10: List, który wszystko zmieni II.

5.5K 269 0
                                    


- Dostarczyłaś list? - zapytałam, nakrywając się białą, hotelową kołdrą.

- Nie, za chwilę mają być. Spróbuje jakoś go złapać i wcisnąć mu kopertę. - powiedziała szeptem Maryśka, która tłukła się w kuchni garnkami. - Przykro mi z powodu twojej matki... - dodała.

- A mi nie. Prawda zazwyczaj jest bolesna i smutna, a w tym przypadku nie mogło być inaczej. Cieszę się, że wszystko już wiem, że nie łudzę się jakimiś chujowymi wymówkami i mam to za sobą. - odparłam pewnie, choć w głębi, nawet jeśli się na to przygotowywałam, bardzo bolało.

- Nie chciałabyś mieć z nimi kontaktu?

- Nie. Teraz chcę tylko zająć się Brunem i ułożyć sobie jakoś życie, a oni... Mają siebie, tyle czasu żyli beze mnie, że nie odczują mojego braku. - spojrzałam na tacę z jedzeniem, która stała naprzeciwko mnie. - Muszę kończyć, mam przed sobą pizzę i kawałek tortu czekoladowego, który aż prosi, by go zjeść. - zaśmiałam się do słuchawki.

- Weź, przestań... Też bym zjadła, ale odkąd ta ździra jest szefową, nie mam czasu, żeby się wysrać... - odparła zezłoszczona i rozłączyła się.

Myślałam o liście, o tym, jak on zareaguje, gdy go przeczyta. Wątpiłam w to, że mi uwierzy, sądziłam raczej, że Sonia wykręci się, tłumacząc to kolejną zmyśloną wymówką. Miałam jednak asa w ręku, którego właśnie wykorzystałam. Jeśli on nie uwierzy w moje słowa, zawarte na tej kartce, to mogiła. Będę musiała patrzeć na ten teatrzyk, dopóki nie odzyska pamięci. Tęskniłam za nim, za naszą kawą i wspólne spędzonym czasem, cholernie mi tego brakowało.

Warszawa, w tym samym czasie...

- Dziewczyny, nie obijać się, klienci czekają. - powiedziała blondynka, wchodząc do kuchni. W tym czasie kelnerka o rudych włosach przekazywała już cenny list w ręce szefa.

- Szefie? To do szefa, tylko proszę nie pokazywać tego szefowej ani nikomu innemu. Nikt nie może się o tym dowiedzieć... - Anka wsadziła list w kieszeń jego spodni i odeszła.
Bruno stał zdziwiony, ale wiedział, że to coś związanego z czasami przed wypadkiem.

- Kochanie, idę do toalety. Źle się czuję... - powiedział, próbując wyślizgnąć się z macek swojej dziewczyny.

- Co się dzieje? - zapytała, ciągnąc go za rękę.

- Nic poważnego, chyba zjadłem coś nieświeżego. - odparł i poszedł do łazienki. Zamknął się w toalecie i usiadł na zamkniętej desce, po czym wyjął kartkę i zaczął czytać. Nie czuł smutku ani radości, w zasadzie nie wiedział, co ma czuć czytając całą tę historię. Sonia opowiadała mu zupełnie inną wersję, która zresztą była przeciwnością tej, którą właśnie czytał. Nie miał pojęcia, która jest w stu procentach autentyczna, dlatego nabrał dystansu i sam postanowił odnaleźć prawdę.
Wrócił na pełną salę, list natomiast schował głęboko w portfelu, w kieszonce za dowodem, tak by Sonia nie mogła go odnaleźć. Domyślał się, że Aleška to, właśnie ta tajemnicza dziewczyna, która była w szpitalu i markecie, ta, której pierwsza litera imienia została do grawerowana na złotym zegarku. Kim naprawdę była i dlaczego uciekała, tego zamierzał się wkrótce dowiedzieć.

- Lepiej Ci? - Sonia wyszła zza baru i spojrzała na nieco podminowanego ukochanego.

- Tak, już lepiej. Jeśli chcesz, to możesz wracać do domu, sam też sobie tutaj poradzę... - odparł, pewnie próbując jakoś pozbyć się jej z restauracji, by móc przeprowadzić rozmowę z kelnerką, która dała mu kopertę. Sonia jednak nie miała takiego zamiaru, chciała dopilnować, by nikt nie wypowiedział z siebie ani słowa na temat Aleški i tego, co łączy ją z Brunem. Gdyby poznał prawdę, miałby jeszcze szansę skreślić ją ze stanowiska współwłaściciela restauracji. W zasadzie na tym zależało jej najbardziej, na skorzystaniu z czasu jego amnezji, do zdobycia restauracji i dobytku. Miał go całkiem sporo, więc Sonia musiała jak najszybciej się uwinąć, bo pamięć mogła powrócić w każdej chwili.

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz