- Mam już 19 lat! Będę robić co mi się podoba!
- O nie, młoda damo! Nie będziesz się tak odzywać do własnego ojca! Zabraniam ci szlajać się z tymi typami po Gotham, od dzisiaj masz być w domu przed 20 i ani minuty dłużej!
- Ty chyba żartujesz! Wychodzę!
- Rose!
Mam go dość. Znalazł się ''tatuś''. Wielki biznesmen nie pozwala swojej córeczce wyjść z domu! Kiedyś stąd wyjdę i już nigdy tu nie wrócę! Boję się, że kiedyś zacznę przypominać swojego ojca... Przyznaję się, że nie jestem święta i mam na swoim koncie kilka wybryków, ale to tylko małe kradzieże. Ludzie plotkują, że kradnę mimo takiej ilości kasy. Ale ja to robię dla zabawy! A poza tym, brzydzę się pieniędzmi ojca. Chcę być niezależna, ale średnio mi to wychodzi... Nieraz miałam niezłe kłopoty. Kilka razy siedziałam w areszcie, ale tata zawsze wyciągam mnie z niego machając banknotami przed nosami policjantów.
Czasami nie wiem co mam robić, tak po prostu. Wtedy idę do moich znajomych, zawsze ich znajdę w pobliskim parku, na tej samej ławce. Tak było i tym razem.- Rose, skarbie, stęskniliśmy się! Wczoraj dałaś czadu!- uśmiechnął się Michael. Mój znajomy, z którym chodziłam do podstawówki.
- Cześć... Tak, wczoraj dałam popis, ojciec nie był zadowolony...
- Współczuje ci. Moi rodzice mają mnie gdzieś i mogę robić co mi się podoba.- powiedziała zadowolona Nicole. Średnio ją lubię, ale należy do naszej paczki.
- Tak, ty to masz fajnie... Słuchajcie, napiłabym się czegoś, co wy na to?- zapytałam z uśmiechem.
- Pijemy!- wykrzyknęliśmy wszyscy głośno.
Postanowiliśmy kupić coś, co najszybciej da o sobie znać, w postaci dobrej zabawy i szumu w głowie. Wróciliśmy do parku i zaczęliśmy zabawę. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, świat wokół nie istniał. Upiliśmy się bardzo szybko, niektórzy aż do nieprzytomności- w tym ja. Ocknęłam się na ławce, zostali ze mną tylko Michael i Harry w podobnym stanie. Inni musieli rozejść się do domu. Ojciec nie byłby ze mnie dumny... Wstałam na chwiejnych nogach, próbując złapać równowagę. Gdy się lekko otrząsnęłam postanowiłam wrócić do domu. W takim stanie nie chciało mi się szukać lokum, w którym mogłabym się przespać i poszłam na łatwiznę, wracając do domu, w którym był mój ojciec.
Starałam się być jak najciszej, ale w takim stanie upojenia, było to niezwykle trudne. Obraz się zamazywał, a ruchy były gwałtowne i nieprzemyślane. W końcu musiałam wpaść na ojca, który ze zrezygnowaną miną zaprowadził mnie do łóżka. Nawet nie miał siły na mnie krzyczeć. Zapytał tylko:- Rose... Co ty znowu narobiłaś?
Nie byłam na tyle świadoma, aby odpowiedzieć na to pytanie i tylko zmrużyłam oczy.
- Jutro Bruce Wayne organizuje bankiet. Idziesz ze mną i wybielasz swój wizerunek, jasne?- powiedział stanowczo, na pewno nie przyjmie odmowy.
Pokiwałam tylko twierdząco głową. Nie miałam siły się kłócić. Chciałam już tylko iść spać. Tak też zrobiłam. Gdy ojciec wyszedł, walnęłam się na łóżko i błyskawicznie zasnęłam.
Na następny dzień ból głowy był nie do zniesienia. Ojciec patrzył na mnie wymownym wzrokiem i w kółko przypominał o bankiecie. Musiałam na niego iść, w końcu się zgodziłam, a może będzie smaczne jedzenie?
Przyszedł wieczór i założyłam suknię, którą odziedziczyłam po mamie, która zmarła dawno temu. Sięgała podłogi, miała piękny, granatowy kolor i lekko połyskiwała. Mimo, że nie lubię się stroić, gdy zakładam tą suknię, mogłabym na siebie patrzeć godzinami. Przypominam wtedy mamę...
Dotarliśmy z ojcem na miejsce. W środku budynku było pełno gości w bardzo drogich strojach. Razem z ojcem poszliśmy się przywitać z Bruce'm Wayne'em. Ojciec, jak i ja, znaliśmy jego tajemnicę. Wiedzieliśmy, kto jest Batmanem. Wayne był dla mnie kolejnym, nudnym biznesmenem. A to, że jest Batmanem nic nie zmienia. W końcu Batman, to tak jakby inna osoba.
Wokół zgromadzonych gości krążył temat największego złoczyńcy w Gotham. Ojciec mi o nim opowiadał. Ostrzegał mnie przed nim. Znam jego wybryki i wiem, że jest niebezpieczny. Ludzie się boją, bo jest na wolności, a wczoraj napadł na bank i jest o nim głośno.
Sama nie wiem co mam o tym myśleć...- Dobry wieczór, jestem William Chapman.- podszedł do mnie wysoki mężczyzna w garniturze. Obleśnie się uśmiechał i mierzył mnie od stóp do głów.
- Dobry wieczór, Rose Foster.- rzuciłam mu sztuczny uśmiech.
Facet zalał mnie masą pytań, na które ja nie chciałam odpowiadać. Kolejny nudny gość.
Nagle po sali bankietowej rozległ się huk, wszyscy goście zwrócili wzrok w stronę drzwi, do których zaczęli wbiegać zamaskowani ludzie. Goście zaczęli krzyczeć, byli zdezorientowani. Bruce Wayne zniknął w tłumie.
Na końcu, do pomieszczenia, wolnym krokiem wszedł mężczyzna w fioletowym garniturze. Miał zielone włosy i twarz umazaną farbą. Uśmiechał się maniakalnie i zaczął zagadywać gości. William stanął przede mną, jakby chciał mnie zasłonić. Wszyscy stali w bezruchu, paraliżował ich strach. Od razu poznali tożsamość mężczyzny- był to Joker. Ja również się bałam. Stałam z boku przyglądając się, jak macha nożem przed twarzami przerażonych gości. Gdy podszedł do starszej kobiety coś we mnie pękło.- Ej, Ty! Zostaw Ją!
______
*Powyżej zdjęcie, jak sobie wyobrażam Rose, oczywiście każdy może ją sobie wyobrazić inaczej :)
W następnych rozdziałach zacznie się akcja!!! <3
CZYTASZ
Ryzykowny Krok ~Joker~
FanfictionZbuntowana córka bogatego biznesmena zna największą tajemnicę Batmana. Jak będzie wyglądać jej współpraca z Jokerem? Seryjnym mordercą i psychopatą, który ślepo dąży do złapania Batmana. Czy główna bohaterka- Rose (Smile) postanowi podzielić się z...