5: Gorzka prawda o Panie B.

6.7K 300 3
                                    

     
   Przez kolejne dwa miesiące zaczęliśmy normalnie ze sobą rozmawiać. Pokonałam swój lęk i uprzedzenia co do niego. Nagle staliśmy się parą nierozłącznych przyjaciół, którzy bezgranicznie sobie ufali. Wychodziliśmy razem do różnych klubów, pub-ów, restauracji i spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. To  bardzo fajne uczucie, kiedy wiesz, że jednak jest ktoś, kto traktuje Cię jak członka rodziny, liczy się z twoim zdaniem i jest przy tobie wtedy, kiedy tego potrzebujesz. Nie nacieszyłam się jednak jego obecnością zbyt długo.

  Któregoś dnia zadzwonił do mnie zdenerwowany, w środku nocy mówiąc, że Sonia już wie. Wpadła do jego mieszkania jak burza i czekała na wyjaśnienia. Krzyczała coś, że jej koleżanka widziała nas w klubie, że byliśmy do siebie przytuleni i najwidoczniej coś nas łączy. Na moje szczęście, nawet się nie domyślała, że to ze mną się spotyka. Bruno wyjaśnił jej, że to nic takiego, że nie musi się o to martwić, bo nigdy by jej nie zostawił, a mnie to nie usatysfakcjonowało. Czułam jakiś rodzaj bólu, gdy opowiadał mi o tym jak jej się tłumaczył. Czułam zazdrość, gdy wiedziałam, że ten wieczór i tą noc spędzi u jej boku. Moja miłość była silna, ale moja nieśmiałość silniejsza. Nie byłam w stanie po prostu do niego podejść i powiedzieć: - Kocham Cię, daj nam szansę.

  Przez całą noc kręciłam się i wierciłam. Wyobrażałam sobie ich razem, w jednym łóżku, w objęciach i nie potrafiłam zamknąć oczu. Ciężko było nawet myśleć o tym, że jego ogromne, umięśnione ręce tuliły do siebie kogoś innego.

Podniosłam się i usiadłam na łóżku.
Dochodziła północ, a ja nadal nie mogłam zasnąć. Z transu wyrwał mnie SMS od Bruna.

B.   "Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Sonia jeszcze nie śpi, a ja mam ochotę wyjść z domu i wypić z tobą jakąś kawę, która skutecznie nas pobudzi. Tą z naszej kawiarni, z cukrem i mlekiem. Ona ciągle nalega, ciągle mnie całuje i przytula, a ja muszę zmyślać, że boli mnie głowa żeby tylko nie musieć się do niej zbliżać. Czas już chyba powiedzieć pass, nie?"

Nie wiedziałam czy mam mu odpisać, czy może leży gdzieś obok niej i lepiej nie ryzykować. Napisałam mu jednak Sms:

                 

A. "Wiesz, że ja mam na ósmą do pracy?

B.

Bruno siedział na kanapie obok Soni. Rozkraczony i niezbyt zadowolony popijał gorzki trunek, który miał go rozbroić. Chciał się  napić i pójść spać, by nie musieć myśleć ani o jednej, za którą bardzo tęsknił, ani o drugiej, która była na niego napalona.
Miał na sobie szare, zwężane dresy z literami na bocznych stronach nogawek, a do tego szarą, klasyczną koszulkę, która była wręcz jego ulubioną. Złoty zegarek z diamentami warty kilkadziesiąt tysięcy złotych, który kupił sobie całkiem niedawno, miał za zadanie przypominać mu o Alešce, bo kupił go z myślą o niej, a złoty, gruby łańcuch wart prawie tyle samo, był zwykłą oznaką jego niezwykłej potęgi. Sam nie pamiętał w ile czasu się tego dorobił. Drogie ciuchy, auta, złoto i srebro były jego własnością, a miał dopiero dwadzieścia sześć lat.

             ***

  - Bruno? Bruno Melkner? Nie wiem czy powinnam o tym mówić... - odparła młoda blondynka, która dosiadła się do naszego stolika. Kompletnie zdziwiłam się faktem ich znajomości. Już chyba piąta osoba mijając mnie na ulicy tego wieczora krzyknęła przyjacielskie "Cześć!". Nie miałam pojęcia skąd Ci wszyscy ludzie mnie znali.

- Śmiało, mów. - odparła Maryśka. - Wiesz, koleżanka się z nim przyjaźni i w zasadzie czuje, że on coś przed nią ukrywa... - dodała, a ja siedziałam jak wryta czekając na jakieś informacje.

- Nie, nie mogę. Jeśli sam Ci tego nie powiedział, to raczej nie powinnam Ci tego mówić...

- Obiecuję, że on o niczym się nie dowie. Proszę, powiedz mi wszystko co wiesz... - nalegałam naciskając na zmieszaną dziewczynę. Po chwili jednak przełamała się i zaczęła gadać.

  - Poznałam go kilka lat temu, nie ważne gdzie, ale ważne, że to miejsce, gdzie każda kobieta była traktowana jak maszynka do zarabiania pieniędzy. Spotkaliśmy się raz, potem jeszcze raz i jeszcze raz. Był moim stałym klientem, jedynym, który nie wydawał się być popaprańcem. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy i dużo rozmawialiśmy. Opowiadałam mu o sobie, o tym jak znalazłam się w tamtym miejscu i dlaczego nie chcę stamtąd odejść, on to rozumiał. Zdradził mi coś, czego nie powinnam mówić, kazał mi zresztą trzymać gębę na kłódkę, bo inaczej... mnie zabije. To było sporo czasu temu, a ja przez ten czas zmieniłam się i to bardzo. Już nie pracuję tam, zaczęłam normalne, uczciwe życie, ale z nim nie chcę mieć więcej nic wspólnego. Jest złym człowiekiem... Tylko tyle mogę Ci powiedzieć. - wstała i wyszła, ale ja nie odpuściłam. Poszłam za nią i wybłagałam ją, by wróciła.
Po ponad trzydziestu minutach usiadłyśmy z powrotem na swoich miejscach i kontynuowałyśmy.

- Co miałaś na myśli mówiąc, że to zły człowiek?

- Bruno... Na początku był miły. Oboje świetnie się ze sobą bawiliśmy i było fajnie, ale później...
To gangster.
On nie ma uczuć. Zabijał, kradł, porywał i wywoził dziewczyny za granicę do burdeli... Zaufałam mu. Któregoś wieczora oznajmił, że jedzie do Czech, że chce odpocząć od tego zgiełku i zapytał czy ja nie chciałabym pojechać z nim. Zgodziłam się na wyjazd, spakowałam dokumenty, ciuchy, kosmetyki i pojechaliśmy. Tyle, że ja miałam już z tych Czech nie wrócić. Gdy byliśmy w Pradze, zgwałcił mnie. Wiem jak to brzmi, zgwałcona dziwka, ale ja naprawdę tego nie chciałam, nie chciałam zbliżenia za pieniądze, bo czułam do niego coś więcej. Kochałam go. Zdarł ze mnie ciuchy, wepchnął mnie na tył i zrobił mi to tak, że przez dwa miesiące nie mogłam się wypróżnić. - dziewczyna zaczęła płakać, a ja byłam w szoku. - To tak bardzo bolało, ale on nie przestawał. Wszędzie była moja krew, gówno, ale on nie przestawał, a potem wepchnął mi fiuta w usta i kazał to zlizać. Porzygałam się. Obrzygałam cały tył samochodu, a on wycierał się i po prostu się śmiał, śmiał się do łez. Nie to było najgorsze. Potem gdzieś zadzwonił i przyjechało dwóch gości, którzy dali mu walizkę do ręki, a mnie zabrali do jednego z burdeli. Mnie udało się uciec, choć inne nie miały tyle szczęścia. Byłyśmy katowane, gwałcone, a na końcu i tak wszystkie miałyśmy zginąć. Jeśli nie odpuścisz teraz, to będziesz następna. - dodała, a ja prawie upadłam.

Nie mogłam uwierzyć w jej słowa, w to co mówiła. Bruno taki nie był, Bruno był dobry i miły w stosunku do mnie, ale z drugiej strony, skoro nie zerwał jeszcze z Sonią, to oznaczałoby, że którąś z nas chce wywieźć. Albo mnie, bo naprawdę kochał Sonię i dlatego nic jej nie mówił albo ją i nie kończył z nią, by nadal mu ufała.

- Dziękuję, że nam o tym opowiedziałaś... - dodała Maryśka.

- To jeszcze nie wszystko... - odparła nagle. - W Czechach i Słowacji dużo się o nim mówi. Słyszałam rozmowę dwóch goryli z Polski, którzy stali przy bramce. Opowiadali sobie o nim dziwne rzeczy. Coś, że kiedyś ktoś go porwał, że mówią na niego Beliar, tylko nie wiem do końca o co z tym chodzi. Proszę, uważaj na siebie... - dodała.

   Ps: sorki za błędy, ale nie mam nawet czasu na poprawki 😐

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz