17: Konfrontacja, czyli kto jest kim.

4.7K 234 5
                                    

          - Nie możemy się więcej spotykać. Ja wiem, że zrobiłam Ci niepotrzebną nadzieję i bardzo mi z tego powodu przykro...

- Wiem, dlaczego nie chcesz się ze mną spotykać. Liczyłem jednak, że wybierzesz mnie, że nie dasz się nabrać na jego kłamstwa drugi raz... - odparł pewnie Vad, który wyraźnie się zawiódł. Czułam się okropnie, mówiąc mu, że to koniec, że nie zasłużyłam na te prezenty i wyjazdy, bo po prostu odchodzę.

- Na jakie kłamstwa? - zdziwiłam się jego słowami. Skąd on wiedział o jakichkolwiek kłamstwach?

- Słuchaj, ja wiem, że jesteś teraz zmieszana, ale nie bądź naiwna i nie jedź do Warszawy. Masz poważne problemy, a powrót tam wszystko pogorszy...

- Kręcisz... - to było dość dziwne. Nie wiedziałam, czy gra tylko po to, bym nie odeszła czy naprawdę mam problemy i on o nich wie.

- Nie i mogę Ci to udowodnić. Spotkajmy się za godzinę, w kawiarni. Musisz mi zaufać, bo ja nie pozwolę Ci tam pojechać.

Nie wiem, dlaczego udałam się do kawiarni, skoro wierzyłam w wersję Bruna. Być może gdzieś w głębi mu nie ufałam i chciałam sprawdzić, co ma mi do pokazania Vadim.
Usiadłam przy stoliku i poprosiłam Vada, by na wszelki wypadek wyszedł na salę. Nie chciałam spotykać się z nim sam na sam w jego gabinecie, bo nadal nie wiedziałam komu mam ufać.

- Boli mnie to, że mnie odrzuciłaś, wiesz? Strasznie mnie zraniłaś. - powiedział spokojnie, po czym wyłożył na stół żółtą kopertę ze zdjęciami. Otworzyłam ją i przyjrzałam się. Widniał na nich Bruno przyjmujący pieniądze od jakiegoś podejrzanego człowieka. - Dostał na ciebie zlecenie od gangu z Polski, a moi ludzie obserwują go od tygodnia i doskonale wiedzą co kombinuje. Jedyne co ma zrobić, to ściągnąć cię do polski, by stamtąd przewieźć do Czech.

- No, ale co z priorytetem? Mówił coś o priorytecie. - odłożyłam torebkę na krzesło obok.

- Tylko jeden gang z Polski nie przejmuje się priorytetem, wiesz który? Ten, w którym jest twój były przyjaciel. W tym wypadku twój priorytet nie działa.

- Czyli jednak zrobiłeś mnie priorytetem, tak? Dlaczego? Znamy się zaledwie tydzień...

- Nie wiem, dlaczego to zrobiłem... Może myślałem, że jesteśmy na tyle dorośli, by się pokochać na poważnie, a może jestem naiwny, teraz jednak wiem, że to był błąd.

Nagle wyjął telefon i kazał mi słuchać, a sam gdzieś zadzwonił. Po jakimś czasie jednak zorientowałam się do kogo:

- Cześć. Słyszałem, że przyjąłeś zlecenie na Dománovską i jestem w stanie Ci pomóc.

- Nie musisz, mam już wszystko ustalone. -odparł pewny siebie Bruno.

- Nie bardzo, przed godziną z nią rozmawiałem i wcale się do ciebie nie wybiera, choć wspominała, że jej przyjaciel bardzo chętnie ją zapraszał.

- Kłamiesz. - zaśmiał się.

- Właśnie dlatego dzwonię. Wystarczy mi dwadzieścia tysięcy i przywiozę Ci ją jeszcze dziś.

- A od kiedy ty jesteś taki pomocny?

- Nie jestem, po prostu laska zaczyna mnie wkurwiać. Raz mnie chce, raz mnie nie chce, a dwadzieścia tysięcy ulicą nie chodzi.

- Oddzwonię. - po czym telefon ucichł.

To "oddzwonię" było dla mnie potwierdzeniem słów Vadima. Chciał mnie sprzedać jak jakiegoś rasowego pieska. Nie kochał mnie, nic do mnie nie czuł, chciał na mnie zarobić.

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz