18: Nowa miłość, nowa Ja - Życie, życie jest nowelą.

4.6K 215 3
                                    

   - Jeszcze dobrze nie weszłaś, a już wychodzisz? - zapytała mama, wchodząc do mojego pokoju. Stanęła na środku z założonymi rękami i dobrze wiedziałam, o czym chciała ze mną porozmawiać. Spieszyłam się na kolację z Vadimem, dlatego nie miałam czasu słuchać jej marudzenia na temat ciemnych, ukrytych biznesów mojego mężczyzny.

- Mamo, proszę. - odparłam, nie chcąc słuchać jej narzekania.

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz...- uniosła brwi, pokiwała palcem i zeszła na dół.

Vadim nie był najświętszym człowiekiem na ziemi, zdawałam sobie z tego sprawę, jednak bardzo chciałam się z nim związać. Czułam się w pewien sposób wyjątkowo, bo ponoć bardzo ciężko było go zaciągnąć do łóżka, a co mówiąc do ołtarza. Sam opowiadał, że uprawiał seks z prostytutkami i mówił to szczerze, nie był w związku od dwóch lat, zupełnie jak ja. Chciał jakoś sobie ulżyć, a je miał zawsze pod ręką. Trochę dziwnie się z tym czułam, ale wiedziałam, że tym razem nie mogę zawieść.
Zebrałam się i wyjechałam z domu pod adres, jaki mi podał. Musiałam przejechać całe miasto, żeby do niego dotrzeć, nie miałam pojęcia, że mieszka aż tak daleko. Codziennie musiał dojeżdżać ponad godzinę w korkach do pracy tylko po to, by za kilka godzin z niej wrócić.

Jego dom był niesamowity, bo bardzo duży i rodzinny. Spodziewałam się raczej męskiej "meliny", w której pełno męskich rzeczy i męskich dodatków, ale jego wcale tak nie wyglądał. Zadbany ogród, czysto w środku i wszystko wręcz idealnie poukładane, nawet u mnie nie było tak czysto i schludnie.
Wjechałam na podjazd, a on już tam na mnie czekał. W normalnej czarnej koszulce, w dżinsach i adidasach. Moja mina była bezcenna, gdy go zobaczyłam, bo spodziewałam się go w garniturze.

- Gdzie twój garniak? - zapytałam, wysiadając.

- Wolisz mnie w nim? - uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.

- W zasadzie to wszystko mi jedno. W tym i w tym jesteś przystojny. - weszliśmy do jego domu i usiedliśmy na kanapie. Obiecałam mu zrobić spaghetti, dlatego kupił wszystkie potrzebne składniki i poganiał mnie do pracy. Mieszał mięso, a ja kroiłam pomidory, on gotował makaron, a ja ścierałam na tarce parmezan, świetnie się bawiliśmy, razem gotując. Przez cały czas się śmieliśmy, opowiadając jakieś głupoty z przeszłości, które w ogóle nie były śmieszne, ale nas to rozbawiało. Chciałam, żeby zawsze taki był, żeby zawsze się śmiał i patrzył na mnie w ten sposób.

- Smakowało Ci? - zapytałam, odkładając talerz na stolik.

- Pewnie, możesz mi tak gotować codziennie. - zaśmiał się, dopijając wino.

- Znalazłam pracę, w restauracji obok galerii. - oznajmiłam nagle.

On spojrzał na mnie:

- Dlaczego nie mówiłaś, że szukasz? Przecież mogłabyś pracować u mnie, mielibyśmy siebie pod ręką.

- Nie chciałam Cię o to prosić, poza tym wiesz, że ja nie nadaję się do nakładania ciast tylko do kuchni. - napiłam się wina.

- Nie musiałabyś tak harować, jak na kuchni. Zastanów się, bo dobrze płacę... - próbował jakoś namówić mnie do pracy w jego kawiarni, ale nie byłam przekonana. Nie chciałam byśmy codziennie się widywali, bo zapewne szybko byśmy się sobą znudzili, a tak widziałby mnie dwa razy w tygodniu i nie byłoby problemu.

Vad był czystej krwi Słowakiem, ja byłam mieszana, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało, choć obiło mi się o uszy, że nie lubił mieszańców. Nie lubił Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Niemców. Kiedyś ponoć pobił kilka osób za to, że mówiły po którymś z tych języków, a teraz nie wykazywał niechęci w ich stronę. Może to ukrywał, może nie mówił wprost, że przeszkadza mu moje pochodzenie, ale doceniałam, że nie zabił mnie pierwszego dnia, gdy mu o tym powiedziałam.
Kochaliśmy się prawie całą noc. Było miło i przyjemnie, bo dawno tego nie robiłam i po fakcie, jakby uszło ze mnie powietrze, uszło ze mnie zdenerwowanie i złe emocje. Vad nie był najlepszy w te klocki i musiałam się nagimnastykować, by jakoś mu dogodzić, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Podobało mi się, jak leżał na łóżku w bezruchu z przemrużonymi oczami i patrzył na moje ruchy, kiedy go ujeżdżałam. Jego wzrok był chyba bardziej podniecający niż moje krzyki i jęki, które zresztą słychać było na ulicy. Zasnęliśmy po północy, a rano obudziłam się bez niego.
Z kuchni dobiegał lekki stukot szklanek, więc na szybko się ubrałam i wyszłam, chcąc zdążyć na kawę. Vadim stał przy szafce w samych seksownych bokserkach, które podkreślały jego kształty, a z pleców spływały mu krople wody, co sugerowało, że dopiero wyszedł spod prysznica. Nie był szczupły. Wyglądał raczej, jakby ostro pakował na siłowni, a potem przytył. Miał mięśnie, ale też trochę odstającego brzucha, który mi się podobał, w zasadzie wszystko mi się w nim podobało. Może to było zauroczenie, a może po prostu był w moim typie, nie wiem, ale nie miałam żadnych uwag:

- Cześć. - uśmiechnęłam się, schodząc po schodach w dół.- Nie jesteś jeszcze w kawiarni? Myślałam, że pojechałeś. - dodałam, przytulając się do niego.

- Cześć. - pocałował mnie. - Nie, jeszcze nie jestem i nie wiem, czy w ogóle pojadę, bo mam dla ciebie propozycję. - zaśmiał się, a ja wiedziałam, że chodziło o jakieś wspólne wyjście.

- Gdzie chcesz mnie zabrać?

- Do Stwoły. Mam tam domek po dziadkach i chciałbym, żebyśmy spędzili tam noc. - wyjął drugi kubek. - Wiesz, widok na góry, totalnie odcięta wieś, dom na środku szczerego pola. - dodał z uśmiechem.

- Stwoła, Stwoła... - rozmyślałam. - Coś mi to mówi, kojarzę tę nazwę skądś.- dodałam.

- Najpiękniejsze miejsce, w jakim byłem. Nie miałam czasu tam jeździć ani w ogóle z kim jeździć więc tego nie robiłem, ale postanowiłem, że skorzystamy z okazji i wybierzemy się na pustkowie. - zaśmiał się.

- Kiedy?

- Za tydzień, w piątek. Pozałatwiam swoje sprawy, podjadę tam i trochę ogarnę. - podał mi kawę i usiadł na kanapie obok mnie.

Jeszcze przez chwilę próbowałam wyciągnąć od niego informację na temat tego miejsca, ale on był bardzo tajemniczy. Nie chciał zdradzić, co to za miejsce, jaki domek, po prostu chciał mnie tam zabrać.
Po wypiciu kawy pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Co prawda Vad nalegał bym została, ale nie chciałam mu się naprzykrzać, nie chciałam, by było monotonnie:

- Powiedz mi, co to jest za facet, czym on się zajmuje. - zażądała mama, stając w progu mojego pokoju.

- Właściciel kawiarni i kamienic. Na tym zarabia i z tego żyje. Mamo, proszę. Nie doszukuj się tutaj drugiego dna, bo takiego nie ma. Poznałam go, z zupełnie innej strony, może i wygląda jak bandyta, ale taki nie jest. - powiedziałam.

- Chcielibyśmy go poznać.

- Domyślałam się tego, ale dopiero za dwa tygodnie. On ma sporo pracy, za tydzień jedziemy do Stwoły i chcemy trochę pobyć sami. - zaśmiałam się.

Mama jednak stała niewzruszona.

- Jesteś z nim szczęśliwa? I jesteś pewna, że nie ma wobec ciebie złych zamiarów? - zapytała.

- Tak, jestem w stu procentach pewna.

Rozmowa przerwał mi telefon od Sarý, która pilnie chciała potwierdzić plotki. Dowiedziała się od znajomych, że byłam widziana kilka razy w objęciach Vadima. Powiedziałam, że na razie tylko próbujemy i nie wiemy, czy rozwinie się z tego coś większego:

- A ty tak od niego uciekałaś, tak mówiłaś, że nie chcesz... Spałaś z nim? - zapytała zaciekawiona.

- Wczoraj, fajnie było. - zaśmiałam się i o wszystkim jej opowiedziałam. Trzymała za nas kciuki, choć sama nie wiedziała, czy to pomoże. W końcu jak mamy się rozstać, to żadne kciuki nie pomogą

ʀᴇɢᴜʟᴀʀ ᴅᴇɢᴜʟᴀʀ / ZAKOŃCZONE ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz