nie musiałam nawet rozglądać się, by go znaleźć. Przy wejściu czekał już goryl, który ściągnął mój płaszczyk i zaprowadził mnie do stolika, gdzie czekał na mnie Vad. Wręczył mi do rąk piękny bukiet czarnych róż i jakąś torebeczkę prezentową, w której było sporo małych pudełeczek, nie wiedziałam jeszcze, co było w nich ukryte.

- Cześć, dziękuję, ale nie musiałeś. - powiedziałam, obejmując go.

- Podobają Ci się kwiaty? Zamówione specjalnie dla Ciebie.

- Są piękne, naprawdę.

Usiedliśmy przy stoliku, który jako jedyny miał nieco inne ozdoby. Obrus był czarny, kwiaty na nim białe połączone z barwionymi na czarno, czarne talerze, które wręcz znikały na tle obrusu. Zastanawiałam się czy to normalne, że ma obsesję na punkcie tego koloru.

Zamówiliśmy sobie pyszny polski obiad i siedzieliśmy, rozmawiając, a ja w ogóle nie mogłam skupić się na tej rozmowie. Ciągle wydawało mi się, że para ze stolika naprzeciwko nas obserwuje i obgaduje. Nie wiem skąd to dziwne uczucie, ale przez to byłam strasznie rozproszona.

- Chciałabym zabrać Cię jutro do Bratysławy. Pokazałbym Ci trochę rodzinnego miasta, poszlibyśmy na zakupy, a noc spędzilibyśmy w hotelu, oczywiście w osobnych pokojach.

To była już lekka przesada, czy on próbował mnie przekupić? Pomachać władzą i gotówką przed oczami, bym na niego poleciała?

- Masz tam jakieś sprawy do załatwienia?

- Nie, a dlaczego pytasz? - przetarł usta chusteczką i spojrzał prosto w moje oczy.

- Chcesz zabrać mnie na drugi koniec Słowacji ot, tak sobie? - zapytałam nieco zdziwiona.

- Owszem, chciałbym pojechać tam z Tobą. Masz jakieś plany na jutrzejszy dzień?

- Nie, tylko trochę mnie zdziwiłeś, bo znamy się zaledwie trzy dni, a ty wyskoczyłeś z wyjazdem. Oczywiście, mogę z Tobą pojechać i bardzo bym chciała. - napiłam się białego, mocnego wina.

- Chciałbym poznać Cię bliżej, właśnie dlatego zorganizowałem ten wyjazd.

Okazało się, że nie miałam wyjścia się nie zgodzić, bo on już za wszystko zapłacił. Moja mina była bezcenna, a jego właściwie bez wyrazu, jak zwykle zresztą. Po obiedzie pojechaliśmy pod blok, w którym znajdowało się moje nowe mieszkanie. Zdziwiłam się, gdy powiedział, że jest właścicielem tego bloku i kamienicy obok.

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz